Polacy już nie kochają Ameryki? Michalik: „USA to potęga. MŚ 2026 będą wspaniałe!”
W 2026 roku mistrzostwa świata odbędą się na stadionach w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku. Na turnieju zagra rekordowa liczba drużyn - aż 48, a niektóre mecze zaczynać będą się późno w nocy. Czy jest się czego obawiać? - Wszyscy patrzą na Amerykę, tylko niektórzy się oszukują. W Polsce bywam często i nawet popkulturowe wzorce są stałe. Przychodzą zza Wielkiej Wody. W USA dzieje się dużo rzeczy nieprzyjemnych. Ale Stany Zjednoczone nigdy nie przestaną być potęgą, święcie jestem o tym przekonany i nie podważałbym ich roli. Przed MŚ 2026 tu wszyscy szykują się na „entertainment” - mówi Janusz Michallik, były 44-krotny reprezentant USA, komentator sportowy współpracujący z telewizją ESPN i TVP, w rozmowie z Interią.
Pan mieszka w Stanach Zjednoczonych, więc tego nie doświadczy, ale dla wielu polskich kibiców mistrzostwa świata 2026 będą turniejem walki ze snem.
Janusz Michallik, były 44-krotny reprezentant USA i komentator sportowy współpracujący z telewizją ESPN: - Pamiętam mundial 1994. Pierwszy w Stanach Zjednoczonych. Amerykańska piłka raczkowała. Nikt nie wiedział, czego się spodziewać. Jedna wielka niewiadoma. Do meczów reprezentacji ludzie naturalnie podchodzili patriotycznie. Obawiano się jednak, jak lokalni kibice podejdą do spotkań innych drużyn, czy będą nimi w ogóle zainteresowani. Niesłusznie. Wszystko przebiegło doskonale. W Europie też ludzie uważnie śledzili MŚ 94', nawet pomimo różnic w strefach czasowych. Finał rozgrywano o 12:30, specjalnie pod nich. Wielu uważa, że to był jeden z trzech najlepszych mundiali w historii.
Nie mogę tego pamiętać, ale MŚ 94' obfitowały w tragiczne symbole: zamordowany później przez kartele Andres Escobar z Kolumbii leżący na plecach po samobóju, Diego Maradona przyłapany na dopingu, Roberto Baggio klęczący po nietrafionym rzucie karnym w finale z Brazylią...
- Finał na zjawiskowym Rose Bowl. Dla FIFA to była niemożliwa bonanza. Dla federacji USA też żyła złota. Byłem wtedy w zarządzie fundacji, na którą amerykański związek przekazał 50 milionów dolarów. Ona dalej istnieje, buduje boiska dla dzieci, w różnych miastach, żeby piłka w Stanach Zjednoczonych się - rozwijała. Kiedyś wspomagała nawet MLS. Nie sądzę, żeby w 2026 wielkim problemem były godziny rozgrywania meczów, to zazwyczaj jest gruntownie przemyślane i dostosowywane pod kibiców. Mundial oglądany będzie zawsze i wszędzie, mieliśmy przecież Koreę Południową i Japonię w 2002, Brazylię w 2014, nie narzekaliśmy.
Na mundial 1994 mógł pan pojechać, ale o braku powołania dowiedział się pan na trzy dni przed startem turnieju...
- Zawodowa tragedia. Największa porażka kariery. Byłem w drużynie stworzonej przez Borę Milutinovicia od pierwszego jej spotkania w Kolorado z Urugwajem. Dla USA zagrałem 44 razy. Gdybym wpadł do kadry pod sam koniec przygotowań MŚ 94', nie czułbym się tak zawiedziony, bo zostawiłem na boisku sporo serducha i miałem prawo czuć się rozgoryczony. Na szczęście, zacząłem wtedy komentować mecze z Dariuszem Szpakowskim w TVP, do której po latach wróciłem, ostatecznie więc wyszło coś z tego pozytywnego.
Jak bardzo zmieniły się Stany Zjednoczone przez ostatnie trzydzieści lat?
- Świat się zmienił. Nie wiem, czy na lepsze. Stany Zjednoczone w latach dziewięćdziesiątych na pewno były spokojniejsze. W 1994 roku żyło się łatwiej i przyjemniej niż w 2024, ale nie zamierzam się na to obrażać. Każdy starszy człowiek powie przecież to samo: „Kiedyś było lepiej”.
MŚ 94' były podsumowaniem ery globalnego zachłyśnięcia się amerykańską estetyką i popkulturą. Wszystko, co wywodziło się ze Stanów Zjednoczonych, mogło wydawać się reszcie świata bardziej kolorowe - McDonald's, Coca-Cola i jak w „Krwawym Sporcie”: „Ok! USA!”. Czasy tego bezkrytycznego zachwytu już chyba minęły, prawda?
- W dalszym ciągu wszyscy patrzą na Amerykę, tylko niektórzy się oszukują. W Polsce bywam często i nawet popkulturowe wzorce są stałe. Przychodzą zza Wielkiej Wody. W USA dzieje się dużo rzeczy nieprzyjemnych. W Europie oczywiście też. Ale Stany Zjednoczone nigdy nie przestaną być potęgą, święcie jestem o tym przekonany i nie podważałbym ich roli.
Ale Polska jest nowoczesnym krajem, który ostatecznie wyrwał się ze szponów PRL...
- I amerykańskie drobiazgi Polakom już nie imponują. Kiedyś w Polsce nie było nic, a teraz jest wszystko. Ale w moim przekonaniu USA niezmiennie ma olbrzymi wpływ na cały świat, który powiela mnóstwo tutejszych rozwiązań i pomysłów.
Na MŚ 26' zobaczymy gigantomanię po amerykańsku. Pierwszy raz na mundialu zagra aż 48 reprezentacji.
- Przekonamy się, jaka będzie odpowiedź widzów nie na hity typu Anglia-Francja i Brazylia-Argentyna, tylko na mecze bardziej egzotycznych drużyn z strefy CONCACAF i AFC, które na papierze nie będą wyglądać już tak ciekawie. Czy stadiony w USA, Kanadzie i Meksyku będą wypełnione? Tego nie wiem. MetLife Stadium w Nowym Jorku, MetLife Stadium w Dallas, Estadio Azteca w Meksyku to obiekty na ponad 80 tysięcy kibiców. Arrowhead Stadium w Kansas City, NRG Stadium w Houston, Mercedes-Benz Stadium w Atlancie, SoFi Stadium w Los Angeles na ponad 70. W Filadelfii, San Francisco, Bostonie, Miami na ponad 60 tysięcy. Skromniejsze stadiony są za to w Seattle, Vancouver, Monterrey, Guadalajarze i Toronto. Przypuszczam, że FIFA już po losowaniu mądrze to wszystko rozplanuje. 16 nowych reprezentacji względem mundialu w Katarze to nie tragedia, przynajmniej połowa z nich będzie mocna, tylko do tej pory miała zablokowaną lub utrudnioną drogę na mistrzostwa świata. Włosi czasami się nie kwalifikowali. Nieważne, w Stanach Zjednoczonych jest zapotrzebowanie na piłkę, powstanie wielki spektakl, przyjadą miliony ludzi z różnych kontynentów, nie trzeba będzie ich do takiej kibicowskiej wycieczki nawet szczególnie przekonywać, bo to ekstra państwo.
Reprezentacja USA celuje w historyczny wynik. Drużynę zbudowali pod MŚ 26' - Weston McKennie z i Christian Pulisić to rocznik 1998, Timothy Weah - 2000, Malik Tillman i Yunus Musah - 2002, Ricardo Pepi - 2003. Są piłkarze z Premier League, La Ligi, Ligue 1, Milanu, Juventusu, innych klubów Serie A. Na ławce trenerskiej gwiazda - Mauricio Pochettino, który wcześniej prowadził Chelsea, PSG i Tottenham.
- Będzie presja na więcej niż 1/8 fazy pucharowej, gdzie Amerykanie kończyli w Katarze, Brazylii i RPA. Na MŚ 22' grali bardzo dobrze, zaskoczyli nas tu wszystkich. Jako były reprezentant, komentator ESPN często rozmawiałem z różnymi ludźmi w środowisku i niemal cały czas powtarzaliśmy: „Chcemy stylowej drużyny”. Śmieszne, bo bliźniacze oczekiwanie mamy wobec Polski, nie?
Tak, ale wolę posłuchać o USA.
Pamiętaliśmy, że Stany Zjednoczone nie zakwalifikowały się na mundial w Rosji, a na wcześniejszych turniejach głównie się broniły. W Brazylii był taki mecz z Belgią, kiedy Tim Howard obronił szesnaście czy siedemnaście strzałów. Kadra USA została zmiażdżona, brzydkie to było. W Katarze nadeszła wyczekiwana odmiana - rozgrywanie piłki, składne akcje, wysokie posiadanie piłki. Powalczyli i długimi momentami przeważali nawet w spotkaniu z Holandią, choć już widać było, że faza grupowa kosztowała amerykańskich piłkarzy mnóstwo sił. Zabrakło ostatniego podania i wykończenia w „16”, ale to akurat problem wszystkich. Pochettino nad tym musi pracować. Ostatnio w przekonującym stylu wygrał z Jamajką w St. Louis. Ktoś powie, że to tylko Jamajka. Ale tam Bailey z Aston Villi, Hayden z Newcastle, prawie cała drużyna z Championship czy MLS. Pochettino pracuje z utalentowanymi zawodnikami. Na MŚ 26' będą potrzebowali trochę szczęścia, wymagania wobec nich będą duże i wcale niewyssane z palca.
Zaskoczą?
- W Stanach Zjednoczonych liczy się tylko numer jeden. W piłce nożnej inaczej się na to patrzy, ale zwykły człowiek nie będzie o tym wiedział. Na igrzyskach olimpijskich od każdego amerykańskiego sportowca wymagany jest złoty medal. Często w lekkoatletycznych konkurencjach wygrywa ktoś, o kim szary kibic nic nie wie. Oglądamy jakiś bieg na 400 metrów i nagle: „O, Amerykanin”. I w USA nikogo nie obchodzi, że to nieznany biegacz z jakiegoś uniwersytetu. Występuje z napisem „USA”, więc ma wygrać i już, rodzi się bohater z niczego. Naród na MŚ 26' oczekiwać będzie czegoś więcej niż wygranego meczu.
Kiedy w telewizji odpala się MLS, NBA, NFL, MLB czy NHL, widzi się, że to nie są mecze, tylko widowiska sportowe, opakowane i obliczone na rozrywkę, zabawianie odbiorcy. Zakochamy się w tym, co zaserwują nam Amerykanie na mistrzostwach świata?
- Zwykły Amerykanin będzie bardzo zainteresowany mundialem. Warunek? Jego reprezentacja musi wygrywać. Turniej będzie wtedy niebywale pompowany, a w tym oni są najlepsi na świecie. Mainstream wchłonie „soccera”, na okrągło w moim ESPN, a przede wszystkim w CBS, NBC, ABC, CNN. Będzie rewelacja, jak w 1994. Tak jest zawsze, gdy grają Amerykanki.
Mistrzynie świata z 1991, 1999, 2015 i 2019 roku.
- Świat się zatrzymuje, jak podczas ostatnich igrzysk olimpijskich, kiedy trenerka Emma Hayes dokonała niemożliwego. Reprezentacja USA znajdowała się w kompletnej przebudowie, miała ogromne problemy, a tu nagle złoty medal, o którym mówili wszyscy, oglądalność biła rekordy. W ESPN komentuję żeńską piłkę i tu naprawdę nie ma znaczenia, czy mężczyźni, czy kobiety, jeśli są sukcesy.
W USA trwa boom na piłkę kobiecą.
- Tony DiCicco, trener mistrzowskiej reprezentacji z 1999 roku, kiedy to Brandi Chastain po decydującym rzucie karnym w finale zdjęła koszulkę, o czym słyszał chyba każdy, kto choć trochę interesuje się piłką nożną, był moim najlepszym przyjacielem. Niestety, w 2017 umarł, młodo, za młodo. Prowadziliśmy z DiCicco razem klub, często o żeńskim futbolu dyskutowaliśmy, widziałem wzrost tej dyscypliny. Amerykanki bardzo często wygrywały mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskiego, nie było w tym przypadku. Na IO w Paryżu jednak zaskoczyły. Hayes miała zaledwie dwa miesiące na przygotowania i sprostała wyzwaniu. Amerykanie liczą, że podobny szał zapanuje na MŚ 26'.
Miejmy nadzieję, że na mundialu zobaczymy Polaków.
- I nie jest powiedziane, że po awansie będą grali w Stanach Zjednoczonych.
Pięć grup rozgrywać będzie swoje mecze w regionie wschodnim - Atlanta, Miami, Toronto, Boston, Filadelfia, Nowy Jork, cztery w regionie centralnym - Meksyk, Guadalajara, Monterrey, Houston, Dallas, Kansas City, a trzy w regionie zachodnim - Vancouver, Seattle, San Francisco, Los Angeles.
- Szkoda, że nie ma Chicago, nad czym wielu ubolewało. Polonia zrobiłaby kapitalną atmosferę. FIFA bierze takie rzeczy pod uwagę. Jest niby w jakimś stopniu polski Nowy Jork, ale on się rozpłynie, jak zakwalifikują się Włosi albo Irlandczycy. Nie zdziwię się, jak Biało-Czerwoni wylądują w Kanadzie albo Meksyku.
Gdzie jest najlepszy klimat na piłkę?
- W Seattle na Lumen Field, ale wszędzie stadiony są nowoczesne i piękne. Czekam na Latynosów w Miami. Nie można też do końca przywiązywać się do klimatu piłkarskich miast Ameryki, bo na mundialu atmosferę wytworzą kibice przyjezdni. Anglicy czy Włosi zaczarują nawet najbardziej nudziarski obiekt. Argentyńczycy i Meksykanie potrafili obudzić katarskie trybuny. Fani z Arabii Saudyjskiej i Maroka tak samo. FIFA w USA postara się odpowiednio tym zarządzać, żeby latania nie było zbyt dużo, również w fazie pucharowej, ale też właśnie pod kątem kibicowskim. Ogromnym problemem będzie za to pogoda...
Żar lejący się z nieba.
- Nie wszystkie stadiony są zadaszone. W Meksyku trzeba będzie grać na wysokościach, powietrze w stolicy tam stoi, żadnego przewiewu. W 1994 to był problem w USA, tym bardziej że grali często w okolicach południa. Na MŚ 26' też nie będzie zmiłuj, dusznota i temperatury nieprawdopodobne, dla piłkarzy łatwe to nie będzie, dla kibiców może jeszcze gorzej. Na razie nikt jeszcze w Ameryce jednak o tym nie myśli, za wcześnie na to. FIFA skupia się zresztą na razie na Klubowych Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej 2025, które w USA odbędą się na przełomie czerwca i lipca.
Polska i Ukraina przed Euro 2012 budowały autostrady, hotele i stadiony. Katar na MŚ 2022 wydał 220 miliardów dolarów i wokół mundialu powstał de facto cały kraj. Amerykanie raczej należą do grupy gospodarzy, którzy przed wielkim turniejem nie muszą inwestować wielkich pieniędzy w infrastrukturę.
- Raczej wszystko mają. Niczego im nie brakuje. To wielki kraj, na kilku stadionach dawno nie byłem, ale nie słyszę, żeby cokolwiek mówiło się o jakichś wielkich inwestycjach w infrastrukturę. Czytam, że omawiane są plany logistyczne, ale większość obiektów leży w centrach miast, więc dojazd do nich powinien być łatwy. Amerykanie szykują się na „entertainment”.
Gianni Infantino po wyborach w USA gratulował zwycięstwa Donaldowi Trumpowi. Prezydent USA ma hasło: „Make America Great Again”. Pod tym znakiem przebiegną MŚ 26'?
- Polityką się nie zajmuję i o polityce nie rozmawiam.
Dlatego o politykę nie pytam!
- Nie będzie miała żadnego widocznego wpływu na sport. To będzie impreza, do której ktokolwiek będzie potrzebował prezydenta. Jeśli Amerykanie będą grali dobrze, cały kraj za tym będzie.
To ostatnia szansa dla soccera, żeby prześcignąć futbol amerykański, baseball i koszykówkę?
- Nie, to niemożliwe. NFL nigdy nie da się prześcignąć, kultury narodu się nie oszuka, nie za mojego życia. Ale MŚ 26' przynajmniej przez kilka miesięcy staną się najważniejszym tematem sportowym w kraju. Amerykanie lubią być w centrum świata.