Po dramatycznym play-off Polska okazała się lepsza w rzutach karnych od Walii - w nagrodę Biało-Czerwoni wezmą udział w niemieckim Euro 2024. 96-krotny reprezentant Polski, Jacek Krzynówek oglądał spotkanie na stojąco, ogromnie się ciesząc z sukcesu i gratulując młodszym następcom. - Oczywiście, że miałem wysokie tętno, myślę, że o wiele wyższe niż wtedy gdy grałem w piłkę. Wielki szacunek dla naszej drużyny i selekcjonera Michała Probierza, który w bardzo krótkim okresie pozbierał zespół do kupy. Nasz naród lubi narzekać, ale ja na boisku widziałem drużynę, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - przyznaje Krzynówek. Słychać sporo narzekań na styl tego awansu, polska drużyna nie oddała w Cardiff celnego strzału na bramkę rywala, a chwilami dość rozpaczliwie odpierała walijskie ataki. - Nie oczekujmy cudów, a na narzekania kibiców nie mamy wpływu, takie ich prawo. Zadanie zostało wykonane i tylko to się liczy. Tej drużynie potrzebna jest stabilizacja, zagrała przecież dopiero drugi kolejny mecz w tym samym zestawieniu - czwartkowy z Estonią i teraz w Cardiff. Jest to na pewno pierwsza wiosenna jaskółka piłkarska. Ja grałem 96 razy dla reprezentacji i miałem czterech trenerów, w ciągu ostatnich sześciu lat mieliśmy sześciu selekcjonerów. Przecież to się samo komentuje - ubolewa Jacek Krzynówek. Bilety na mecze reprezentacji na EURO 2024. Gdzie kupić? Ile zostało? Każda drużyna narodowa ma swój tzw. mecz założycielski, kamień węgielny położony pod przyszłe sukcesy. Dla ekipy Jerzego Engela takim było zwycięskie starcie z Ukrainą w Kijowie, drużyna Leo Beenhakkera uwierzyła w siebie po wygranej z Portugalią na Stadionie Śląskim. Czy Cardiff będzie mitem założycielskim kadencji Michała Probierza? - Pierwszy w historii awans do wielkiej imprezy po rzutach karnych, może tylko pomóc. Probierz wycisnął z tej drużyny maksimum. Zespół wytrzymał ciśnienie, zwłaszcza wobec tych nieprzyjaznych trybun, wiadomo że na Stadionie Narodowym doping kibiców wygląda trochę inaczej. Ja widziałem wczoraj na boisku jeden organizm. Nie lubię indywidualnych laurek ale podobała mi się wczoraj gra Przemka Frankowskiego, jak zasuwał na skrzydle i pomagał w obronie. Czapki z głów przed naszym sztabem medycznym, przecież po meczu z Estonią występ "Franka" stał pod wielkim znakiem zapytania - chwali swego następcę Jacek Krzynówek. Polska wywalczyła awans do Euro 2024 i zagra w bardzo wymagającej grupie D. Biało-Czerwoni pierwszy mecz rozegrają 16 czerwca o godz. 15 w Hamburgu z Holandią. Pięć dni później zmierzą się z Austrią w Berlinie (godz. 18:00). A w ostatnim grupowym występie czeka ich starcie z Francją w Dortmundzie 25 czerwca (18:00). - Potrzebny jest spokój, sztab trenerski ma trochę czasu, by teraz wszystko przeanalizować. Sam brałem udział w trzech turniejach mistrzowskich i trochę mam dość tych szyderstw, że czeka nas: "mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor". Polacy są takim narodem, że jednoczą się w chwilach zagrożenia i niepewności. Tak było wczoraj i sądzę że tak będzie na Euro. Nikt na nas nie stawia, ale ja myślę że to dobrze. Jestem przekonany, że tę drużynę stać aby zagrać w Niemczech trzy dobre mecze, które przyniosą nam sporo radości - optymistycznie zakończył Jacek Krzynówek, bardzo pewny punkt reprezentacji Polski w pierwszej dekadzie XXI wieku. Maciej Słomiński, INTERIA