Robert Lewandowski na boisko wyszedł w towarzystwie niepełnosprawnego Franka, który na plac gry wjechał na wózku inwalidzkim. Po meczu napastnik opowiedział o zaistniałej sytuacji.- Franek to mój kolega. To była moja inicjatywa, bo wiedziałem, że jego marzeniem jest wyjść ze mną na boisko. Widzieliśmy się wcześniej zarówno w hotelu, jak i na treningu. To był dla mnie duży stres, ale Franek był bardzo zrelaksowany i szczęśliwy. Takie gesty na pewno cieszą - powiedział kapitan polskiej reprezentacji. - Franek to fajny chłopak, bardzo dobrze się z nim rozmawia. Zadawał mi bardzo ciekawe pytania - zdradził "Lewy". Napastnik Bayernu Monachium skrytykował zespół za dwie stracone bramki w krótkim odstępie czasu. - Byłem zły w pewnym momencie meczu. Sami stworzyliśmy sobie nerwy, graliśmy za spokojnie, nie atakowaliśmy za dużo, a gdy nie atakujemy, to tracimy przypadkowe bramki. Chyba za bardzo chcieliśmy bronić wyniku. Cały czas musimy analizować naszą grę, gdyż to pokazuje, że wiele jest do poprawy. Lewandowski skomentował też sytuację, w której strzelił bramkę na 3-2. - Wiedziałem, że to może być szansa, by przejąć piłkę. Piłka odbiła się szczęśliwie dla mnie i ta sytuacja rozstrzygnęła spotkanie. Nie wiedzieliśmy, jaki jest wynik w Danii, narobiliśmy sobie stresu, ale chwała nam za to, że strzeliliśmy potem jeszcze dwie bramki - powiedział najskuteczniejszy strzelec eliminacji mundialu. - Bardzo cieszymy się, że podnieśliśmy się po meczu z Danią. Tamto spotkanie pokazało, że piłka jest przewrotna i przede wszystkim musimy patrzeć na siebie. W szatni mówiliśmy sobie, by nie dać się uśpić, ale tak naprawdę do 80. minuty nie chcieliśmy atakować i praktycznie prosiliśmy się, by stracić gola - dodał Lewandowski. - Ciężko powiedzieć mi na co stać nas na MŚ. Nie oszukujmy się, nie jesteśmy faworytem. Lepiej, gdybyśmy jechali tam w roli drużyny, która może coś ugrać, ale to nie znaczy, że tak zrobimy. Nie ma co popadać w hurraoptymizm, pomimo że w rankingu FIFA jesteśmy naprawdę wysoko - zakończył kapitan polskiej kadry.