Gdy Wisła Kraków w walce o Ligę Mistrzów trafiła na Real Madryt, próbowaliśmy pocieszyć jej trenera Henryka Kasperczaka, zwracając uwagę na fakt, że w sierpniu "Królewscy" są świeżo po wakacjach, dalecy od szczytowej formy, na długo przed pierwszym meczem ligowym. "Panie Michale, ale to jest Real, oni mają Zidane’a, Figo, Beckhama, Ronaldo, Raula" - wyliczał sympatyczny pan Henryk, a na spotkanie z "Królewskimi" ubrał garnitur, choć normalnie prowadził mecze w dresie. Te słowa i ten gest były dla drużyny czytelnym sygnałem: "Oni są nie do przejścia". Efekt? Wiślacy wyszli bardziej z myślą o wymianie koszulek z Galacticos, a nie nawiązaniu walki. Pan Zidane się przewrócił, to na wyścigi biegli, by podać rękę i pomóc wstać, by jemu i żadnemu spośród "Galacticos", broń Boże, nie stała się krzywda. Za wyjątkiem Nikoli Mijailovicia nikt się nie próbował pokopać z przeciwnikami. Tymczasem miesiąc później ci sami Galacticos pojechali w fazie grupowej do Bayeru Leverkusen z Jackiem Krzynówkiem w składzie i dostali 0-3. "Krzynek" zresztą załatwił "Aptekarzom" pierwszego gola (po jego strzale piłka trafiła w słupek, a odbita od pleców Casillasa wpadła do bramki). Pocieszające jest to, że w sobotę Niemcy nie będą mieli w składzie nazwisk aż tak bardzo mrożących krew w żyłach jak ówczesny Real. Na dodatek, mają swoje problemy z kontuzjami. Zastanawiające jest to, że nasz selekcjoner Adam Nawałka teraz zachowuje się trochę tak, jak przed laty Kasperczak. Poproszony o ocenę rywala, pan Adam odparł:- Wiadomo, mistrzowie świata, drużyna, która do perfekcji doprowadziła organizację gry. Oni nie mają słabych punktów. OK, może to i prawda, chociaż spierałbym się po lekturze meczu ze Szkocją, ale czy tak się buduje morale zespołu, mówiąc mu publicznie: "Chcemy ich ograć, ale oni są perfekcyjni?" Wierzę, że na odprawach z ekipą selekcjoner Nawałka będzie już bardziej bojowo nastawiony. A z tymi mistrzami świata jest tak samo, jak z naszymi siatkarzami. Mistrzami świata byli we wrześniu, a dzisiaj, po rezygnacji z występów Mariusza Wlazłego i Michała Winiarskiego, w starciu z Brazylią, to pewnie my dostalibyśmy łomot. Niemcy mistrzami świata byli w lipcu, a dzisiaj budują nowy zespół. Z wyjściowego składu finału mundialu zabraknie im tak kluczowych postaci jak: Philipp Lahm, Miroslav Klose (obaj skończyli reprezentacyjną karierę), Mesut Oezil i Bastian Schweinsteiger (kontuzje). Na dodatek ciągle nie może występować kontuzjowany Marco Reus. - Znam paru zawodników z reprezentacji Niemiec i nie traktuję ich jako mistrzów świata, tylko jako dobrych zawodników i mam nadzieję, że przygotujemy się na tyle dobrze do tego dwumeczu, że odniesiemy korzystne rezultaty - mówi nasz bramkarz Łukasz Fabiański i taka postawa podoba mi się znacznie bardziej niż machanie białą flagą jeszcze przed przyjazdem na Stadion Narodowy. Spróbujmy jakoś zrzucić ten drugi głaz - statystyka. "Niemcy to jedyna z wielkich ekip, jakiej nigdy nie ograliśmy, nawet za czasów Górskiego" - ta mantra przed każdym spotkaniem z zachodnimi sąsiadami zastępuje nam "Zdrowaś Mario". OK, i co z tego, że nigdy się nam to nie udało? W życiu, a szczególnie w sporcie zawsze jest miejsce na ten pierwszy raz. Nawet rachunek prawdopodobieństwa głosi, że im dłużej jakaś seria trwa, tym większa jest szansa na jej przerwanie. Ale zostawmy statystykę i matematykę. Wróćmy do piłki. Dla mnie najważniejsze jest, abyśmy w sobotę zobaczyli Orłów wolnych od kompleksów, a także wyzbytych zgubnej taktyki: "Co zrobi Robert? Byle podać do niego". Pokażmy zespół, radość z gry w piłkę, nie bójmy się o wynik, bo gra z trzęsącymi nogami musi przynieść porażkę. Poza tym panowie - w tych 19 wcześniejszych meczach z Niemcami polska piłka zawsze miała pod górkę. W Gdańsku poślizgnął się Jakub Wawrzyniak i straciliśmy gola na 2-2; na mundialu w 2006 r. Dariusz Dudka nie zdążył za Odonkorem i przegraliśmy 0-1, na Euro 2008 załatwił na Łukasz Podolski, w meczu na wodzie w 1974 r. naszą szybkość zatrzymało zalane wodą boisko. Dosyć tej wyliczanki, kiedyś wreszcie musi być z górki! Lepszego momentu na odniesienie zwycięstwa nie będzie. Dla ekipy Joachima Loewa dzisiaj wyzwaniem byłaby bitwa z reprezentacją Marsa, albo Kosmosu. Wszystkich na Ziemi jego chłopaki roznieśli, niektórych w kompromitujący sposób, jak Brazylię. Spotkanie z "Biało-czerwonymi" będzie dla nich jednym z wielu. Dla to najważniejsze spotkanie na świecie. Nie mieliśmy takiego od Polska - Rosja podczas Euro 2012, a chyba nawet dawniej. Niemcy są dziś w podobnej sytuacji, jak Portugalczycy po MŚ 2006 r., gdy nomen omen - 11 października - ograliśmy ich na Stadionie Śląskim w Chorzowie, a triumf ten otworzył nam drogę do finałów Euro 2008. Doradź Nawałce! Na lewej pomocy powinien wyjść .... Do bramki najlepiej wstawić... Kliknij!Na lewej obronie najlepszy będzie ...