W środę "Biało-Czerwoni" przegrali na Stadionie Śląskim 1-2 z Holandią i zajęli trzecie miejsce w grupie A1 Ligi Narodów. Jeszcze niespełna kwadrans przed końcem prowadzili 1-0, ale potem stracili dwa gole. Zdaniem Koźmińskiego już ponaddwuletni okres pracy trenera Brzęczka uwypuklił jedną rzecz - osiem najlepszych drużyn w Europie jest poza zasięgiem reprezentacji Polski. - Graliśmy w tym czasie cztery mecze z Włochami oraz po dwa z Portugalią i Holandią nie odnosząc ani jednego zwycięstwa. Tylko trzy razy zremisowaliśmy. To jednoznacznie pokazuje, że jesteśmy poza ósemką w Europie. Być może kibicom marzyło się, że jesteśmy już tacy mocni, bo cyklicznie wygrywamy z Bośnią oraz innymi tej klasy rywalami i możemy skutecznie powalczyć z mocniejszymi zespołami. Niestety, tak nie jest. Nasza reprezentacja obecnie prezentuje przyzwoity, ale tylko średni europejski poziom - ocenił. Listopadowe spotkania z: Ukrainą, Włochami i Holandią sprawiły, że atmosfera wokół reprezentacji zrobiła się "gęsta", odżyły dyskusje na temat kompetencji selekcjonera i jego domniemanego konfliktu z Robertem Lewandowskim. Koźmiński zgadza się, że atmosfera wokół drużyny narodowej przypomina rollercoaster. - Zaczęło się po porażce z Holendrami w Amsterdamie. Narzekano, że jest fatalnie i nie ma żadnej nadziei. Potem z każdym spotkaniem było lepiej, aż doszliśmy do apogeum tych nastrojów i przyszedł mecz z Włochami. Oczekiwano zwycięstwa i pierwszego miejsca w grupie Ligi Narodów, a okazało się jesteśmy słabsi, że to nie nasz poziom. Do tego doszły zupełnie niepotrzebne dywagacje odnośnie konfliktów w drużynie i znowu zrobiło się nerwowo - podkreślił. Jego zdaniem ostatnie spotkania pokazały, jak bardzo reprezentacja uzależniona jest od swojego kapitana. - To było zwłaszcza widoczne we wczorajszym meczu. Lewandowski osiągnął taki poziom umiejętności, że musimy wykorzystywać go w sposób wręcz ekstremalny. On musi dostawać podania, w zasadzie cała taktyka ma być temu podporządkowana. I tego mi brakuje. Wczoraj nie widziałem ani jednego dośrodkowania do Roberta od naszych skrzydłowych czy bocznych obrońców. To mi nie pasuje. Jeśli partnerzy nie dostarczą mu piłki, to będą takie sytuacje, że to Robert przygotowuje sytuacje bramkowe swoim kolegom. Ja natomiast oczekuję, że to koledzy wypracują takie okazje "Lewemu" - tłumaczył były reprezentacyjny piłkarz. Po kiepskim meczu z Włochami w mediach, ale i wśród kibiców odżyły głosy, że należy dokonać zmiany na stanowisku selekcjonera, gdyż Brzęczek nie potrafi wykorzystać w odpowiedni sposób potencjału kadrowiczów. W tej sprawie Koźmiński apeluje o rozsądek i czas na chłodną ocenę sytuacji. - Mecz z Holandią skończył się kilkanaście godzin temu, będzie czas na analizę. Wczoraj, po covidowej przerwie, ciekawie zaprezentował się Piotr Zieliński. Reprezentacja potrzebuje takiego Zielińskiego, ale też "prawdziwych" i grających regularnie w klubie Arkadiusza Milika i Kamila Grosickiego. A jeśli chodzi o przyszłość trenera, to apeluję o spokój. Prezes Zbigniew Boniek będzie rozmawiał z trenerem, pewnie też z Robertem Lewandowskim, bo jest on kluczową postacią tej drużyny. Zobaczymy, jak się to potoczy - zaznaczył. Wiceprezes PZPN uważa, że nagonka na selekcjonera i uznawanie, że to on jest całym złem reprezentacji, jest bardzo niesprawiedliwe. - Gdyby wyniki były tylko i wyłącznie winą złej taktyki, to te mecze wyglądałyby jeszcze inaczej. On, jak każdy, popełnia błędy, popełniają je piłkarze, my również. Nie ma omnibusów, którzy wszystko wiedzą. Jeśli miałbym skrytykować za coś trenera, to że w pewnym momencie wyobraził sobie, że nowi zawodnicy prezentują równie wysoki poziom, jak ci podstawowi, że ma 20 równorzędnych kadrowiczów i może sobie w nich dowolnie wybierać. A teraz przyszła brutalna weryfikacja, że tak nie jest - wskazał. Według Koźmińskiego to jest normalne, że ktoś wchodzi do kadry, zagra jeden, drugi mecz dobrze, a potem ma "zjazd" formy. - To widać choćby po Sebastianie Szymańskim. Może w jego przypadku to syndrom postcovidowy? Ale to nie jest ten sam zawodnik co rok temu. Jakub Moder miesiąc temu grał dobrze, a wczoraj wszedł i nie mogę przypomnieć sobie, czy kopnął piłkę. Ja nie chcę przez to krytykować Modera czy Szymańskiego, tylko apeluję o wyważone oceny. Dzisiaj widzę tytuł w jednym z portali "Jóźwiak jak Maradona". Rany Boskie! To jakiś kosmos. Chłopak zrobił jedną fajną akcję, którą wypracował mu Lewandowski, minął rywala, strzelił gola i... co dalej? Było coś więcej? W meczu z Włochami nie istniał na boisku. Spokojnie z tym wszystkim. Uważam, że nie jest żadnym wstydem i ujmą przyznać, że jesteśmy słabsi. Jeśli w czterech meczach z Włochami dwa razy remisujemy i dwa razy przegrywamy w sposób zdecydowany, to jesteśmy od nich gorsi. Jak Holendrzy dwa razy wygrywają z nami w ewidentny sposób, to jest tak samo. O czym tu dyskutować? - podsumował Koźmiński. Grzegorz Wojtowicz