- Spotkały się dwie teoretycznie najlepsze drużyny w grupie i skończyło się remisem. Stworzyliśmy naprawdę więcej sytuacji. Ja sam miałem dwie, Robert miał kapitalną okazję, Dawid Kownacki też miał swoją szansę w drugiej połowie, gdy piłka tańczyła na linii bramkowej. Zabrakło szczęścia. Wyliczyłem cztery sytuacje - podkreślał Kamil Glik. Kolejne zdania, jakie wypowiedział zabrzmiały bardzo mocno: - Z tą krytyką w stosunku do trenera Brzęczka to jest przesada. Wszyscy z nim i z całym sztabem, że tak powiem, "jadą". Myślę, że trener na to nie zasługuje. Bardzo mocno analizuje mecze, wykonują dobrą robotę, oglądają wszystkie nasze spotkania ligowe. Apelowałbym o to, aby w taki sposób jego i nas nie traktować - wygłosił swój apel doświadczony stoper "Biało-Czerwonych". Zapytany przez nas o to, czy grając z nim w składzie udałoby się podtrzymać passę bez straconej bramki w Słowenii, odparł: - Nie wiem. Nieelegancko jest mi to oceniać. Po to jest 23 zawodników w reprezentacji, czy w każdej innej drużynie, że gdy jeden wypada, to inny musi go zastąpić. Ja robię swoje, zawsze wchodzę i staram się dawać jak najwięcej zarówno reprezentacji, jak i mojemu klubowi - tłumaczył. Znamienne jest też to, iż Michał Pazdan, który starał się zastąpić Glika w Lublanie, w spotkaniu z Austrią nie zmieścił się na ławce rezerwowych, musiał powędrować na trybuny. Z PGE Narodowego Michał Białoński, Michał Zichlarz, Piotr Jawor