Z naszym dzisiejszym rywalem w Lidze Narodów spotykaliśmy się dotąd 16-krotnie. Bilans dla Polaków nie jest korzystny, bo aż siedem razy przegrywaliśmy. Sześć spotkań zakończyło się remisami, a trzy naszymi wygranymi. Z "Pomarańczowymi" przegraliśmy cztery ostatnie spotkania, w tym we wrześniu w Amsterdamie po kiepskiej grze 0-1. Był jednak czas, kiedy Holendrzy drżeli przed starciami z naszą reprezentacją i było to w czasie ich wielkich triumfów, kiedy rządzili na europejskich i światowych boiskach zarówno w europejskim, jak i klubowym wydaniu. Z naszym dzisiejszym rywalem wygrywaliśmy trzy razy, trzykrotnie w ważnych meczach o punkty i za każdym razem na Stadionie Śląskim, na którym z "Oranje" zmierzymy się i dzisiaj wieczorem. Karny z kapelusza Po raz pierwszy ograliśmy ich we wrześniu 1969 roku w meczu eliminacji mistrzostw świata. Nie było łatwo, bo rywal pierwszy trafił do siatki. Huberta Kostkę zaskoczył napastnik Feyenoordu Rotterdam Henk Wery. Holenderska reprezentacja oparta była zresztą na graczach klubu z portowego miasta, który w tamtym sezonie sięgnął po klubowy Puchar Europy. Potem przez trzy lata rządził Ajaks z Johanem Cruyffem, który w tamtym meczu w 1969 roku na Śląskim także zagrał. "Biało-Czerwoni" losy meczu odwrócili w drugiej połowie. Najpierw do siatki trafił rezerwowy Andrzej Jarosik, a kilka minut później wyśmienitego bramkarza Jana van Beverena pokonał nie kto inny, jak Włodzimierz Lubański. W meczu o być albo nie być w bitwie o meksykański mundial 1970 roku, emocje 90 tys. kibiców na trybunach trzymały do końca. W 83. minucie czechosłowacki sędzia Ivan Placek dyktuje karnego dla rywala! Karnego z kapelusza... "Cały stadion oniemiał. Kostka wyłapał piłkę, ubiegając Roggeveena. Arbiter uznał, że nasz bramkarz popełnił przy tej interwencji przewinienie, wskazał na jedenastkę. Na nic zdają się protesty, Holendrzy długo naradzają się, Israel już ustawia piłkę, ale w końcu egzekutorem był Wery. Rozbieg, strzał i piłka przeszła obok słupka. Sprawiedliwości stało się zadość. Nie było przewinienia kwalifikującego się do zastosowania najwyższego wymiaru kary" - pisał w relacji z meczu dziennikarz "Sportu" Mieczysław Szymkowiak. Sam Kostka tak mówił o całej sytuacji. - Byłem ogromnie zdziwiony i zaskoczony, gdy arbiter po mojej interwencji podyktował rzut karny. Przecież ja w ogóle nie dotknąłem Roggeveena. Na szczęście Wery naprawił błąd arbitra nie trafiając do celu - komentował inżynier Kostka. Cruyff był zaskoczony Sześć lat później pan Hubert był już w sztabie szkoleniowym Kazimierza Górskiego. "Biało-Czerwonym" przyszło się mierzyć z Holendrami o punkty, ale tym razem mistrzostw Europy. Wydarzenia w meczu 2. i 3. drużyny świata na Śląskim, rozegranym 10 września 1975 roku, zadziwiły futbolowy glob i przeszły do legendy naszego piłkarstwa. Do przerwy trafiali Grzegorz Lato po strzale głową i Robert Gadocha. Po przerwie kolejne dwa gole dołożył niezawodny Andrzej Szarmach. Honorową bramkę dla przeciwnika zdobył w końcówce Rene van der Kerkhof. "Wielkie emocje, niepowtarzalna atmosfera, kapitalna publiczność Stadionu Śląskiego, a przede wszystkim wyśmienita gra piłkarskich reprezentacji Polski i Holandii złożyły się na niezapomniane, urzekające widowisko, w którym biało-czerwoni wygrywając 4-1 udowodnili swą wyższość nad wicemistrzami świata w sposób bezdyskusyjny. Dzięki temu sukcesowi Polacy objęli prowadzenie w grupie V eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy i znacznie zwiększyli swe szanse awansu do ćwierćfinału. Po złotym medalu olimpijskim, srebrze X MŚ był to kolejny dowód, potwierdzenia czołowej pozycji naszego piłkarstwa w świecie. Bijąc im za to serdeczne brawa, dziękujemy również polskim szkoleniowcom: Kazimierzowi Górskiemu oraz jego współpracownikom: Bernardowi Blautowi, Hubertowi Kostce oraz Andrzejowi Strejlauowi" - pisał z relacji z tamtego meczu katowicki "Sport". Za najlepszy komentarz do tamtego meczu, niech posłużą słowa wielkiego Johana Cruyffa, jednego z najlepszych piłkarzy w historii piłki. - Nie pamiętam, aby ktoś grał kiedyś przeciwko mnie, jak dziś Polacy. To było wręcz niewiarygodne. Nie mogłem się połapać do końca. Jakby wyczuwali, co zamierzam robić w każdym momencie - cytował lidera holenderskiej kadry "Sport".