Premie dla piłkarzy reprezentacji za wywalczenie awansu do fazy pucharowej mistrzostw świata były tematem komentowanym równie szeroko, jak sam występ drużyny w Katarze. Sytuacja prezentowała się fatalnie od strony wizerunkowej i nic dziwnego, że trzeba było wyłonić w niej "kozła ofiarnego". Padło, jak zwykle, na trenera. <a class="db-object" title="Czesław Michniewicz" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-czeslaw-michniewicz,sppi,1058" data-id="1058" data-type="p">Czesław Michniewicz</a> został zwolniony nie ze względu na wynik, bo ten był zadowalający. Również nie ze względu na styl, który był fatalny, lecz skuteczny. To właśnie "afera premiowa" pogrążyła ówczesnego selekcjonera i na tym temat się zakończył. Nie ma jednak wątpliwości, że trener nie był jedynym winnym całego zamieszania. Do sprawy nie odniósł się ani premier, ani piłkarze, ludzie zaczęli o niej zapominać, aż tu nagle... <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-skorupski-odkrywa-tajemnice-afery-z-premiami-wszystko-sie-ze,nId,6664685">przypomniał o niej Łukasz Skorupski</a>. Do dziś najbardziej symboliczną wypowiedzią z wewnątrz na temat afery premiowej jest ta <a class="db-object" title="Grzegorz Krychowiak" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-grzegorz-krychowiak,sppi,955" data-id="955" data-type="p">Grzegorza Krychowiaka</a>, który nie został powołany na marcowe zgrupowanie. Pomocnik powiedział, iż szkoda, że umówione z premierem premie nie zostały wypłacone, ponieważ pieniądze mogłyby pójść na jakiś szczytny cel, a tak - nie pójdzie nic. Przypominają się również wypowiedzi wspomnianego Czesława Michniewicza, który zapewniał, że żadnych kłótni o premie nie było, a jedynie pięciominutowa rozmowa na jej temat. Słowa <a class="db-object" title="Łukasz Skorupski" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-lukasz-skorupski,sppi,7176" data-id="7176" data-type="p">Łukasza Skorupskiego</a> rzucają na to bardzo duży cień zwątpienia. Czytaj również: <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-byly-reprezentant-otwarcie-o-intencjach-santosa-to-byla-celo,nId,6670608">Były reprezentant otwarcie o intencjach Santosa. To była celowa zagrywka trenera?</a> Cisza medialna - logiczne posunięcie Santosa, które ma swoją ciemną stronę Sprawę starano się zatuszować, ponieważ dotyczyła ona sięgnięcia po miliony złotych z publicznego budżetu na zasilenie kont piłkarzy milionerów w nagrodę za wyjście z grupy na mundialu. Przy obecnej inflacji i problemach finansowych Polaków trudno zrozumieć, jak do czegoś takiego mogło w ogóle dojść. <a class="db-object" title="Robert Lewandowski" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-robert-lewandowski,sppi,2157" data-id="2157" data-type="p">Robert Lewandowski</a> podobno próbował ostudzić apetyt na publiczne pieniądze swoich reprezentacyjnych kolegów, ale okazuje się, że ci i tak kłócili się o nie za kulisami mundialu. To oczywiste, że po słowach Łukasza Skorupskiego pytania dotyczące "afery premiowej" przed meczem z Czechami musiałyby paść. Sytuacja dla piłkarzy jest w tym momencie bardzo wygodna. Przyszedł trener z zewnątrz, którego afera z przeszłości nie dotyczy i może go w ogóle nie interesować. Portugalczyk chce skupić się wyłącznie na swojej obecnej pracy i trudno mieć o to do niego jakiekolwiek pretensje. Sprawę wziął na swoje barki, gdyż to za sprawą jego decyzji cisza medialna została ogłoszona i to właśnie on jest jedyną osobą, która w związku z tym wizerunkowo nie miała nic do stracenia. A wręcz przeciwnie - Santos pokazał silny charakter i bezkompromisowość, co zaimponowało wielu kibicom w Polsce. Piłkarze pod osłoną ciszy medialnej będą więc mogli uniknąć trudnych pytań, przynajmniej do meczu z Czechami. Taka sytuacja jest dla nich komfortowa, choć przypuszczać można, że wielu z nich wciąż ma duże wyrzuty sumienia w związku z tym, co stało się w trakcie mistrzostw świata. Reprezentanci Polski wciąż są zdolni do tego, aby wziąć sprawy w swoje ręce i jako drużyna rozliczyć się ze swoimi kibicami i rodakami z "afery premiowej". Wciąż nie jest za późno, aby przyznać się do popełnionych błędów i zapewnić, że wyciągnęło się z nich odpowiednie wnioski. Takie posunięcie byłoby o wiele lepsze i korzystniejsze niż nabranie wody w usta - szczególnie po słowach Skorupskiego, które rozpaliły ogień afery na nowo.