To właśnie ćwierć wieku temu Wójcik odniósł największy sukces. Razem z reprezentacją olimpijską doszedł aż do finału igrzysk, minimalnie przegrywając z Hiszpanami. To ostatni olimpijski medal wywalczony przez Polskę w sportach drużynowych. Później jego losy wiodły się różnie, ale bez wątpienia był osobą, która odcisnęła wielkie piętno na polskim futbolu w końcu XX wieku. Najszczerzej żegnali go ci, którzy zawdzięczali mu najwięcej. W poczcie sztandarowym, odprowadzającym trumnę z kościoła Dominikanów na cmentarz byli: Jerzy Brzęczek, Andrzej Juskowiak i Wojciech Kowalczyk. Czyli najważniejsi piłkarze olimpijskiej drużyny Wójcika. - Trenerze, jestem wdzięczny, że mogłem razem z panem przeżyć taką przygodę. Był pan osobą niezwykle barwną, walczył pan o nas na każdym kroku. A były to czasy dziwne, początek lat 90., okres transformacji w naszym kraju. Otworzył nam pan kariery. Oddaję panu hołd w swoim imieniu, kolegów z drużyny i wielu piłkarskich pokoleń, które towarzyszą panu w ostatniej drodze - mówił Brzęczek. - W takich dniach słowa płyną prosto z serca. Chcę powiedzieć tylko jedno - "Dziękuję". A w zasadzie to dziękujemy. Za litry potów wylanych na treningach, za dni radości i cierpień. Za to, że z nas, ludzi, którzy dopiero wchodzili w dorosłość, zrobił mężczyzn odważnych, kierujących się honorem. Wszyscy za panem chcieliśmy wskoczyć w ogień - dodał Marek Koźmiński, także olimpijczyk, a obecnie wiceprezes PZPN."Koza" nie był jedynym przedstawicielem piłkarskich władz, które zjawiły się na pożegnaniu Wójcika. W poprzedzającym pogrzeb nabożeństwie wzięli udział także prezes Zbigniew Boniek oraz Janusz Basałaj. To nie były jedyne osoby ze świata piłki, które przyszły podziękować "Wujowi". Na uroczystości zjawili się także m.in. Andrzej Strejlau, Radosław Michalski, Dariusz Adamczuk, Grzegorz Mielcarski, Dariusz Dźwigała, Zdzisław Kręcina, Marcin Brosz i Hubert Małowiejski. Wójcika żegnał także polityk Jerzy Wenderlich, były wicemarszałek sejmu z ramienia SLD. W zimne listopadowe popołudnie pożegnaliśmy osobę, obok której nikt nie pozostał obojętny. Dla wielu był mitycznym trenerem, doprowadzającym drużynę olimpijską do medalu, a później także "golącym frajerów" selekcjonerem, któremu niewiele zabrakło do awansu z reprezentacją na Euro 2000. Dla pozostałych pozostał umoczonym w korupcję, symbolem złego okresu w naszym futbolu. "Wujo" zmarł w wieku 64 lat. - Na początku października spotkaliśmy z okazji 25-lecia wywalczenia medalu w Barcelonie. Był pan w dobrej formie, obiecał, że jeszcze wróci - dodał Koźmiński. Nie zdążył. Janusz Wójcik zmarł tragicznie 20 listopada. KO