Po sześciu seriach eliminacyjnych gier "Biało-Czerwoni" na koncie strat mają dwie bramki. Obie ekipa prowadzona przez Jerzego Brzęczka straciła na Stadionie Stożice w Lublanie w ostatni piątek, gdzie polegliśmy 0-2. W pozostałych pięciu grach o punkty przeciwnicy nie byli nam w stanie wbić gola. Spośród wszystkich europejskich reprezentacji biorących udział w eliminacjach przyszłorocznych mistrzostw Europy, tylko Belgowie i Ukraińcy stracili mniej bramek, jedną, ale ci drudzy rozegrali o jedno spotkanie mniej niż Polska. Nie znaczy to, że do uwag naszych defensorów nie ma zastrzeżeń. Za mecz z Austrią na wysokie oceny zasłużył Kamil Glik, którego powrót po kontuzji pomógł w lepszej grze nie tylko formacji obronnej, ale całego zespołu. Do jego partnera ze środka Jana Bednarka jest za to sporo zastrzeżeń. Po meczu w Warszawie mówił o nich piłkarski ekspert Polsatu i były reprezentant Polski Artur Wichniarek. - Powrót do gry Kamila Glika, ostoi defensywy reprezentacji Polski dużo dał. Natomiast trzeba powiedzieć, że słabo i nerwowo z Austriakami zagrał Jan Bednarek. Jego wybijanie piłki na oślep nie predestynuje tego zawodnika do tego, żeby grać w pierwszej jedenastce reprezentacji Polski. Mówimy przecież o zawodniku, który gra w Premier League. Mierzy się z takimi graczami, jak Firmino, Salah, Mane, Aguero czyli zawodnikami o znacznie większej klasie, niż nasz poniedziałkowy rywal. W meczach w lidze angielskiej nie gra w ten sposób. To musi poprawić, bo nie możemy przecież w ten sposób tracić piłek w momencie, kiedy je odzyskujemy - mówi Wichniarek. Oby w październikowych eliminacyjnych meczach z Łotwą na wyjeździe i kilka dni później z Macedonią Północną u siebie nasi znowu zagrali na zero z tyłu. zich