Araszkiewicz, 12-krotny reprezentant kraju, krytycznie ocenił poziom wtorkowego widowiska we Wrocławiu. - Pierwsza połowa zupełnie bez szału. Nie wiem, czy to musi być mecz o jakąś wielką stawkę, żeby zawodnicy się spięli? Naprawdę trudno szukać plusów, może ostatnie 15 minut, gdzie mieliśmy taką faktyczną przewagę i kibice w końcu się ożywili. Ale tak naprawdę cały mecz toczył się w rytmie retro. Delikatnie mówić, jestem rozczarowany - przyznał obecny skaut Lecha. Pięciokrotny mistrz Polski nie krył też rozczarowania personalnymi decyzjami trenera Jerzego Brzęczka, dla którego było to drugie spotkanie w roli selekcjonera drużyny narodowej. Araszkiewicz zakładał, że zmiennicy dostaną większą szansę gry. - Ja rozumiem, że wynik każdego meczu jest ważny, że to są punkty do rankingu, ale to jest też gra kontrolna. Po to powołuje się 22-23 zawodników, żeby dać im szansę zaistnienia w tym zespole. Tymczasem Adam Dźwigała i Jacek Góralski nie dostali ani minuty, z kolei Damian Szymański i Przemysław Frankowski zagrali raptem po kilka-kilkanaście minut. Skoro Rafał Pietrzak dostał szansę w spotkaniu z Włochami, to przeciwko Irlandii mógł wystąpić od początku. Zastanawiam się, po co zagrał Kamil Glik, którego zastąpił Jan Bednarek, ta zmiana była dla mnie też zupełnie niezrozumiała? - wyliczał. Jak dodał, trudno oceniać pracę Brzęczka przez pryzmat spotkań z Włochami i Irlandią, bowiem były to dwa zupełnie różne pojedynki. - Powiem tak, między tymi spotkaniami była po prostu przepaść. Mam wrażenie, że jak brakuje w zespole Piotra Zielińskiego i Roberta Lewandowskiego to nasza ofensywa w ogóle nie istnieje. Musimy się tylko modlić, żeby byli zdrowi, bo bez tych piłkarzy to my chyba nie będzie w stanie bramki strzelić - podsumował Araszkiewicz.