"Biało-Czerwoni" przegrali w środę, ale to spotkanie wyglądało lepiej niż potyczka z Wochami w Reggio Emilia, gdzie praktycznie nie zagroziliśmy gospodarzom. W Chorzowie bramkarz Holandii miał trochę pracy. - To na pewno znaczna poprawa w porównaniu do spotkania z Włochami. Jest jednak niedosyt, bo przykro przegrać mecz w takich okolicznościach. Prowadziliśmy do końcowych minut i straciliśmy dwie bramki. Moim zdaniem rzut karny był kontrowersyjny, a porażka na pewno boli - mówił Jóźwiak na antenie Polsatu Sport. Polacy prowadzili od piątej minuty po bramce Jóźwiaka, w ostatnim kwadransie "Pomarańczowi" strzelili jednak dwa gole po stałych fragmentach gry - rzucie karnym i rzucie rożnym. - Nie ma co ukrywać, że taki rzut karny podcina skrzydła, gdy ekipa jest dobrze zorganizowana w grze defensywnej. Wiadomo, że Holendrzy utrzymywali się przy piłce, gdy przegrywali, ale my mieliśmy stuprocentową szansę na 2-0 w drugiej połowie. Gdybyśmy ją wykorzystali, mogliśmy zamknąć to spotkanie. Nie zrobiliśmy jednak tego. Być może ten karny podciął nam skrzydła, a drugi gol dla Holandii także był przypadkowy, bo piłka odbiła się jeszcze od naszego zawodnika - powiedział Jóźwiak. - Tak naprawdę myślę, że nikt z nas nie będzie miał pretensji do Janka (Bednarka - przyp. red.), wszystko było blisko. Z mojej perspektywy karny nie powinien zostać podyktowany, ale nie widziałem powtórek - dodał. To był ostatni mecz reprezentacji Polski w tym roku. Następny pojedynek dopiero w marcu, już w eliminacjach MŚ 2022.- Przyjazd na reprezentację to jest spełnienie marzeń, bardzo się cieszę, że mogę walczyć dla kraju i zdobywać bramki. Dzisiaj mi się udało pierwszą i mam nadzieję, że będą następne - zakończył Jóźwiak.