Reprezentacja Michała Probierza rozpoczęła już zgrupowanie przed najbliższymi spotkaniami, najpierw granym z Czechami o stawkę, a następnie z Łotwą towarzysko. Prawdopodobieństwo awansu na przyszłoroczne mistrzostwa Europy bez gry barażach jest już niewielkie. Dla Biało-Czerwonych najpierw istotny będzie wynik meczu Mołdawia - Albania, następnie absolutnie konieczne będzie pokonanie Czechów, a jeśli oba warunki pozostaną spełnione, później zostanie nadzieja, że w momencie, gdy nasz zespół będzie pauzował, Czesi stracą punkty z Mołdawią. Wszystko wskazuje więc na to, że wcześniejsze wpadki raczej pozbawią Polaków szansy na przepustkę wprost na Euro 2024. Na razie matematyczne szanse jednak są, więc kibice wybiorą się na PGE Narodowy z nadzieją, że zobaczą swój zespół gryzący trawę i walczący o trzy punkty. Przed każdym meczem granym na warszawskim stadionie powraca pytanie, czy gra toczyć się będzie przy zamkniętym, czy też otwartym dachu obiektu. Jak na razie decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła. Nagła zmiana w reprezentacji. Musieli działać szybko Powtórki z "Basenu Narodowego" nie będzie Prognozy pogody dla Warszawy na piątkowy wieczór są dość korzystne. Kibice i piłkarze muszą się wprawdzie nastawiać na mało korzystną temperaturę w granicach 3 stopni, która będzie panowała w trakcie spotkania, ale opady są bardzo mało prawdopodobne. Możliwość wystąpienia opadów w ciągu dnia może być nieco większa, ale i wtedy będą to jedynie opady przelotne. Niewykluczone więc, że dach stadionu pozostanie otwarty, a i tak gra toczyć się będzie w normalnych warunkach, nie tak jak w październiku 2012 roku, gdy silne opady uniemożliwiły rozegranie spotkania z Anglią, a warszawski stadion zyskał miano "Basenu Narodowego". Już wszystko jasne, to on poprowadzi kluczowy mecz Polaków