Michał Białoński, Interia: Miły początek, koszulka i patera od prezesa Bońka, ale później mecz się nie ułożył po naszej myśli. Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski: - Na pewno ta porażka boli. Były sytuacje do strzelenia bramek. W pierwszej połowie badaliśmy na co nas stać, a tak na serio zaczęliśmy grać dopiero po stracie bramki. Zabrakło nam kropki nad "i". Gdybyśmy wyrównali, to może by poszło i byłoby łatwiej. Złapalibyśmy pewność siebie, a tak ciągle czegoś brakuje. Opowiedz o psikusie, jaki spłatała ci murawa w drugiej połowie, gdy chciałeś kopnąć do pustej bramki. - Byłem przygotowany na to, że uderzę piłkę i nagle ona odbiła się chyba od "kreta". Gdybym był na kolanach, to pewnie bym ją skierował do bramki. Próbowałem zareagować, ale nie było szans. Mam nadzieję, że coś takiego zdarzać się będzie tylko w meczach towarzyskich, a w tych ważniejszych, w eliminacjach, szczęście dopisze i będziemy wykorzystywali sytuacje. - Z jednej strony porażka boli, bo seria spotkań bez zwycięstwa się wydłuża, ale z drugiej, nie oczekiwałbym, że jak nagle wrócimy do tego systemu, którym wcześniej graliśmy, to od razu nasza gra będzie wyglądała tak samo jak za najlepszych czasów. Potrzeba cierpliwości konsekwencji. Tymczasem trenowaliśmy w tym ustawieniu może dwa razy i musieliśmy zagrać. Piłka nożna polega na tym, że musisz w niej się skupić również na tym, jak się poruszać bez piłki, a jak z piłką. Na tym, kiedy dojść do przeciwnika, a kiedy odpuścić. Czasu ciągle nam brakuje, więc mam nadzieję, że nawet ten mecz dał nam dużo. Wiadomo, nie jest idealnie, ale musimy dalej walczyć, dalej trenować i liczyć na poprawę. Co należy poprawić? - Przede wszystkim dojście do przeciwnika. Czechom zostawialiśmy za dużo przestrzeni. Trzeba poprawić również ostatnie podanie. Na analizie dowiemy się więcej. Mieliśmy eksperymentalną obronę, nie grał kontuzjowany Kamil Glik, ale czy w kontekście eliminacji do Euro 2020 nie martwi cię to, że pod naszą bramką za dużo jest zagrożenia? - Wiadomo, że jeśli linia obrony co chwilę gra w nowym ustawieniu, to wpływa na całą drużynę. I to trzeba sobie jasno powiedzieć. Chłopaki się starają jak mogą, ale nie ma żadnej drużyny na świecie, która by z meczu na mecz, z powodzeniem wymieniała czwórkę obrońców i funkcjonowała od razu wspaniale. Tu trzeba czasu i przetarć, w meczach takich jak ten z Czechami. Każdy życzył sobie, żeby było zwycięstwo, które spuściłoby powietrze, każdy by powiedział: "Wygraliśmy, można iść dalej". Niestety, w piłce zdarza się taki czas, gdy nie idzie. Trzeba włożyć w to dużo pracy i cierpliwości. Mam nadzieję, że w odpowiednim momencie ruszymy. Najlepszym momentem był chyba ten po stracie bramki, gdy zagrażaliśmy nie tylko po kontrach, ale też z ataku pozycyjnego? - Na pewno tak. Nie ma co ukrywać, że nagle nie zaczniemy wspaniale grać w ataku pozycyjnym. Musimy iść krok po kroku: najpierw poprawić defensywę, następnie wyprowadzać kontry, a jak już to będzie wychodziło, to podszlifujemy atak pozycyjny. Niestety, piłka jest przewrotna. Są czasy, gdy wszystko ci wychodzi, a są również takie, w których trzeba pracować i być cierpliwym, konsekwentnym. Właśnie w takim się znaleźliśmy i nie możemy się poddać. Trzeba wyciągać wnioski. Masz jakiś przekaz do kibiców, bo niektórzy tracą wiarę, co wyrazili gwizdami po twoim nieudanym podaniu w drugiej połowie? - Na pewno część kibiców jest zniecierpliwionych, ale my nie możemy sobie na to pozwolić. Musimy być bardziej konsekwentni i cierpliwi, bo jak nam zabraknie cierpliwości, to już całkiem będzie ciężko. Zdajemy sobie sprawę z tego, że kibic chciałby choć odrobinę radości, ale przechodzimy ciężki czas i mam nadzieję, że to przezwyciężymy i jak już wrócimy na odpowiednie tory, to będziemy jeszcze mocniejsi niż wcześniej. Mam taką nadzieję. Teraz pożegnanie z Ligą Narodów, w Guimaraes zagracie z Portugalią. To mecz o honor, a te nam ostatnio dobrze wychodzą. - Zobaczymy, mam nadzieję, że po tym meczu utrzymamy się w pierwszym koszyku przed losowaniem eliminacji do mistrzostw Europy, bo to jest dość istotna rzecz i to będzie pierwszy krok do powrotu do wielkiej formy. A jak się nie uda... A, lepiej o tym nie myśleć. Wolę myśleć pozytywnie i że się nam uda! Rozmawiał w Gdańsku Michał Białoński