Fernando Santos selekcjonerską nominację odebrał 24 stycznia. Mimo że niebawem minie miesiąc jego kadencji, nadal nie znamy ostatecznego kształtu sztabu szkoleniowego drużyny narodowej. Coraz większe kontrowersje budzi wyczekiwane nazwisko polskiego asystenta Portugalczyka. Od początku jawiło się dwóch poważnych kandydatów do tej roli - Tomasz Kaczmarek i Łukasz Piszczek. Tego pierwszego Santos nie widzi jednak w gronie swych najbliższych współpracowników. Z kolei Piszczek w ostatniej chwili zrezygnował z podjęcia wyzwania, czym wzbudził niemałe zdumienie. Polak nie zostanie asystentem Fernando Santosa. Znamy powody Koźmiński i decyzji Piszczka: Jego zachowanie można porównać do dziecka w piaskownicy - Albo chcesz być trenerem i chcesz pracować w tym zawodzie, albo zachowujesz się jak dziecko w piaskownicy. Trochę w taki sposób odbieram jego zachowanie, bo można je porównać do dziecka, które bierze sobie zabawkę i bawi się nią kiedy ma na to ochotę. Łukasz dostał nawet jeszcze nie na starcie swojej przygody trenerskiej okazję życia. Pamiętajmy, że jeszcze nie jest trenerem, ponieważ wciąż czeka, żeby zaliczyć kurs - mówi w rozmowie z serwisem sport.tvp.pl były kadrowicz Marek Koźmiński. Piszczek był przymierzany do roli asystenta dwóch wcześniejszych szefów kadry - Jerzego Brzęczka i Czesława Michniewicza. Wydawało się, że do trzech razy sztuka. Decyzja ponownie okazała się jednak odmowna. - Świadczy ona o pewnej niedojrzałości zawodowej. Piszczek mówi, że ma czas i nie wiadomo co jeszcze, chociaż ma już prawie 40 lat. Szkoda, że nie zdecydował się na pracę z drużyną narodową, ale jego postawa jest szalenie niepoważna - kwituje Koźmiński. Kto będzie pracował z Fernando Santosem? Media podają nowe nazwisko Nieoficjalnie wiadomo, że Santos chciałby mieć w sztabie Grzegorza Mielcarskiego, którego zna od wielu lat. Nie zgadza się jednak na to prezes PZPN Cezary Kulesza. Z tego powodu coraz częściej mówi się o pierwszym konflikcie między szefostwem federacji a portugalskim szkoleniowcem. Zamiast harmonijnie rozwijającej się współpracy mamy nieoczekiwany klincz. - Jestem tym zdziwiony, bo w takim razie PZPN wcześniej nie uzgodnił z Santosem jak ma to wyglądać i jacy są kandydaci. Jest to niepoważne. Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, to należy określić to brakiem profesjonalizmu. Nie potrafię inaczej tego nazwać. Kwestia wyboru asystenta jest kompletnie niedograna, a czas płynie i działa na naszą niekorzyść - zaznacza srebrny medalista olimpijski z Barcelony. Do inauguracji el. Euro 2024 zostało coraz mniej czasu. Polacy rozpoczną zmagania 24 marca od wyjazdowej potyczki z Czechami w Pradze. Trzy dni później w roli gospodarza zmierzą się z Albanią.