Polska na Euro 2020 przegrała dwa mecze - ze Słowacją 1-2, kiedy kończyliśmy spotkanie w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Grzegorza Krychowiaka, i Szwecją 2-3, a także zremisowała z Hiszpanią, zajmując ostatnie miejsce w grupie. "Dziś, po analizach, wiem, że w pierwszym meczu powinienem zdjąć z boiska Krychowiaka. Widziałem jednak, jak zespół zachowuje się w szatni w trakcie przerwy, a zaraz na początku drugiej połowy wyrównaliśmy i mieliśmy dwie następne okazje. Zanosiło się na kolejne bramki dla nas. Spychaliśmy Słowaków, tworzyliśmy szanse i to był moment, by zmienić Grześka, który miał żółtą kartkę. Nie zrobiłem tego i wiadomo, co było dalej" - powiedział Sousa, cytowany przez "PS". "W trakcie meczu ze Szwecją, po rozmowach z asystentami, Victorem i Manuelem, podjęliśmy decyzję, by na ostatnie 20 minut wszedł Kozłowski. Chcieliśmy wzmocnić siłę ataku, bo przegrywaliśmy, potrzebowaliśmy pomocnika biegającego od pola karnego do pola karnego, kreującego okazje, zamiast bardziej statycznego, przyklejonego do środka, który będzie biegał wszerz boiska. Kiedy wyrównaliśmy, drużynie bardziej przydałby się Linetty" - dodał selekcjoner reprezentacji Polski.Portugalczyk przyznał także, że dziennikarze i i kibice postrzegają kadrę przez pryzmat Roberta Lewandowskiego, czego jednak nie można robić, bo inni piłkarze po prostu nie prezentują poziomu kapitana reprezentacji Polski i gwiazdy Bayernu Monachium."A wy widzieliście i patrzyliście na tę drużynę przez pryzmat umiejętności Roberta Lewandowskiego, sądziliście, że reprezentacja jest na jego poziomie. Niestety, nie jest. Dookoła niego, na innych pozycjach nie mamy zawodników tej klasy" - mówił Sousa, cytowany przez "PS".Polska popełniała na Euro 2020 proste błędy, po których traciła gole. Tak było w w każdym z trzech meczów."Niestety, nasi zawodnicy zbyt często grają tak, żeby przenieść odpowiedzialność na innych, są bierni w obronie. A muszą być aktywni, nie mogą wpuszczać kolegów w kłopoty i sprawiać im dodatkowej trudności. To jest jedna z podstawowych rzeczy, nad którą pracuję z kadrą mentalnie, jeśli chodzi o świadomość gry" - stwierdził Sousa. Portugalczyk nie chciał się usprawiedliwiać odnośnie wyniku na Euro 2020, ale w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" poruszył ciekawą kwestię."Nie jestem trenerem, który będzie rozpaczał i gdybał... Jednak największą siłą reprezentacji Polski jest atak, a przed turniejem straciliśmy dwóch z trzech najlepszych napastników - Milika i Piątka. Gdyby byli w formie, jestem przekonany, że wykorzystaliby okazje, które stworzyliśmy. I wtedy nawet strata goli nie byłaby tak dużym problemem" - mówił.Euro 2020 już za nami, teraz przed kadrą kolejne mecze w eliminacjach MŚ 2022. We wrześniu "Biało-Czerwoni" zagrają kolejno z: Albanią, San Marino i Anglią.