<a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-G-euro-2020-kwalifikacje-kwalifikacje-grupa-g,cid,715,rid,3805,gid,1065,sort," target="_blank">Zobacz wyniki i tabelę "polskiej" grupy</a> W poniedziałkowy wieczór w Warszawie kibice zobaczyli zupełnie inne oblicze reprezentacji, która przed trzema dniami niemiłosiernie męczyła się z reprezentacją Macedonii Północnej. Dziś Polacy tryskali energią, atakowali rywala wysokim pressingiem, wreszcie potrafili także dłużej utrzymać się przy piłce, a pomysły w ofensywie nie ograniczały się do wybijania piłek do Grosickiego, czy Lewandowskiego. Trener Jerzy Brzęczek posłuchał kapitana kadry i wrócił do ustawienia z dwoma napastnikami, co już przed przerwą zdało egzamin. Lewandowski popisał się rewelacyjnym podaniem do Tomasza Kędziory, ten dograł do Piątka, a snajper Milanu zachował się jak prawdziwy profesor. Najpierw wytrzymał ciśnienie i zachował linię spalonego, a potem wpakował piłkę "pod ladę". Bramka była zresztą pokłosiem tego, co wydawało się największym pozytywem jeszcze po meczu z Łotwą. Cofanie się do rozegrania "Lewego", do czego w ustawieniu z jednym napastnikiem i tak często był zmuszony, wreszcie miało sens. Ustawiony wyżej Piątek absorbował obrońców, dzięki czemu kapitan Polaków mógł z powodzeniem szukać miejsca między liniami rywala. Z kolei ofensywne wejście Kędziory umożliwiał styl gry Zielińskiego, który jako boczny pomocnik często schodził do środka pola, otwierając prawy sektor dla ofensywnych wejść obrońcy Dynama Kijów. O ile trudno było mieć pretensje do pomocnika Napoli za podejmowane przez niego decyzje, tak ich jakość - do pewnego momentu - pozostawiała jednak nieco do życzenia. W pierwszej połowie notował sporo strat - zaledwie 62 proc. jego podań okazało się celnych. Do tego w 20. minucie, jeszcze przy stanie 0-0, zmarnował dobrą okazję, gdy strzelał niepilnowany z pola karnego. Lepiej było z dryblingami - w pierwszych 45 minutach Zielińskiemu powiodły się trzy na cztery próby. Po przerwie za to zobaczyliśmy wreszcie Zielińskiego, który nie tylko chce, ale i potrafi. Jego genialne podanie do Grosickiego przy bramce na 3-0 było jednym z tych błysków geniuszu, dzięki którym zyskał porównanie do Kevina de Bruyne i za które tak ceni go Carlo Ancelotti. "Zielu" po przerwie grał z wyraźnie większym luzem, jakby puścił wreszcie hamulec ręczny. Poprawił także celność podań, która ostatecznie wyniosła blisko 75 proc. To i tak znacznie mniej w porównaniu do "Lewego", który podawał z ponad 90 proc. skutecznością! Kapitan Polaków przed przerwą zanotował jedynie dwa niecelne podania na 17 prób, a w całym meczu wykonał 25 celnych podań (na 28 prób), będąc bardzo często pod grą, jak na środkowego napastnika. Dla porównania - Piątek przed przerwą miał dwukrotnie mniejszą liczbę podań, co wynikało przede wszystkim z roli, jakie realizowali obaj napastnicy. Za to Eran Zahavi, który miał być najgroźniejszą bronią naszych rywali, dość skutecznie został powstrzymany przez duet Bednarek - Glik. Napastnik z Izraela wygrał zaledwie pięć z 12 pojedynków z polskimi obrońcami i przez większość czasu był przez nich stłamszony. Groźnie było jednak dwukrotnie w okolicach 25. minuty, gdy - na nasze szczęście - Zahavi najpierw zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, a później w ostatniej chwili piłkę spod nóg wybił mu Bednarek. Na pochwałę, po raz kolejny zasługują także zmiany, jakich w ciągu spotkania dokonał Jerzy Brzęczek. Tym razem rezerwowi nie musieli ratować wyniku, ale zaznaczyli swoją obecność, dobijając rywala. Dzięki świetnemu podaniu Milika skrzydłowy Damian Kądzior zanotował swoją debiutancką bramkę w czwartym występie w kadrze. <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-G-euro-2020-kwalifikacje-kwalifikacje-grupa-g,cid,715,rid,3805,gid,1065,sort," target="_blank">Zobacz wyniki i tabelę "polskiej" grupy</a> WG