Świerczewski już jako 21-letni piłkarz wyjechał z Polski do Francji, gdzie grał najpierw dla AS Saint-Etienne, a później SC Bastia. W 1999 roku udał się na wypożyczenie do... japońskiej Gamby Osaka, ale po powrocie imponował formą. Filar reprezentacji Polski grał tak dobrze, że zapracował na transfer do słynnego Olympique Marsylia. Z perspektywy czasu uważa, że mógł wówczas bardziej przykładać się do treningów.- Żałuje, że tak szybko zachłysnąłem się tym, że będąc piłkarzem, człowiek tak szybko może osiągnąć dobrobyt, a potem hamuje i mówi "to mi wystarczy". To nigdy nie wystarczy. Ja popełniłem ten błąd. Doszedłem do Marsylii, wydawało mi się, że to już jest koniec i osiągnąłem marzenie . To był błąd, bo mogłem iść dalej, próbować swoich sił w lidze angielskiej - powiedział Świerczewski w rozmowie z "Polsatem Sport".Popularny "Świr" przeanalizował też popełnione błędy.- Opuściłem się w treningach, wróciłem do ligi polskiej, cofnąłem się w rozwoju sportowym, a byłem jeszcze młodym zawodnikiem, mogłem jeszcze grać. Miałem 30 lat, tyle, ile ma Robert Lewandowski, który jest ideałem. Wiele osiągnął, a nie zatrzymuje się. W głowie mi się poprzewracało. Dobrze, że tak późno, ale jednak mi się poprzewracało - powiedział Świerczewski.70-krotny reprezentant Polski po karierze piłkarskiej wciąż prowadzi aktywne życie. W grudniu zeszłego roku stoczył swój pierwszy pojedynek MMA, w którym pokonał Grega Collinsa. Ostatnio został też "nominowany" przez Marcina Najmana jako rywal do jego walki pożegnalnej. Na łamach Interii przyjął to wyzwanie.