Poprzeczkę w sprawie jakości nowego trenera wywindował sam Zbigniew Boniek. Niespodziewane i ekspresowe zwolnienie Jerzego Brzęczka, unosząca się wokół tego aura tajemniczości i zaskoczenie członków zarządu PZPN sprawiły, że środowisko spodziewało się odpalenia fajerwerków. Efektownych, głośnych i widocznych w całej Europie. I nie mogło być inaczej, bo skoro Boniek po dwóch miesiącach zmienia zdanie (w listopadzie mówił, że Brzęczek może spać spokojnie), to znaczy, że musiało wydarzyć się coś niespotykanego. A czymś takim, może być właśnie przekonanie do prowadzenia kadry szkoleniowca światowego formatu. Do tego prezes PZPN nie zakomunikował od razu, kto zastąpi Brzęczka, tylko przez trzy kolejne dni prowadził negocjacje, nazywając wybór selekcjonera "sprawą wagi państwowej". W tej sytuacji media nie miały wyboru i karuzela z trenerami przez 72 godziny hulała w najlepsze. A na niej nazwiska, które działają na wyobraźnię, jak: Marco Giampaolo, Massimiliano Allegri, Maurizio Sarri czy Luciano Spalletti. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Trenera właśnie takiego formatu oczekiwano, bo przecież nie zmienia się selekcjonera bez mocnej alternatywy, gdy za pasem eliminacje do mistrzostw świata i mistrzostwa Europy. W życiu decyzje szybkie i zaskakujące podejmowane są bowiem, gdy trafia się okazja. Ekskluzywnego samochodu nie kupuje się od razu, gdy kosztuje 500 tys. zł, a na wyprodukowanie trzeba czekać pół roku. Szybką decyzję podjąć jednak łatwiej, gdy w salonie zostaje ostatni model za połowę ceny i to dostępny od ręki. Okazało się jednak, że Boniek nie wyczarował szkoleniowca z najwyższej półki, a co najwyżej ze średniej. Pewnie skonsultował wybór z ludźmi, którzy znają się na futbolu, i którzy o Sousie mieli świetne zdanie. Nie zmienia to jednak faktu, że Sousa dziś jest trenerem, który nie może budzić zachwytu. Nie jest ani tak zły, jak piszą krytycy, ani tak dobry, jak próbuje przekonywać Boniek. A naród chciał i spodziewał się trenera z sukcesami oraz gwaranta wyniku. Zamiast tego otrzymał jednak wycieczkę w nieznane. Dla Sousy to debiut w roli pierwszego szkoleniowca reprezentacji, do tego przed meczami o punkty przeprowadzi góra 2-3 treningi. Z drugiej strony ma jednak autorytet dwukrotnego zwycięzcy Ligi Mistrzów, czyli sam zdobył o jeden puchar więcej niż cała nasza kadra razem wzięta. To jednak za mało, by zrobić piorunujące pierwsze wrażenie. Piotr Jawor