Największa zagadka tygodnia rozwikłana. Nowym szefem polskiej kadry został Portugalczyk Paulo Sousa. Jego nominację przyjęto generalnie bez entuzjazmu. Czy słusznie? - W tej chwili nie mamy trenera w Polsce, który mógłby poprowadzić drużynę narodową - mówi Jacek Gmoch. - To było logiczne, że będą poszukiwania poza granicami kraju. Zaskoczeni są tylko ci, którzy nie mieli swojego "ucha" w PZPN-ie. Wszyscy widzieliśmy, że możliwości zespołu Jerzego Brzęczka są ograniczone. Były dobre momenty, 20-25 minut w meczu, jak się to złożyło do kupy. A my chcemy 90 minut i więcej. Potencjał polskich piłkarzy jest coraz okazalszy. Wszyscy grają w dobrych albo bardzo dobrych klubach europejskich. Dlatego również nasze apetyty są wielkie. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Niewiadomą pozostaje pomysł Paulo Sousy na drużynę. Będzie o tym mówił podczas konferencji prasowej, którą zaplanowano na przyszły wtorek. - Mamy najlepszego piłkarza na świecie i trzeba to wykorzystać - podkreśla Gmoch. - Fernando Santos, obecny szef portugalskiej kadry, ułożył wszystko wokół Ronaldo. I to jest model do powielenia u nas. Wierzę, że Paulo Sousa będzie umiał zrobić to samo wokół Roberta Lewandowskiego. Ta roszada została przygotowana dużo wcześniej, wcale nie w pośpiechu. Myślę, że na ten czas wybór jest optymalny. Kontrowersje wzbudził sposób podjęcie kluczowej decyzji. Prezes Zbigniew Boniek w pojedynkę postanowił o dokonaniu roszady. - Szef PZPN musi mieć w jakimś zakresie władzę autorytarną - uważa Gmoch. - Przeanalizował sytuację i podjął taką decyzję, jaką uznał za słuszną. Myślę, że Brzęczek nie stracił, a wręcz zyskał na współpracy. Teraz znajdzie sobie robotę jako selekcjoner w jakimś innym kraju. A co osiągnął jako trener, zanim zatrudnił go Boniek? Tymczasem do startu eliminacji MŚ pozostało niewiele czasu. Pierwszy mecz gramy już 25 marca z Węgrami na wyjeździe. - Ja miałem tylko sześć tygodni na przygotowanie drużyny, Sousa ma tego czasu więcej - kończy spostrzeżeniem Gmoch. UKi