Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Finlandia Brzęczek pokazał, że odmłodzony zespół może zagrać z polotem, szybko, widowiskowo. Sporą poprawkę należy wziąć na klasę rywala, który wprawdzie jest finalistą Euro 2020, ale w Gdańsku brakowało mu trzech ważnych ogniw. Na całym świecie słynna jest fraza joga bonito. Po krytyce z ostatniego miesiąca "piękną piłkę", czy "bellissima calcio" (wszak ponad połowa wyjściowego składu Polaków to rekruci z Serie A) zaprezentowali "Biało-Czerwoni". Przybysze z włoskiej ekstraklasy zostali uzupełnieni duetem z Premier League oraz dwójką młodych gwiazd z PKO Ekstraklasy: Jakubem Moderem i Michałem Karbownikiem, które już są wytransferowane do najbogatszej ligi świata. Bohater był tylko jeden. Zakładał siatki rywalom, biegał jak do pożaru i strzelił dwa gole w 18 minut - "TurboGrosik" starzeje się jak markowe wino. Zawsze gra z Białym Orłem na piersi była dla niego zaszczytem, w starciu z "Suomi" nosił opaskę kapitańską i to zwiększyło jeszcze bardziej jego poczucie odpowiedzialności za losy zespołu. Ochoty do gry nikomu z eksperymentalnie złożonej "jedenastki" Orłów nikomu nie brakowało. Damian Kądzior, wyraźnie podbudowany transferem do Primera Division, podał w pole karne do Arkadiusza Milika. Ten się poślizgnął, ale i tak zdołał wystawić piłkę Grosickiemu, który "bombą" przy słupku po raz pierwszy pokonał Jessego Joronena. W strażaka zawodowego zabawił się "TurboGrosik" dziewięć minut później, gdy pokonał całe boisko z kontratakiem w takim tempie, że Finowie nie zdołali go złapać. Kamil po chwili znowu przycisnął na gaz, by dojść do pięknego, niesygnalizowanego podania Jakuba Modera i huknąć przy bliższym słupku na 2-0. Piękny sen Modera trwa. 15 miesięcy temu był ściągany z boiska przez trenera Odry Opole na zapleczu Ekstraklasy, przy stanie 0-3, w starciu z ŁKS-em. Dwa dni temu pobił rekord transferowy naszej ligi - Brighton wyłożyło za niego 11 mln euro, a w środowy wieczór asystował przy golu na 2-0. Koncert Grosickiego trwał w najlepsze. Po dośrodkowaniu Krzysztofa Piątka Leo Vaisaenen zatrzymał piłkę, jednak nie miał nad nią kontroli. Wykorzystał to "Grosik" i przypieczętował hat-tricka kopnięciem w prawy róg. Kibice na stojąco bili brawa, uradowany szef polskiej piłki Zbigniew Boniek niczym sędzia ringowy, po odliczeniu do dziesięciu pokazał rękoma "koniec walki", rywal leży znokautowany. Ale Finowie się nie poddali. Po złym piąstkowaniu Bartłomieja Drągowskiego Rasmus Schueller przestrzelił. W rewanżu Arkadiusz Milik po kornerze główkował obok bramki. Zawieszony niczym w próżni napastnik, po tym jak nie udał się transfer z Napoli, potrzebuje minut spędzonych na boisku. Także te w towarzyskiej potyczce z przeciętnymi "Suomi" są dla niego na wagę złota. Po przerwie trener Markku Kanerva wprowadził Roberta Taylora (za Juhę Pirinena), Jere Uronena (za Daniela O’Shaughnessy’ego) i Ilmariego Niskanena (za Thomasa Lama). Taylor tuż po wznowieniu gry miał pierwszą dla Finów groźną sytuację, lecz Polaków ochronił Bartłomiej Drągowski. Podopieczni trenera Brzęczka ponownie skarcili rywala w 53. minucie, kolejną zabójczą kontrą. Jan Bednarek przerwał atak Finów, a Karol Linetty prostopadłym zagraniem wpuścił w pole karne "Grosika", ten oddał do Kądziora, który wymanewrował defensorów i dał komfort Krzysztofowi Piątkowi. Dla "Pjony" kopnięcie między nogami obrońcy do siatki było łatwe jak bułka z masłem. Jerzy Brzęczek dał szansę zmiennikom. Po godzinie za Modera wszedł Grzegorz Krychowiak, za "Grosika" - Rafał Pietrzak, a za Bereszyńskiego - Alan Czerwiński, który został awaryjnie dowołany po tym, jak koronawirus wykluczył Macieja Rybusa. Co ciekawe, prawy obrońca Lecha dotarł Sopotu, gdzie kadra na hotel, dopiero o północy, więc nie mogło być mowy o trenowaniu z zespołem. Po śniadaniu przeprowadził tylko krótkie zajęcia z Robertem Lewandowskim i Rafałem Pietrzakiem. Honorową bramkę dla "Suomi" zdobył ładnym uderzeniem w dalszy róg Ilmari Niskanen, którego kryli na radar Pietrzak z Krychowiakiem, a stratę zanotował wcześniej Bednarek. 20 minut przed końcem Piątka zastąpił Mateusz Klich, a na ostatnie 10 minut za Kądziora pojawił się Kamil Jóźwiak. Zwycięstwo "Biało-Czerwonych" przypieczętował Arkadiusz Milik. Po rajdzie lewą stroną Michała Karbownika ładnie uderzył z bez zabawy w przyjmowanie piłki, która wylądowała przy samym słupku. Kapitan Robert Lewandowski z uśmiechem obserwował radość w poczynaniach kolegów, którym towarzyszyły z trybun chóralne śpiewy "Mazurka Dąbrowskiego" i "Dziękujemy!". Kibica nie interesuje klasa rywala. Chce rozrywki, ładnej gry i bramek. Wszystko to dostał w środowy wieczór. W niedzielę, gdy do Gdańska zawita Italia będzie znacznie trudniej o taką fiestę. Mecz towarzyski: Polska - Finlandia 5-1 (3-0) Bramki: 1-0 Kamil Grosicki (9. z podania Milika), 2-0 Grosicki (18, Moder), 3-0 Groisicki (38. ) 4-0 Krzysztof Piątek (53. z podania Kądziora), 4-1 Ilmari Niskanen (68.), 5-1 Arkadiusz Milik (87. z podania Karbownika). Polska: Bartłomiej Drągowski - Bartosz Bereszyński (62. Alan Czerwiński), Jan Bednarek, Sebastian Walukiewicz (46. Paweł Bochniewicz), Michał Karbownik - Damian Kądzior (82. Kamil Jóźwiak), Jakub Moder (61. Grzegorz Krychowiak), Karol Linetty, Kamil Grosicki (62. Rafał Pietrzak) - Krzysztof Piątek (72. Mateusz Klich), Arkadiusz Milik. Finlandia: Jesse Joronen - Nikolai Alho, Juhani Ojala, Leo Vaisanen, Daniel O'Shaughnessy (46. Jere Uronen), Juha Pirinen (46. Robert Taylor) - Rasmus Schuller, Thomas Lam (46. Ilmari Niskanen), Joni Kauko (62. Glen Kamara), Fredrik Jensen (82. Pyry Soiri) - Joel Pohjanpalo (62. Rasmus Karjalainen). Michał Białoński, Gdańsk