Polska - Czechy. Najlepsza relacja NA ŻYWO tylko w Interii - kliknij tutaj! Polska - Czechy. Mobilna relacja NA ŻYWO z meczu - kliknij tutaj! Petr Czech to piłkarz, który za życia stał się legendą reprezentacji swojego kraju. Zadebiutował w czeskiej kadrze w roku 2002 i od tamtej pory nie oddał już miejsca między słupkami. Jest już niemal ostatnim przedstawicielem znakomitej generacji piłkarzy (oprócz niego należeli do niej także m.in. Pavel Nedved czy Milan Barosz), którzy na Euro 2004 zachwycili całą Europę i byli bliscy zdobycia tytułu najlepszej drużyny Starego Kontynentu. Oprócz niego, z tamtej drużyny do dzisiaj w reprezentacji Czech występuje jeszcze tylko Tomasz Rosicky, ale akurat on nie zagra w dzisiejszym meczu towarzyskim z Polską we Wrocławiu, ponieważ jest kontuzjowany. Występ Petra Czecha również nie jest pewny, bo selekcjoner Pavel Vrba w meczach towarzyskich chętnie daje szansę rezerwowym bramkarzom - w ostatnim sparingu z Serbią (4-1) między słupkami stanął Tomasz Vaclik. Człowiek-instytucja w czeskiej bramce Czech to jednak w zespole Vrby człowiek-instytucja. Słynny golkiper jest kapitanem zespołu i jego najbardziej doświadczonym graczem. W reprezentacji Petr rozegrał już 117 meczów i... wcale nie zamierza na tym skończyć. Jaki jest sekret długowieczności 33-letniego obecnie bramkarza? - Inteligencja, cel, wiara w sukces i praca - wymienia kolejne składowe sukcesu zawodnika Werner Liczka, były szkoleniowiec m.in. Wisły Kraków, a także asystent selekcjonera reprezentacji Czech (w latach 1993-1998). - Petr ma wspaniałą mentalność. Jest bardzo inteligentnym człowiekiem, który w dodatku nie traci apetytu na wygrywanie. To już prawie 15 lat, od kiedy gra na europejskim poziomie, ale zawsze prezentuje równą, wysoką formę - opowiada Liczka. W lecie bieżącego roku Czech przeszedł do Arsenalu Londyn, w którym zresztą natychmiast stał się podstawowym bramkarzem. Menedżer "Kanonierów" Arsene Wenger koniecznie chciał mieć w zespole doświadczonego golkipera, bo - zdaniem Francuza - Wojciech Szczęsny i David Ospina nie gwarantowali wystarczająco wysokiego poziomu. Mógł być "Kanonierem" już kilkanaście lat temu Do ekipy "Kanonierów" Czech mógł trafić już kilkanaście lat wcześniej. Jako nastolatek uchodził za wielki talent, a na mecze młodzieżowych reprezentacji Czech, w których występował, ciągnęły pielgrzymki skautów wielkich klubów. Potężnemu bramkarzowi przyglądali się wysłannicy m.in. Arsenalu i Bayernu Monachium. Petr uznał jednak, że na transfer na Zachód jest jeszcze za wcześnie i jako 19-latek wybrał ofertę Sparty Praga, skąd przeszedł do Rennes, a dopiero w 2004 roku trafił do Chelsea, gdzie błyskawicznie udowodnił, że będzie ogromnym wzmocnieniem. Już w swoim pierwszym sezonie wygrał "Złotą Rękawicę", którą nagradzany jest bramkarz z największą ilością czystych kont w meczach ligowych. Czech nie puścił wówczas bramki w 21 meczach, a prestiżowe trofeum zdobywał potem jeszcze dwukrotnie. To mógł być jego ostatni mecz W październiku 2006 roku niewiele brakowało, aby w trakcie meczu Chelsea doszło do ogromnego dramatu z udziałem bramkarza. Już w pierwszej minucie ligowego spotkania z Reading, Czech wyszedł z bramki i złapał piłkę zmierzającą pod nogi Stephena Hunta. Rozpędzony Irlandczyk uderzył jednak bramkarza kolanem w głowę, a ten padł na murawę kompletnie oszołomiony. Tutaj możesz obejrzeć starcie Czecha z Huntem - kliknij! Na boisku natychmiast pojawili się lekarze, którzy błyskawicznie zaczęli udzielać pomocy golkiperowi. Jak się potem okazało, gdyby nie natychmiastowa interwencja służb medycznych, fatalny uraz czaszki mógłby kosztować Czecha życie! Petr przyznał potem, że w ogóle nie pamięta momentu kontuzji. Zdołał wrócić na murawę już trzy miesiące po meczu z Reading, ale nigdy już nie wyszedł na boisko bez specjalnego hełmu, który chroni jego głowę przed poważnymi urazami. Nigdy nie straci apetytu na wygrywanie W ciągu 11 lat spędzonych w Chelsea Czech wygrał praktycznie wszystkie wielkie trofea w piłce klubowej - na czele z Pucharem Mistrzów (w roku 2012) i Ligą Europejską (rok później). Cztery razy zdobywał mistrzostwo Anglii, a w koszulce "The Blues" rozegrał w sumie prawie 500 meczów. Mimo tego, że jest jednym z najlepszych bramkarzy na świecie, nigdy nie zachowuje się jak gwiazda i - jak podkreśla Werner Liczka - do dzisiaj pozostał sobą. - Petr to człowiek, który ma w głowie wszystko doskonale uporządkowane. On nie zadziera nosa, tylko jest wielkim profesjonalistą. To po prostu normalny facet, który zachowuje pokorę. W dzisiejszych czasach warto to podkreślać - mówi Liczka. Czech to nie tylko znakomity bramkarz, ale także wielki fan muzyki i zapalony perkusista. W internecie można znaleźć sporo filmików, na których Petr wykonuje utwory znanych rockowych kapel - jak Foo Fighters czy Nirvana. - To jest wyjątkowy sportowiec, z wielką mentalną siłą. Od lat jest na szczycie, ale wciąż ma w sobie głód zwyciężania. Wspaniała osobowość - podkreśla nasz rozmówca. We Wrocławiu kibice nie zobaczą dzisiaj Roberta Lewandowskiego czy Grzegorza Krychowiaka, ale to spotkanie warto obejrzeć dla Petra Czecha. Niewykluczone, że to właśnie on będzie największą gwiazdą wieczoru. Autor: Bartosz Barnaś Polska - Czechy. Najlepsza relacja NA ŻYWO tylko w Interii - kliknij tutaj! Polska - Czechy. Mobilna relacja NA ŻYWO z meczu - kliknij tutaj!