- Znowu największe problemy, niezależnie od tego w jakim występujemy zestawieniu, mamy na środku obrony. Wystarczyło, że Szkoci trzy razy przyspieszyli grę, a my całkowicie się pogubiliśmy. Glik, który nieźle sobie radzi w Serie A, maczał palce w trzech bramkowych sytuacjach rywali, także w tej, w której straciliśmy gola. A Kamil mógł zostać bohaterem meczu, gdyby w drugiej połowie posłał piłkę do siatki po centrze z rzutu wolnego Obraniaka. W tej sytuacji świetnie zachowali się Szukała i Milik, którzy "otworzyli spadochrony" i zrobili mu w ten sposób zasłonę. Widać jednak, że takie rozegranie może nam przynieść w przyszłości bramki - zauważył. Gdański szkoleniowiec miał jednak zastrzeżenia nie tylko do defensora Torino. - W tym spotkaniu graliśmy wolno, schematycznie i wyjątkowo mało kreatywnie. Za rozgrywanie akcji odpowiedzialni byli głównie Obraniak i Klich, ale niczym mnie nie zachwycili. Ludovic posłał dwie, trzy dobre piłki i na tym poprzestał. Bardzo słabo wypadli boczni zawodnicy drugiej linii. O ile Peszko jeszcze się starał, o tyle Sobota wyjątkowej cierpliwości trenera Nawałki zawdzięcza, że tak długo przebywał na boisku - dodał. Były asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski twierdzi, że pomimo zwycięstwa Szkoci nie pokazali w Warszawie nic wielkiego. - Rywale mieli w swoim składzie dobrze radzącego sobie na przedpolu bramkarza i kilku niezłych piłkarzy, ale to żadna rewelacja. Goście zaprezentowali to, czego każdy się po nich spodziewał. Stosowali proste środki, "ty do mnie, ja do ciebie" i nastawili się na dwie, trzy akcje, z których jedną wykorzystali. Wydaje mi się, że w podobnym stylu będę grali jesienią w eliminacjach - zaznaczył. 64-letni szkoleniowiec zapewnia, że w kolejnej konfrontacji z tym zespołem, 14 października w eliminacjach mistrzostw Europy, nie mamy czego się bać. - Oczywiście pod warunkiem, że będziemy grać w piłkę na normalnym poziomie, a zwłaszcza szybciej i dokładniej niż w środę. Przegraliśmy mecz, w którym pozytywnie zaprezentował się właściwie jedynie Arkadiusz Milik, a Wojciech Szczęsny praktycznie nie miał nic do roboty i po spotkaniu nie musiał się kąpać - skomentował. Były trener Lechii przekonuje, że z tej porażki nie należy wyciągać zbyt daleko idących wniosków, bo spotkanie o punkty rozegrane zostanie w zupełnie innych realiach. - Jesienią trener Nawałka powinien mieć już do dyspozycji Lewandowskiego i Błaszczykowskiego, w lepszej formie będzie również Piszczek. Za sprawą tego tercetu łatwiej nam będzie przenieść grę na połowę rywali, dzięki czemu odciążymy naszych obrońców - ocenił. Popularny "Bobo" zdziwiony był również pomeczową wypowiedzią polskiego selekcjonera. - Zawsze byłem wielkim orędownikiem wyboru Nawałki na selekcjonera reprezentacji Polski. Tymczasem nie rozumiem, dlaczego Adam opowiada komunały i truizmy o walce, zaangażowaniu oraz ambicji. To są atrybuty futbolu, rzeczy oczywiste, o których nie trzeba wspominać. Rywali musimy zaskoczyć taktyką, jakimś pomysłem, stałymi fragmentami gry, a nie samą walką, która była potrzebna pod Grunwaldem - podsumował Bogusław Kaczmarek.