Trudno nie ulec wrażeniu, że obie ekipy przystępowały do tego pojedynku w zupełnie innych nastrojach. O ile reprezentacja Polski znajdowała się w dołku sportowo-wizerunkowym, jakiego nie widzieliśmy od lat, rywale deklarowali otwarcie że są pewni siebie, jak nigdy. Nie ulegało jednak wątpliwości, która drużyna... nie tyle jest lepsza, co posiada ogromną przewagę w kwestii piłkarskiego potencjału. Trzeba ją było jednak jeszcze pokazać, bo jak przyznał kapitan "Biało-Czerwonych" Robert Lewandowski "nie chodzi o umiejętności czysto piłkarskie, a osobowości na boisku". Odpowiedzialność w pierwszych minutach wziął na siebie ustawiony na lewej obronie Jakub Kiwior, który de facto stał się naszym głównym rozgrywającym. To właśnie on przecinał rywala prostopadłymi podaniami do Jakuba Kamińskiego (niecelnie dośrodkował), Piotra Zielińskiego (przegrał walkę o piłkę z obrońcą) oraz Roberta Lewandowskiego (uprzedził go wychodzący z bramki Mathias Lamhauge). A jednak sensacja, Barcelona podjęła decyzję ws. Lewandowskiego. Media już ogłaszają Polacy od początku zdominowali mecz, ale o jakimkolwiek ostrym przejściu nie mogło być mowy. Długimi fragmentami uskutecznialiśmy raczej ślamazarne rozgrywanie piłki, aż w końcu przyjezdnym znudziło się oglądanie za futbolówką i sami postanowili sprawdzić czujność Wojciecha Szczęsnego. Zrobił to w 18. minucie po centrze z głębi pola Joan Edmundsson. Nasz golkiper interweniował bez zarzutu, ale fakt, że w statystyce strzałów celnych Wyspy Owcze prowadziły w tamtym momencie 1:0, należy uznać za bolesny. Polska - Wyspy Owcze. Do przerwy bez goli, "Biało-Czerwoni" wygwizdani Po kilku minutach sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Robert Lewandowski... szukając rzutu karnego. Sędzia nie dał się jednak nabrać na jego upadek przy interweniującym bramkarzu. Później "Biało-Czerwonym" udało się przeprowadzić najładniejszą akcję pierwszej połowy. Piotr Zieliński przerzucił piłkę do Michała Skórasia, ten zagrał na obieg do Bartosza Bereszyńskiego, a ten zacentrował na głowę Arkadiusza Milika, który celnie uderzył. Było to jednak za mało na bramkarza Farerów. Jeszcze lepszą - jak się wydaje - sytuację miał Piotr Zieliński po podaniu Roberta Lewandowskiego, ale Mathias Lamhauge znów stanął na wysokości zadania i nie dał się przelobować. Gola wciąż nie było, a z czasem zabrakło i cierpliwości kibiców, którzy najpierw wygwizdali Grzegorza Krychowiaka... dośrodkowującego piłkę we własną rękę, a następnie całą schodzącą do szatni reprezentację Polski. Robert Lewandowski zapewnił trzy punkty reprezentacji Polski Na początku drugiej połowy mogło dojść do wstrząsu - trzęsła się jednak tylko poprzeczka bramki Farerów, w którą trafił strzał głową Roberta Lewandowskiego po dośrodkowaniu Piotra Zielińskiego z rzutu rożnego. Kolejne minuty i ataki przypominały bicie głową w mur. W końcu nadeszła jednak 67. minuta, w której po błyskotliwej kontrze Robert Lewandowski - jak się wydawało - miał na nodze piłkę meczową. Zamiast jednak finalizować akcję w polu karnym, wdał się w drybling. I skończyło się na głośnym odgłosie zawodu na trybunach, który z czasem przerodził się w kolejną falę gwizdów. Ostatecznie kapitan "Biało-Czerwonych" zdołał jednak w końcu - po ponad dwóch latach przerwy - doprowadzić do wybuchu euforii na PGE Narodowym. Dokonał tego wykorzystując rzut karny, podyktowany po analizie VAR za zagranie ręką Odmara Faero. W 83. minucie Robert Lewandowski "dobił" rywali pięknym, technicznym strzałem, przypominającym gola zdobytego w starciu ze Szwecją na Euro 2020. Tym sposobem zapewniliśmy sobie trzy niezwykle cenne punkty. Niesmak jednak pozostał, a gra reprezentacji Polski nie przekonała. Zwycięstwo z autsajderem zrodziło się w bólach. Nie mogło być inaczej, Robert Lewandowski otrzymał wiadomość. To już oficjalne