Andrzej Klemba, Interia: Widać w reprezentacji Polski rękę trenera Michała Probierza? Mariusz Lewandowski: Nie lubię takich określeń. Po prostu selekcjoner prowadzi kadrę po swojemu. Ma własne przemyślenia, które czasem dla wielu mogą wydawać się nieoczywiste. Chce wdrażać swoje pomysły i to robi. Jak na razie nie widzę żadnych nerwowych ruchów ze strony trenera Probierza. Bardziej chodziło mi o to, że w kadrze jest sporo piłkarzy, którzy do tej pory nie stanowili trzonu zespołu jak Nicola Zalewski, Bartosz Slisz, Jakub Piotrkowski, Paweł Dawidowicz, Jakub Moder czy nawet Jakub Kiwior. - Rzeczywiście następuje zmiana generacyjna w reprezentacji i trener Probierz ma właśnie takie dość trudne zdanie. Z jednej strony przemeblować kadrę, a z drugiej awansować na mistrzostwa Europy. Widać, że nie boi się tego zadania. Zespół, który wystawił na Estonię, zrealizował cel. Teraz poprzeczka będzie zawieszona wyżej, ale też można ją pokonać. Jestem pełen optymizmu przed meczem z Walią. Rzeczywiście wielu z tych zawodników, o których pan wspomniał, nie ma wielkiego doświadczenia w reprezentacji, a tym bardziej na dużych imprezach i w spotkaniach o takim ciężarze gatunkowym. Ale obok nich są piłkarze, którzy grali nawet po dwa razy w mistrzostwach świata i na Euro. Efektownie wygraliśmy z Estonią. Na co zwrócił pan uwagę? - Zabrakło mi jednej ważnej rzeczy. Nie sprawdziliśmy, jak zespół pracuje w obronie, bo nie mieliśmy jak. Niestety, Estonia to był rywal o dwie, trzy klasy słabszy i nawet nie próbował za bardzo atakować. Było za mało momentów, by przekonać się, jak czujemy się w obronie. Nie mogliśmy się cofnąć i spróbować kontrataku. Byliśmy zmuszeni do ataku pozycyjnego i właściwie nie było okazji sprawdzić, jak reagujemy w fazach przejściowych. Straciliśmy jednak bramkę i to też jest sygnał, że trzeba to mocno przeanalizować. Z Walią na pewno dużo częściej będziemy przechodzić z obrony do ataku i z ataku do obrony. To są niezwykle ważne momenty. To może pokazać, gdzie mamy mankamenty. Oby rywal ich nie wykorzystał. 15 lat temu grał pan w Cardiff przeciwko Walii. Polska wygrała po bramce Rogera. Często jednak słyszymy, że kadrze trudno się gra z drużynami z Wysp Brytyjskich. Trzeba się nastawić na ostrą grę i pracę łokciami? - Jestem przekonany, że atmosfera będzie bardzo dobra. Nas wtedy pchała do przodu. Będzie dużo walki, nerwów, ale właśnie trzeba zachować zimną krew i dużo myśleć na boisku. Trener Probierz na pewno będzie miał plan i spróbuje czymś zaskoczyć rywali. Nie sądzę, że rzucimy się na hurra i się otworzymy. Czy będzie ostro? Tak się utarło, że futbol na Wyspach to tylko walka w powietrzu. Czasem zawodnicy są bardziej agresywni, ale czasem górę bierze taktyka i technika. Jeśli będą sypały się iskry, a kości trzeszczały, to łatwo o podkręcenie atmosfery. Trzeba wtedy zadbać o to, by nikomu "nie przepaliły się styki". Jak jednak wspomniałem, mamy w zespole doświadczonych zawodników. W drugiej połowie roku sporo krytyki spadło na Roberta Lewandowskiego, który zawodził zarówno w kadrze, jak i w Barcelonie. To już chyba za nim? - Wielu się wydaje, że Robert będzie strzelał po trzy, cztery bramki każdemu rywalowi, a jak już w dwóch meczach nie trafi, to zaczyna się szukanie sensacji. Z Estonią swoim zachowaniem na boisku otwierał miejsce dla innych i oni korzystali. Pociągnął zespół do zwycięstwa. Wierzę też, że w Cardiff, w meczu o tak dużą stawkę znów stanie na wysokości zadania. Rozmawiał Andrzej Klemba Tekstowa relacja "na żywo" z meczu Walia - Polska w finale baraży o Euro 2024 w Interii