Na przedpołudniowym treningu w malowniczo położonym ośrodku sportowym Uniwersytetu Glasgow Michniewicz zebrał 15 zawodników, którzy ze Szkocją nie zagrali, bądź wystąpili tylko w końcówce. W zajęciach wzięli udział: Tymoteusz Puchacz, Przemysław Płacheta, Bartosz Bereszyński, Kamil Grosicki, Michał Helik, Jacek Góralski, Kamil Grabara, Bartłomiej Drągowski, Marcin Kamiński, Konrad Michalak, Mateusz Wieteska, Adam Buksa, Tomasz Kędziora, Patryk Kun i Przemysław Frankowski. Treningu nie dokończył Wieteska, któremu zakręciło się w głowie, w efekcie uderzenia, jakie otrzymał jeszcze w meczu ligowym Legii z Rakowem. - "Wietes" dostał w głowę od Czarka Miszty w meczu z Rakowem. Już wcześniej trochę źle się czuł. A dziś uderzył kilka razy piłkę głową i coś mu się przypomniało z tamtego spotkania. Na pewno go jeszcze raz przebadamy. Mam nadzieję, że wszystko z nim będzie w porządku - powiedział po treningu Michniewicz i dodał, że przed barażem ze Szwecją raczej nie przewiduje dodatkowych powołań. Sztab kadry dał zielone światło kontuzjowanemu Bartoszowi Salamonowi na podróż do Włoch, by znany mu lekarz spróbował ratować sytuację naderwanego, bądź zerwanego przywodziciela. Fakty są brutalne: Salamon nie zagra przeciw Szwedom. Sztab medyczny, pod przywództwem Jacka Jaroszewskiego rzucił wszystkie ręce na pokład, by udało się postawić na nogi Krzysztofa Piątka, któremu jeden ze Szkotów rozerwał ścięgno Achillesa i potrzebne było szycie aż siedmioma szwami! Iskry po wślizgach Jacka Góralskiego W intensywnej gierce, jaką zarządził selekcjoner leciały iskry, zwłaszcza po wślizgach Jacka Góralskiego. Po jednym "spawie" z nim ucierpiał Bartosz Bereszyński, który zwijał się z bólu. - Jak tam "Bereś"? Wszystko w porządku? - zapytał stroskany Czesław Michniewicz, a lekarz Jacek Jaroszewski ruszył z pomocą naszemu obrońcy. Bartosz wrócił do gry, zanim doktor do niego dobiegł. W gierce uczestniczył też asystent Michniewicza Rafał Laskowski. Dała mu w kość szczególnie pogoń sprintem za Płachetą, który jest bodaj najszybszym piłkarzem reprezentacji Polski. Polonia aktywna na treningu Reprezentacja Polski łączy i przyciąga rodaków na całym świecie. Nie inaczej było w Glasgow. Na piątkowe zajęcia, których przecież nikt nie nagłaśniał, przyszły panie Urszula i Katarzyna, które pracują na uniwersytecie Glasgow, a w Szkocji mieszkają już od 15 lat. Jedna przyjechała z Zabrza, druga z Wrocławia. - Dzień dobry panie trenerze! Możemy zdjęcie? - zawołały. - Dzień dobry. Zdjęcia dopiero po treningu - odparł selekcjoner. Na gorące pozdrowienia sympatycznych pań odpowiedział uśmiechem i kiwnięciem głową także "TurboGrosik". Rosły mężczyzna z wytatuowanym "Scotland" spóźnił się i dociekał, że był Robert Lewandowski. Gdy zaprzeczyliśmy, odetchnął z ulgą. Specjalnie urwał się z pracy, by zobaczyć najlepszego piłkarza świata w akcji, wobec faktu, że na Hampden Park widział go tylko siedzącego na ławce rezerwowych. Dyrektor Dorna prześwietlał Szwedów Czesław Michniewicz ma na głowie nie tylko ułożenie optymalnej "jedenastki" na piątek, ale także zebranie banku informacji o Szwecji. Pomoże mu w tym sam dyrektor sportowy PZPN-u Marcin Dorna, który czwartkową konfrontację "Trzech Koron" z Czechami oglądał na żywo. - Widziałem już mecz Szwecja - Czechy. Potwierdziło się, że Szwedzi są zimnokrwiści, mają też chłodną głowę. Grający trójką w tyłach Czesi próbowali rozstrzygnąć mecz w dogrywce, przed karnymi. A tymczasem to Szwedzi wyczekali na ten jeden jedyny błąd - mówi Interii selekcjoner. Z Glasgow Michał Białoński, Interia