Piotr Jawor, Interia: Zaskoczyło pana, że selekcjonerem został Paulo Sousa? Jacek Bąk (były reprezentant Polski): Niespecjalnie, w końcu wszyscy wiedzieliśmy, że ma to być szkoleniowiec z zagranicy. Jako piłkarz grał w wielkich klubach, ale jako trenera za bardzo go nie znam. Lepiej zadzwonić do Kuby Błaszczykowskiego, bo razem pracowali w Fiorentinie (śmiech). Czytałem tylko, że gdy prowadził Bordeaux, to były jakieś niejasne sytuacje, bo miał dostawać procent od sprzedanych zawodników. Trochę to dziwne... Ale nic więcej nie wiem, tyle tylko przeczytałem w prasie. A jak wyobraża pan sobie pracę Sousy z reprezentacją Polski? - Mam nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Był dobrym piłkarzem, to może poprowadzi nas do sukcesów jako trener? Za dużo czasu jednak nie ma, bo w sumie przed nim od razu mecz o punkty. Na pewno traktuje to jako wyzwania. Ale kto nie ryzykuje, ten po prostu siedzi w domu. Czas jest chyba jego głównym przeciwnikiem Sousy. - Łatwo nie będzie miał, ale najważniejsze, żeby złapał kontakt z zawodnikami, a to może zrobić nawet bez zgrupowania. Jego głównym zadaniem będzie poukładanie wszystkiego na boisku oraz zmotywowanie zawodników. Na więcej czasu nie ma, bo zaczyna od mocnego uderzenia, czyli meczów eliminacyjnych do mistrzostw świata. Jak będą fajne wyniki, to dalej powinno być już OK. Z kolei jego zaletą może być doświadczenie piłkarskie, w końcu dwa razy wygrał Ligę Mistrzów. - Autorytet na pewno będzie miał. Problem w tym, że dobry piłkarz wcale nie musi być dobrym trenerem. A był Pan zaskoczony zwolnieniem Jerzego Brzęczka? - Byłem, bo wykonał swoją robotę, awansując na mistrzostwa Europy. Prezes Zbigniew Boniek mówił jednak, że to przemyślana decyzja, bo uważał, że Brzęczek nic więcej z tej drużyny nie wyciągnie. Trochę to smutne, ale co zrobisz? Taka jest piłka... Rozmawiał Piotr Jawor