Interia.pl: Co się stało w drugiej połowie? Łukasz Fabiański, bramkarz Arsenalu i reprezentacji Polski: - Ostatnie minuty drugiej połowy były zupełnie inne niż to co sobie zakładaliśmy. Mieliśmy trzymać przeciwników dalej od własnej bramki, ale Serbowie prostymi w sumie środkami zaczęli się przedostawać pod nasze pole karne i łatwo dochodzili do groźnych sytuacji. Nie ma Pan pretensji do siebie o drugiego gola? - Reagowałem, bo nabiegał tam zawodnik i nie wiem, czy trącił piłkę czy nie, ale uważam, że zachowałem się prawidłowo. Starałem się wyczekać do końca. Interwencję meczu miał Pan chyba w pierwszej połowie, gdy rzucił się na piłkę i uprzedził stojącego przed pustą bramką Żigicia. - Nie wiem, czy była to interwencja meczu, ale faktycznie, było ich kilka w tym spotkaniu. Uważam, że ten mecz z mojej strony wyglądał nienajgorzej. Najważniejsze jednak, że jesteśmy na pierwszym miejscu w grupie, bo tak chyba jest? Dokładnie, Portugalia nie pokonała Finlandii. A co nie wiedział Pan? - Serbowie robili nam kawały i różne wyniki słyszałem, schodząc do szatni po meczu. Czy po losowaniu składu grupy A śniło się Panu w ogóle, że wyprzedzimy wielką Portugalię? - Sięgnę myślami w przeszłość, choć nie powinno się tego robić za często. Pamiętam, że po losowaniu nie dawano nam zbyt wielkich szans na awans. Każdy uważał, że ta grupa jest ciężka. Tak się złożyło, że okazaliśmy się najlepsi. I to wygraliśmy dwumecze w starciu z najsilniejszymi rywalami. To kolejne potwierdzenie tego, że jesteśmy silnym zespołem. Gardło trochę zdarte. Dlaczego? - Musiałem trochę pokrzykiwać na chłopaków. Szczególnie w końcówce wymagałem od zespołu, abyśmy grali wyżej, nie cofali się do własnego pola karnego. Niestety te moje okrzyki nie do końca przynosiły skutek, bo czasami zbyt głęboko się cofaliśmy. Pamiętałem założenia trenera i byłem jednym z zawodników, który miał kierować drużyną, wymagać od realizowania taktyki. Dlatego cały czas w końcówce spotkania krzyczałem: "wyjdźcie wyżej!" Żebyśmy im nie pozwalali na swobodne wchodzenie na naszą połowę. Tymczasem cofaliśmy się w pole karne i ja wtedy - może się nie denerwowałem, ale wymagałem, żebyśmy atakowali znacznie wcześniej Serbów. Rozmawiał w Belgradzie: Michał Białoński, Interia.pl