Dariusz Wołowski, Interia: Jak się panu podoba sposób w jaki prezes PZPN Zbigniew Boniek zwolnił Jerzego Brzęczka? Grzegorz Mielcarski: - Szalenie mi się nie podoba. Przyjaźnię się z Brzęczkiem, ale odstawiam na bok swoje sympatie. Kiedy zaczynał pracę z kadrą dostał zadanie, by wygrać kwalifikacje na Euro 2020. Wykonał? Wykonał. Potem, by się utrzymać w Dywizji A Ligi Narodów. Wykonał? Wykonał. Dawał szansę młodym piłkarzom? Dawał. Jego reprezentacja nie grała pięknie. - To fakt, ale kiedy polska reprezentacja grała pięknie? Za Kazimierza Górskiego pół wieku temu. Czy kadra Antoniego Piechniczka grała pięknie? Piechniczek stworzył wielką drużynę, miał w niej 10 graczy światowej klasy. Ale nawet wtedy gra zespołu nie zapierała tchu w piersiach. Jerzy Engel, Franciszek Smuda mieli bardzo dobrych zawodników, ale do pięknej gry było im bardzo daleko. Ale przyzna pan, że kadrze Brzęczka można zarzucić bardzo dużo? - Przyznam. Gdyby Jurek został zwolniony w listopadzie, powiedziałbym "ok". Ale wtedy słyszeliśmy od Zbigniewa Bońka, że Brzęczek jest znakomitym selekcjonerem. I nagle w połowie stycznia cios jak obuchem w głowę. Nie życzyłbym wrogowi takiej dymisji. To było wyjątkowo mało eleganckie. Kadra nie grała pięknie? Ok, nie grała. To jest fakt bezsporny, że w meczach z lepszymi: Holendrami, Włochami, Portugalczykami wyglądała na bezradną. To jednak są drużyny od Polski lepsze. Ponad wszystko liczy się jednak dobro drużyny narodowej, a nie Brzęczka. Były selekcjoner tracił kontakt z piłkarzami. Milczenie Roberta Lewandowskiego po porażce z Włochami... - Powiem szczerze, że przesadzamy z tym powszechnego roztkliwianiem się nad Robertem Lewandowskim. Jest najlepszym piłkarzem świata, to fakt. Osiągnął niebotyczny poziom, zbiera zasłużone hołdy ze wszystkich stron. Nie wynośmy go jednak ponad drużynę narodową. Jeśli mówimy, że pierwszym zadaniem selekcjonera jest dogodzić Lewandowskiemu, to w jakim świetle stawiamy resztę zespołu? Traktujemy ich i ich wkład w grę kadry jak wielkie nic. To jest gra zespołowa. Wygrywa i przegrywa mecze 11 ludzi na boisku. A u nas nic tylko dumamy jak sprawić, żeby Lewandowskiemu było wygodnie. Bądźmy spokojni. Tak wieki piłkarz potrafi o siebie zadbać. Nie da sobie zrobić krzywdy. Zadajmy sobie raczej pytanie: co Lewandowski może zrobić dla kadry, a nie co kadra dla Lewandowskiego, bo odwracamy hierarchię wartości i szkodzimy drużynie. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! A co Paulo Sousa może dać polskiej drużynie? Grał pan wiele lat w lidze portugalskiej. - Ale nigdy się z nim nie zetknąłem. Na pewno piłkarzem był znakomitym. Może być autorytetem dla naszych graczy. Jeśli potrafi wykorzystać swoją pozycję, jeśli zaimponuje kadrowiczom wiedzą i właściwym doborem taktyki, będzie dobrze. Nasi piłkarze szybko się połapią jaki ma warsztat. Pracują w swoich klubach z bardzo dobrymi trenerami. Wypada dać mu kredyt zaufania, bo jak już mówiliśmy, w tej grze nie chodzi o Brzęczka, Bońka, czy nawet Lewandowskiego, ale o dobro drużyny narodowej. Sousa będzie miał teraz na to wielki wpływ. Trzymam kciuki, żeby mu się udało. Rozmawiał Dariusz Wołowski