Szwedzki dziennikarz Patrick Ekwall poinformował rano, że w składzie ich reprezentacji dojdzie do czterech zmian, a największym zaskoczeniem ma być występ od pierwszej minuty Jespera Karlströma. Pomocnik Lecha ma bowiem nikłe doświadczenie z gry w narodowych barwach, to będzie dopiero trzeci jego oficjalny występ w ekipie "Trzech Koron". Pierwszy zanotował cztery lata temu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdy de facto rezerwowa kadra Szwecji grała z rezerwową kadrą Danii i wygrała 1-0. Był wtedy 22-letnim graczem Djurgårdens IF - przeważnie już podstawowym, choć o grze drużyny zaczął poważnie decydować w kolejnym roku. Jesienią 2019 roku Karlström ze swoim klubem wywalczył mistrzostwo kraju, w kolejnym roku był już kapitanem zespołu. I wtedy właśnie, co dla Szwedów stanowiło spore zaskoczenie, zdecydował się na transfer do Polski. Już po zakończeniu sezonu, w Szwecji gra się systemem wiosna-jesień, podpisał umowę z Lechem Poznań, który dobrze radził sobie w pucharach, ale kompletnie zawalał ligę. "Kolejorz" zapłacił za nowego pomocnika ok. 800 tys. euro, a dziś serwis transfermarkt wycenia wartość Szweda na 1,8 miliona euro. Lech może więc jeszcze sporo na tym graczu zarobić. Kiepski początek Szweda w Polsce Jesper Karlström trafił do Poznania z jasnym zadaniem - zastąpienia Jakuba Modera, którego chwilę wcześniej Lech sprzedał do Brighton za grube miliony. Tymczasem pierwsze pół roku miał bardzo słabe, podobnie jak cały zespół. Zadebiutował w meczu z Górnikiem w Zabrzu i już po 3. minutach mógł się pożegnać z boiskiem. Bardzo ostry faul piłkarza sędzia Tomasz Kwiatkowski "wycenił" jednak tylko na żółtą kartkę. W kolejnych tygodniach szwedzki pomocnik był już spokojniejszy, ale na boisku nie mógł się odnaleźć. Zmiana trenera z Dariusza Żurawia na Macieja Skorżę też niewiele dała, bo nowy szkoleniowiec w swoim debiucie zdjął Karlström już po połowie meczu z Rakowem, a w kolejnym z Lechią wpuścił go dopiero w samej końcówce. Z taką dyspozycją piłkarz nie miałby najmniejszych szans na powołanie do narodowej reprezentacji. Maciej Skorża zauroczony przemianą Karlströma Co się więc zmieniło latem, że nagle Karlström stał się absolutnie podstawowym graczem "Kolejorza", od którego Skorża zaczyna ustalanie skład? - Jak przypomnę sobie Jespera, jak wyglądał w kwietniu, gdy przejmowałem Lecha, jaką on drogę przeszedł... No fajnie ci zawodnicy się rozwinęli - mówił niedawno Skorża, nawiązując też do Bartosza Salamona i Antonio Milicia. Salamon i Karlström tak się rozwinęli, że zasłużyli na pierwsze po latach powołanie do reprezentacji Szwecji i Polski. Milić na powołanie do kadry Chorwacji wciąż czeka - po raz ostatni zagrał w niej ponad trzy lata temu na Wembley przeciwko Anglii. W polskiej Ekstraklasie rzadko się zdarza, by piłkarz z dobrego piłkarsko kraju zdołał się na tyle pokazać, by trafić do reprezentacji. Udało się to choćby Chorwatowi Josipowi Juranoviciowi z Legii czy Duńczykowi Christianowi Gytkjaerowi z Lecha. Karlström vs Moder - kto dziś będzie górą? Jeśli, jak przewiduje Patrick Ekwall, Karlström zagra od początku w meczu z Polską, zmierzy się z Jakubem Moderem, którego w Lechu przecież zastąpił. Kibice długo tęsknili za "Modziem", bo ten dawał drużynie sporo jakości w ofensywie - strzelał, asystował, potrafił przerzucić piłką "na nos" na 40 metrów. Szwed dość długo pokazywał tylko walory ofensywne, ale to już się zmieniło. To on decyduje o szybkości gry Lecha, jest świetny w odbiorach, coraz częściej potrafi odnaleźć się polu karnym. Obu piłkarzy już rok temu porównał obecny kapitan Lecha, także Szwed, Mikael Ishak. - Jakub grał bardziej ofensywnie, w tej ofensywie był fantastyczny, ale w defensywie nie zawsze byliśmy na swoim miejscu. Pod tym względem Jesper pokazał swoje zalety i pomaga obronie. Dał więcej miejsca pomocnikom, którzy grają przed nim - tak, by mogli robić to, w czym są dobrzy. Wszedł do zespołu bardzo, bardzo dobrze. Kojarzyłem go z ligi szwedzkiej, ale gdy teraz widzę go codziennie na treningach, gdy obserwuję, jak zamyka rywalom przestrzeń w środku pola, to robi wrażenie - mówił Ishak w rozmowie z fotbollskanalen. Który z nich lepiej wypadnie na Stadionie Śląskim? Karlström miał w Szwecji problemy, w Polsce jest szczęśliwy Jesienią zeszłego roku piłkarz Lecha wystąpił w podcaście Lundh i zdradził, że jeszcze grając w Sztokholmie miał olbrzymie problemy z hazardem. Stracił około miliona koron szwedzkich, czyli mniej więcej pół miliona złotych, a uzależnił się od niego już w wieku 15 lat. - Byłem tak pogrążony w g...e, miałem takie długi, że nie miałem już wyjścia i musiałem porozmawiać o swoim uzależnieniu z kimś z mojego klubu, z Djurgårdens IF. Uratowała mnie moja rodzina i przyjaciele, na ich czele byli dyrektor sportowy klubu "Bosse" Andersson i prezes Henrik Berggren - podkreślał Jesper Karlström. Wyszedł z tego na prostą, a nie wszyscy kibice wiedzą, że piłkarz ten jest też diabetykiem. O tym, że ma tę nieuleczalną chorobę, dowiedział się jako nastolatek. - Zauważyłem, że gdy grałem w piłkę, wciąż chciało mi się pić i często biegałem do toalety - wspominał. Powiedział o tym mamie, a ta wysłała go na badania, które potwierdziły cukrzycę. - Zadałem wtedy lekarzowi pytanie, czy jako diabetyk będę mógł grać w piłkę. Dowiedziałem się, że jak najbardziej - przyznał. Musi więc trzymać się twardego reżimu, większego niż inni piłkarze, jeść w równych odstępach czasu, zdrowo. W Poznaniu Karlström wspomaga dzieci z grupy CukierAsy - także uprawiające futbol mimo cukrzycy. Był nawet na ich treningu. Jesper Karlström zachęca Szwedów do gry w... Polsce Sam piłkarz często zaznacza, że w Polsce czuje się znakomicie. W wywiadzie dla "Dagens Nyheter" na początku tego roku mówił tak: - Miałem spore wątpliwości, czy opuszczać Szwecję, ale teraz muszę przyznać, że Poznań to nowoczesne i przyjazne miasto. Żyje mi się tutaj podobnie jak w Sztokholmie, uczę się polskiego i Poznań staje się powoli moim drugim domem. Podkreślał przy tym niesamowity doping, który prezentują kibice Lecha, a zapewne z podobnym zmierzy się dziś w Chorzowie. - Kibice są niesamowici, nieważne czy gramy u siebie, czy na wyjeździe. W Szwecji też mamy dobrych kibiców, ale tutaj to jest prawdziwy szał - stwierdził Karlström i zachęcił szwedzkich graczy do... przyjazdu do Polski. - Czuję, że się tutaj rozwijam, trener i klub mi zaufali. Gram w każdym spotkaniu, to daje mi pewność siebie. A poziom jest na tyle wysoki, że moi rodacy spokojnie mogą tu przyjeżdżać i tego nie pożałują - powiedział. Już wtedy zapewniał, że jego celem jest powrót do reprezentacji i po zaledwie niespełna trzech miesiącach ten cel udało mu się zrealizować.