- Może ci, którzy dotąd stali za plecami kolegów, wykorzystają okazję, żeby zrobić dla drużyny coś ważnego? - zapytał retorycznie Robert Lewandowski zagadnięty o plagę urazów w zespole narodowym. Na konferencji prasowej kapitan uśmiechał się często. Mówił o szacunku do Albańczyków, jednocześnie dodał: "my potrzebujemy trzech punktów". Zabrzmiało to jasno. Miejsca na kompromis w czwartek nie ma. Polska - Albania. Czas płynie szybko dla Lewandowskiego Nic więcej nie będzie miało znaczenia. Ani styl, ani liczba bramek, ani nawet popełnionych błędów. Polacy muszą zwyciężyć wszelkimi sposobami: po grze ładnej, lub brzydkiej, żeby liczyć się w walce o mistrzostwa w Katarze. Dla Lewandowskiego Katar może być ostatnią mundialową szansą. W 2026 roku będzie piłkarzem 38-letnim. I choć zapewnia, że wyniki badań wydolnościowych ma najlepsze w życiu, trudno przypuszczać, by upływ czasu nie miał tu nic do rzeczy. Sytuacja Lewandowskiego w kadrze i w klubie zaczyna się niebezpiecznie polaryzować. Po Euro 2016 była chwila optymizmu. Polacy dotarli do ćwierćfinału przegrywając z Portugalią po serii rzutów karnych. Lewandowski nie wypadł we Francji olśniewająco, miał więc spory margines do poprawy. Mundial w Rosji i Euro 2020 musiały uprzytomnić jednemu z najlepszych piłkarzy świata, że spełnienie marzeń w drużynie narodowej może okazać się niemożliwe. Lewandowski jest tylko przykładem. Najbardziej jaskrawym z racji osiągnięć w Bayernie. Poprawienie rekordów indywidualnych (122 występy, 69 zdobytych goli) nie zastąpi sukcesu z drużyną. To samo dotyczy Kamila Glika, czy Grzegorza Krychowiaka - każdy z nich zagrał w reprezentacji ponad 80 razy. Dla nich czas płynie szybciej, niczego nie mogą odkładać na później. To pokazuje jak ważny jest mecz z Albańczykami, który może odebrać Polakom nadzieje mundialowe. Polska - Albania. Wygrać lub wygrać Ważny jest także dla kibiców drużyny narodowej, którzy przeżyli ostatnio dość rozczarowań. Pod wodzą Jerzego Brzęczka kadra grała bojaźliwie, ale sposób w jaki traci gole po jego dymisji, kapitan nazwał głupim. Paulo Sousa miał dokonać rewolucji w sposobie grania i myślenia, póki co wychodzi z tego groch z kapustą. Jakby polscy piłkarze zmuszeni byli robić na boisku coś głęboko sprzecznego z ich naturą. Może to kwestia czasu i zrozumienia koncepcji portugalskiego selekcjonera? Futbol daje mu w czwartek drugą szansę, trzeciej może jednak nie być. Nowy prezes PZPN Cezary Kulesza ogłosił, że porażka w walce o Katar będzie końcem Sousy w Polsce. Trudno sobie wyobrazić kto mógłby go zastąpić, by zwrócić kibicom nadzieję. Za rogiem czai się więc chaos i kryzys w zespole narodowym, który jest jedynym polskim przyczółkiem w cywilizowanej piłce. Albania to drużyna solidna, nieźle zorganizowana. Nie traci wielu bramek. W czwartek na Stadionie Narodowym jej bramkarz musi sięgnąć do siatki o jeden raz więcej niż Wojciech Szczęsny. Zawodnik Juventusu nie był atutem Polski na Euro 2020, w nowy sezon Serie A wszedł fatalnie. Jest okazja, by udowodnił, iż legendarny już mecz z Niemcami w 2014 roku nie był pojedynczym wystrzałem. Polakom marzy się dobry wynik przeciw Anglikom 8 września. Jak zauważył Lewandowski trzeba do niego przystąpić z sześcioma punktami zdobytymi na Albanii i San Marino. Wtedy starcie z wicemistrzami Europy może być ekscytujące. A rehabilitacja za Euro 2020 dla weteranów drużyny będzie miała sens. Gdyby nie dali rady w meczu na Stadionie Narodowym 69. drużynie rankingu FIFA, zapanuje poczucie beznadziei. Próbować odrobić na Anglikach to, co się straciło na Albańczykach, jest misją niemożliwą. I niepotrzebną. Jak mawiają Hiszpanie: w czwartek trzeba wygrać lub wygrać. Innego wyjścia nie ma.Dariusz Wołowski