Dariusz Motała w przeszłości był dziennikarzem Canal+, później menedżerem Lecha Poznań, a następnie dyrektorem sportowym w GKS Katowice, Zagłębiu Lubin i Odrze Opole. W Katowicach spotkał się z Jerzym Brzęczkiem, który prowadził tę drużynę. - Wokół trenera reprezentacji stworzył się straszny klimat, mocno mnie to zaskoczyło. Wielokrotnie z nim rozmawiałem i on był tego świadomy. Nigdy przy tym nie zaklinał rzeczywistości, nie mówił, że reprezentacja gra fantastycznie. Powtarzał za to, że najważniejsze jest wygranie eliminacji i awans na EURO oraz budowanie drugiej fali w kadrze. Wprowadzanie młodych zawodników było dla niego niezwykle istotne, kluczowe. W mojej opinii, to szło w dobrą stronę. Tak po ludzku, żal mi jest trenerów, którzy osiągają cel, ale nie mogą postawić kropki nad i, zagrać w dużym turnieju. Dla każdego polskiego trenera wydarzeniem będzie gra na dużej imprezie bądź wejście z zespołem do Ligi Mistrzów. To inny poziom stresu, inni przeciwnicy - mówi dzisiaj Dariusz Motała. Nieoczekiwane spotkanie z Sousą Z Paulo Sousą spotkał się niemal dokładnie sześć lat temu, gdy wyjechał do FC Basel, Mistrz Szwajcarii grał wówczas w Lidze Mistrzów - w fazie pucharowej trafił na FC Porto. - Nie byłem i nie jestem żadnym kumplem Paulo Sousy, ale sytuacja była ciekawa. To nie był krótki staż, ale pięciodniowy. Gdy po przyjeździe dostałem plan, trochę zdębiałem. Prosiłem o to, by mieć kontakt z kimś ze sztabu pierwszego zespołu, z menedżerem, kierownikiem, bo to był staż bardziej menedżerski. Patrzę, a tu rozpisane dwugodzinne spotkanie z trenerem Sousą. I ono jest w dniu meczu Ligi Mistrzów! Pamiętam jak dziś, że mówię do dyrektora sportowego Georga Heitzla: - To chyba jakaś pomyłka, że spotkamy się w środę? Wy wtedy gracie mecz. - Dlaczego? To jest na 10.00, wypijesz kawę z trenerem, porozmawiacie. - No ale wy wieczorem gracie mecz z FC Porto, on będzie miał głowę do tego? - A czemu nie? Poczekaj, to będzie po 11.00, oni już będą po rozruchu. Dla trenera to zwykły dzień. - Jaki zwykły? W Polsce to by nie było możliwe, aby ktoś wszedł w tę strefę w dniu meczu! - No ale dlaczego to ma jemu niby przeszkadzać? We wtorek zrobi odprawę, w środę lekki rozruch i ma do meczu czas wolny, nic już nie wymyśli. Musi sobie ten czas zapełnić, mecz jest dopiero o 20.45. Linetty, Kownacki - Sousa o nich pytał - Naprawdę wtedy zdębiałem. A Paulo Sousa przyjął mnie w swoim pokoju trenerskim, spotkanie trwało niemal godzinę, było w świetnej atmosferze. Nie ukrywam, że był tam pewien podtekst, bo ja byłem z Lecha, a skauci FC Basel poważnie obserwowali Kownackiego i Linetty’ego, mieli tu świetne rozeznanie. Między wierszami to mogło mieć wpływ na to spotkanie, bo trener Sousa mnie wypytywał o tych chłopaków. Widać było, że to facet, który interesuje się swoją robotą. Byłem też na rozruchu, a później z boku obserwowałem spotkanie z FC Porto - mówi Motała. Były menedżer Lecha widział, że dla Sousy spotkanie z klubem z jego własnego kraju miało bardzo istotne znaczenie. - Tyle że on trzeźwo oceniał sytuację w dwumeczu, mówił, że muszą przetrwać pierwsze spotkanie. Znał potencjał FC Basel i rywala - dodaje Motała. W Bazylei gospodarze zremisowali 1-1, w rewanżu FC Porto rozbiło Szwajcarów 4-0 i awansowało do ćwierćfinału. - Zaskoczyła mnie otwartość i serdeczność trenera FC Basel. W Polsce, gdy taki dziesiąty zespół gra z dziewiątym, to przez dwa dni trener cię nie dopuści do siebie, bo jest zajęty tym meczem. Takie mamy realia i do tego byłem przyzwyczajony. Dlatego tak dopytywałem dyrektora klubu, czy aby na pewno mamy się spotkać przed spotkaniem Ligi Mistrzów. A Sousa wszystko wiedział, znalazł czas i był na czas, co nie jest takie oczywiste. Rozmawiałem z człowiekiem, którego pamiętałem z gry w Borussii Dortmund. Zresztą jak sprawdziłem wszystkie kluby, w których występował, to byłem przekonany, że do tej rozmowy nie dojdzie - podkreśla Dariusz Motała. Darko Jevtić otwiera drzwi Jego staż w FC Basel był możliwy dzięki kontaktom Darko Jevticia, który w tym czasie trafił z Bazylei do Lecha. Zresztą były menedżer "Kolejorza" mówi dzisiaj, że Darko otworzył mu wszystkie furtki. - Na wielu stażach byłem, ale ten był wyjątkowy - przyznaje. - Pamiętam, że piłkarze dojeżdżali na swój obiekt treningowy ze stadionu Św. Jakub rowerami. A trener Sousa jechał razem z nimi. Tę relację odczuwałem nieco inaczej niż w polskim futbolu. Tak się jednak złożyło, że Sousa zastąpił w roli selekcjonera Brzęczka, z którym Motała był kiedyś blisko związany. I do dziś chwali Brzęczka jako człowieka. - Pierwsza rzecz, o jakiej pomyślałem po informacji o zatrudnieniu Paulo Sousy, to serdeczność i otwartość. Dokładnie takie same cechy ma Jerzy Brzęczek. Gdy miałem dostać angaż w GKS Katowice, to właśnie on podjął finalną decyzję, że będzie chciał ze mną współpracować. Znaliśmy się trochę wcześniej z mojej pracy w Canal+, ale to były raczej krótkie rozmowy. Obaj są podobni w odbiorze, w tej całej serdeczności. Sousa pracował jednak więcej jako trener, ale nie tylko w topowych klubach, do tego odnosił sukcesy z Videotonem czy Basel. Wtedy też sporo rozmawialiśmy o Breelu Embolo, który był ich największym talentem. Szykowali się na sprzedaż za grube miliony, a ich pomysłem na kolejny taki transfer był Kownacki - mówi Motała. Jak jego zdaniem mogło wyglądać spotkanie Zbigniewa Bońka z Jerzym Brzęczkiem, po którym ten drugi stracił robotę? - Wyobrażam sobie ten moment, Jerzy Brzęczek zapewne był rozgoryczony, ale to facet z klasą, nie próbował się ratować, mówić o drugiej szansie. On przyjmuje takie informacje, pewnie je w sobie tłumi, ale na pewno żegnał się z klasą. A znam takich, co wychodzą i trzaskają drzwiami - kończy. Andrzej Grupa