Polacy świetnie rozpoczęli eliminacje - na inaugurację pokonali 3:0 Kosowo. To dawało nadzieje, że nie powinno też być problemów w Estonii, która wcześniej z reprezentacją z Bałkanów przegrała. Jednak w kolejnym meczu u siebie Estończycy zremisowali 1:1 z Bułgarią i to powinno dać biało-czerwonym do myślenia. I faktycznie podopieczni trenera Michała Probierza osiągnęli przewagę, byli częściej przy piłce, ale mieli problemy z finalizacją. Bardzo aktywny był Filip Marchwiński, ale nie miał odpowiedniego wsparcia. Kilka razy groźnie zaatakował, ale jednym efektem był strzał głową, który obronił bramkarz gospodarzy. Próbował też indywidualnych akcji Michał Rakoczy, ale też nie udało mu się zdobyć gola. Najlepszą okazję w 29. minucie stworzył Mateusz Łęgowski - sprytnie zagrał w pole karne, Marchwiński opanował piłkę, ale znów górą był Kaur Kivila. Wydawało się, że Polacy są coraz bliżej gola, ale obrona Estonii dobrze interweniowała, choć czas szczęśliwie, bo niewiele zabrakło, by do własnej bramki piłkę skierował Alex Liit. W 42. minucie Polacy pomysłowo rozegrali rzut wolny - Jan Biegański mocno strzelił z około 25 metrów, ale w środek bramki i bramkarz Estonii choć z trudem, to odbił piłkę. Po chwili Bartłomiej Kłudka precyzyjnie dośrodkował, Filip Szymczak przyjął piłkę na klatkę i uderzył z powietrza tuż nad poprzeczką. Polakom wszystko szło nieźle do momentu podania w pole karne. Tam jednak obrona Estonii zdawała egzamin. Na początku drugiej połowy dwa razy lewą stroną próbował Kajetan Szmyt i obrońcy poradzili sobie z jego zagraniami. Minęła godzina i wciąż nic nie wynikało z przewagi młodych Polaków. W 63. minucie trener Michał Probierz wprowadził pierwszych rezerwowych - weszli napastnik Szymon Włodarczyk i pomocnik Tomasz Wójtowicz. Jego zawodnicy dalej jednak bili głową w mur, a nawet kilka razy rywale stworzyli zagrożenie. Szkoleniowiec robił kolejne ofensywne zmiany i czekał na efekty. Polacy byli coraz bardziej zdesperowani. W 80. minucie długie podanie do Szymczaka, który był już przed bramkarzem i próbował wymusić rzut karny, ale sędzia nie dał się nabrać. Za chwilę już nie kombinował i po dośrodkowaniu Oyedele zawodnik Lecha strzałem głową dał biało-czerwonym prowadzenie. Podwyższyć pownien Marchwiński, ale bramkarz Estonii obronił.