PAP: Od kilku tygodni odwiedza pan Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej. To realizacja wcześniejszych obietnic czy początek kampanii przed wyborami w 2025 roku? - Kampania wyborcza jeszcze daleko. Tak wcześnie się jej nie robi... Były już dawno temu ustalenia, że po dwóch latach mojej kadencji odwiedzę wszystkie związki wojewódzkie, porozmawiam o rozwoju polskiej piłki na szczeblu regionalnym. I tak zrobiłem. Wybory to może odległy termin, ale coraz głośniej o pana ewentualnych kontrkandydatach, m.in. wywodzących się z obecnych władz PZPN-u, np. spośród wiceprezesów. Odczuwa pan jakąś wewnętrzną opozycję w federacji? - Ja tego nie zauważyłem. Jeżeli media tak piszą, to warto zapytać osoby zainteresowane. Nie chciałbym się za nie wypowiadać, bo nie wiem, co myślą na ten temat i czy rzeczywiście te osoby powiedziały dziennikarzom o chęci kandydowania. Ale pan oczywiście będzie kandydować? - Czas na takie decyzje jeszcze przyjdzie. Dzisiaj można tylko spekulować. Teraz skupiam się na barażach o Euro 2024. Cezary Kulesza o ośrodku szkoleniowym PZPN-u Jak wygląda obecnie perspektywa powstania ośrodka szkoleniowego PZPN-u w Otwocku, po decyzji ministra sportu i turystyki unieważniającej współfinansowanie budowy? - Będziemy cały czas się starać. Jeżeli będzie nowy program, to na pewno do niego przystąpimy. Posiadamy środki własne, żeby po części sfinansować taką bazę. Mamy też zagwarantowane środki z UEFA, które nam pomogą. Co również ważne, będziemy sami taki ośrodek utrzymywać. Większość federacji w Europie posiada taki ośrodek, nawet Liechtenstein. My jesteśmy dużym krajem, chwalimy się pięknymi stadionami, a nie mamy bazy treningowej dla reprezentacji Polski. Wystarczy, że przyjdą gorsze warunki pogodowe i nie możemy znaleźć w Warszawie odpowiedniego boiska do treningu. Mamy łącznie 17 reprezentacji, licząc z futsalem, piłką młodzieżową i kobiecą. Obecnie wydajemy ok. 37 milionów złotych na te wszystkie reprezentacje oraz Szkołę Trenerów. A mając taki ośrodek, bylibyśmy płatnikiem sami dla siebie. Jeżeli będzie możliwość jakiejkolwiek pomocy ze strony państwa, na pewno z tego skorzystamy. Czy wobec ostatnich wydarzeń bierzecie pod uwagę również inną lokalizację niż Otwock? - Mamy wszystko przygotowane, jeżeli chodzi o Otwock. Gdyby była taka wola i chęć, to na pewno można byłoby powrócić do tego tematu. A jeżeli nie, to trzeba będzie składać nowy wniosek i myśleć o czymś innym. Dla nas najważniejszą sprawą jest, aby taki ośrodek powstał, bo jest on zwyczajnie potrzebny i będzie służył wielu pokoleniom zawodniczek, zawodników, sędziów oraz trenerów. Jesteśmy otwarci na dialog i szukanie skutecznych rozwiązań w tej sprawie. Dawno nie było w polskiej ekstraklasie przypadku, żeby w połowie rundy rewanżowej aż sześć klubów miało realne szanse zdobycia mistrzostwa Polski. I bardzo trudno wskazać faworyta. A kogo pan typuje? - Nie będę się bawić w typowanie, bo piłka jest bardzo przekorna. Popatrzmy na poprzednią kolejkę. Aktualny mistrz kraju Raków grał z niżej notowaną Puszczą prowadził, miał przewagę jednego zawodnika i... zremisował. Legia traci punkty w zaskakujący sposób. Kilka kolejek temu prowadziła w Kielcach z Koroną 3-1 i skończyło się 3-3. W ostatni weekend wielu pretendentów straciło punkty. Pogoń Szczecin przegrała u siebie z Zagłębiem Lubin 0-2, a pewnie wszyscy kibice myśleli, że zwycięży. Lech Poznań też się zaciął... Nie strzelił gola od 450 minut, licząc z Pucharem Polski... - No właśnie. Atak na tytuł mistrza Polski idzie faworytom bardzo wolno. Góra tabeli jest spłaszczona, a po minionej kolejce mógł być tam jeszcze większy ścisk. Do końca będzie duża rywalizacja. Na dodatek czołówka gra jeszcze między sobą. Kto wytrzyma ciśnienie i będzie w znakomitej formie w decydującym momencie sezonu, sięgnie po tytuł. Cieszą mnie te emocje, liga przyciąga coraz więcej kibiców. Cezary Kulesza: Mamy ciekawe zaplecze W miarę upływu sezonu, a na pewno po jego zakończeniu, powrócą rozmowy na temat przepisu o młodzieżowcu w ekstraklasie. Większość klubów jest za zniesieniem obecnego przepisu. A PZPN? - Ja wiem, że kluby chciałyby grać bez żadnych obciążeń. Ale co w zamian? Każdy przepis można zdjąć, tylko za chwilę może być tak, że nie zobaczymy w drużynie żadnego Polaka. Dlatego oczekujemy konkretnej deklaracji, co zamiast tego przepisu. Oczywiście, trzeba rozmawiać. Słuchamy, co mówi piłkarskie środowisko klubowe. Prezesi i zwłaszcza trenerzy nie chcą mieć ograniczeń. A my wiemy, że jeśli tego przepisu nie będzie, to stracą na tym nasze reprezentacje młodzieżowe. A propos piłki juniorskiej. W 2023 roku polski futbol osiągał sukcesy. Najwięcej mówiono o kadrze do lat 17, która dotarła do półfinału mistrzostw Europy. Pod koniec roku spisała się jednak znacznie gorzej w mistrzostwach świata w Indonezji... - Ci chłopcy pokazali, że potrafią grać w piłkę. Dotarli do półfinału na Węgrzech, gdzie przegrali z drużyną niemiecką, która nas zdominowała fizycznie. Ale uzyskaliśmy przepustkę na mundial. Poleciało 21 piłkarzy i - jak wiemy - czterech wróciło, ukaranych dyscyplinarnie za złe zachowanie. FIFA nie pozwoliła nam uzupełnić tej kadry. Zostało więc 17 piłkarzy, w tym trzech bramkarzy. Przed niektórymi meczami zawodnicy narzekali na dolegliwości zdrowotne, także żołądkowe. Ale zacisnęli zęby i grali. Nie zdobyliśmy żadnego punktu. To nauczka dla piłkarzy i dla nas, która jednak nie powinna przesłonić obrazu naszej piłki młodzieżowej. Mamy naprawdę ciekawe zaplecze. W ostatnim czasie głośno było w mediach o sprawie klubu Stomilanki Olsztyn. Byłe zawodniczki oskarżyły władze klubu o zaległości finansowe i niewłaściwe traktowanie. Podjął pan decyzję o odwołaniu Dariusza Maleszewskiego ze składu Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego. Mieliście wcześniej niepokojące sygnały z Olsztyna? - Nie. Do nas nic nie docierało. Może tylko gdzieś do prezesa klubu, a on dalej już tego nie przekazywał. Jak widzę, zawodniczki już nie wytrzymały napięcia i całej tej sytuacji. Powiedziały o tym publicznie. Szybko zareagowaliśmy. Teraz sprawę wyjaśniają nasze organy dyscyplinarne, czyli Komisja Dyscyplinarna oraz Adam Gilarski (Rzecznik Dyscyplinarny PZPN - PAP). Tę sprawę trzeba szczegółowo sprawdzić. A wiem, że pan Gilarski zrobi to bardzo sumiennie. Pragnę zapewnić, że osoby pokrzywdzone nie zostaną pozostawione w tej sytuacji same. Wyjaśnimy tę sprawę do końca. TVP będzie od nowego sezonu pokazywać - na mocy umowy z PZPN-em - m.in. rozgrywki Pucharu Polski i 1. ligi. Szefem TVP Sport został niedawno były rzecznik PZPN-u i reprezentacji Jakub Kwiatkowski, z którym federacja rozstała się w grudniu, na dodatek w niezbyt przyjaznych okolicznościach. Czy może to wpływać na obecne relacje PZPN-u z TVP? - Zapewniam, że z naszej strony przeszłe zdarzenia nie będą w żaden sposób wpływać na obecną współpracę. Patrzymy w przyszłość, będziemy realizować zapisy wynikające z umowy i jestem pewien, że tak samo postąpi druga strona. Mamy do siebie szacunek, jesteśmy profesjonalistami. Nie ma z naszej strony jakichś złośliwości. Zresztą już mieliśmy okazję się spotkać. Podkreślam - z mojej strony nie ma żadnego problemu. A jeśli chodzi o umowę, jesteśmy zadowoleni, podobnie jak kluby, bo transmisje meczów 1. ligi będą docierać do ponad 90 procent gospodarstw domowych. Działaczom klubów łatwiej będzie znaleźć nie tylko lokalnych, ale też ogólnokrajowych sponsorów. Rozmawiał: Maciej Białek