Michał Białoński, Interia: Przed decydującą chwilą dla polskiej piłki trudno nie było zawitać do nestora polskich trenerów. Jak pan ocenia mecz ze Szwedami? Trener Nawałka nazywa go meczem czterdziestolecia, czyli najważniejszym od MŚ w 1982 r., z których pana drużyna przywiozła srebrne medale. Antoni Piechniczek: - Z pracą trenera Michniewicza wiążemy duże nadzieje. Bardzo dobrze pracował z reprezentacją młodzieżową, także ta z Legią była do zaakceptowania. Nawałka zaliczył awans na MŚ, czuje ten smak. Jeśli wraca do tego, co było 40 lat temu, to chwała mu i cześć. Dla mnie mecz ze Szwedami to spotkanie co najmniej dziesięciolecia, a jeśli go wygramy, to będziemy co najmniej o dziesięć lat do przodu. Dlaczego? - Dlatego, że dla piłkarzy takich jak Lewandowski, Glik, Szczęsny, Krychowiak, Grosicki to mecz ostatniej szansy. Nie wierzę w to, aby za cztery lata Lewandowski był zawodnikiem tej samej klasy, co teraz. Owszem, może na MŚ pojechać, ale nie będzie graczem, z którym wiążemy tak olbrzymie nadzieje jak teraz. Dla tych piłkarzy to ostatnia szansa nie tylko, aby pojechać na MŚ, ale osiągnąć też na nich dobry wynik. Gdy popatrzymy szerzej, to większość reprezentacji jest w okresie przebudowy i ma swoje kłopoty, patrz - Włosi. Portugalczycy pewnie awansują, ale my patrzmy na siebie. Magia Stadionu Śląskiego nam pomoże? - Stadion Śląski pamięta porażkę ze Szwecją 0-1 w eliminacjach do ME w Holandii. Zdaję sobie sprawę ze skali trudności. Ze Szwedami nigdy nie grało się łatwo. Mimo wszystko to trudniejszy rywal niż Czesi, choć oni ze Szwecją zagrali dobrze, strzelili bramkę, którą można było uznać i wówczas gościliby oni na Śląskim. Szansa jest olbrzymia i piłkarze powinni zrobić wszystko, aby ją wykorzystać. Za nami czarownica na miotle. Czy trener Michniewicz będzie musiał użyć trenerskiej magii, aby załatać dziury po kontuzjach? Powołał pięciu napastników, a tak naprawdę tylko jeden jest zdrowy, wypadł Arek Milik. Kontuzja wykluczyła Bartosza Salamona. Grzegorzowi Krychowiakowi brakuje ogrania. - Oczywiście, że to są duże problemy dla trenera, drużyny, wzajemnego zrozumienia. Czesław Michniewicz nie miał też za wiele czasu, ale zjeździł prawie całą Europę, rozmawiając z piłkarzami. A te rozmowy nie wyglądały tak jak nasza, tylko z odbywały się przy pomocy bloku i rysika, rozważań taktycznych. Najczęściej, gdy wyjdzie, to wszyscy biją brawo. W przeciwnym razie, najtrafniejszym określeniem będzie następujące: "stare odeszło, a nowe jeszcze nie zadziałało". Potem, po wyjściu na boisko działają automatyzmy: partner ma dobrze mnie obsługiwać, nie można unikać gry, tylko trzeba się do niej pokazywać, trzeba szukać piłki. Czytaj też: Krychowiak: Rosjanie chcieli mnie postawić w złym świetle Brak kontuzjowanych nie przeszkodzi? - Zapomnijmy o tym, że nie ma Milika i nie dojechał Świderski. Jest zawodnik, który jest moim czarnym koniem, z uwagi na doskonałą grę w powietrzu. Chodzi mi o Adama Buksę, a on nie jest kontuzjowany i może zastąpić Milika! Wszyscy selekcjonerzy mieli lepsze i gorsze mecze ale ta drużyna ma olbrzymie możliwości, sporo meczów rozegrała nie tak, jakby mogła, ale zawsze w nią wierzę, że w kolejnym spotkaniu wypali. Gra na Stadionie Śląskim, który już trzykrotnie gościł nasze reprezentacje, które decydujący mecz wygrywały. Piechniczek: Nie zgadzam się z Bońkiem totalnie! Lider pana reprezentacji, z którą pan podbił świat w Hiszpanii - Zbigniew Boniek stwierdził przed meczem ze Szwecją, że trener może pójść na piwo, a spotkanie powinni wygrać piłkarze, liderzy. Ja nie chcę być złośliwy, natomiast dam inny przykład. Barcelonę prowadzi Xavi Hernandez. Wcześniej prowadziło ją tylu wybitnych trenerów. Z Ronaldem Koemanem na czele. - Tak jest, ale dopiero przyjście byłego piłkarza Barcelony Xaviego odmieniło jej grę. PSG przegrało z Realem Madryt po fantastycznym meczu i po kilku dniach ten sam Real przegrywa z Barceloną 0-4 na własnym boisku. Odmienił zespół jeden trener, który w Barcelonie pracuje od pięciu miesięcy. Michniewicz pracuje 10 dni, rozegrał jeden mecz, przeprowadził pięć treningów, ale już podczas nich mógł zostawić swój ślad, od strony czysto psychologicznej tak wpłynąć na piłkarzy, że będą gryźli trawę i orali to boisko! Z pasją, determinacją i złością sportową. Kiedy mamy liczyć na zespół jak nie teraz, gdy jesteśmy postawieni pod ścianą? Podsumowanie kariery Lewandowskiego będzie miało jeszcze lepszy smak, jeśli pokonamy Szwedów. Pojedzie na mistrzostwa świata, strzeli parę bramek i może być jedną z rewelacji tego mundialu. Reprezentacja Kazimierza Górskiego na turniej w 1974 r. jechała w roli kopciuszka, z nieznanymi zawodnikami. Dopiero po tym turnieju można użyć określenia, że trener kreuje zawodników, a zawodnicy trenera. Bo z tamtej reprezentacji to na "dzień dobry" znani byli Lubański i Deyna, może jeszcze Tomaszewski. O Grzegorzu Lacie świat jeszcze nie słyszał. - Dokładnie, a po MŚ już znali go wszyscy. Mówili też o Kasperczaku, Gorgoniu, Żmudzie, Maszczyku i Gadosze. Reprezentacja Jacka Gmocha była już inna, moja również się różniła. Piłkarze dzisiejszej - poza Lewandowskim - mają szansę pojechać na mundial incognito, a wracać w światłach wielkiej sławy i chwały. Jest tylko jeden drobiazg - trzeba wygrać ze Szwecją (śmiech). Czytaj także: Michniewicz skreślił sześciu przed meczem ze Szwecją! Rozmawiał w Wiśle Michał Białoński, Interia