Do przerwy reprezentacja Polski jawiła mi się jako w miarę dobrze funkcjonująca, dobrze przesuwająca się machina obronna, z dobrymi lub wybitnymi (Szczęsny!) fragmentami. Wyglądało to na przemyślane działanie, w mojej opinii zresztą słusznie: gdybyśmy próbowali grać z tą Argentyną jak równy z równym to już do przerwy byłoby 0-5. Taka prawda. Rozśmiesza mnie niezmiennie ufność w taktykę "na nich"... Wiadomo było, że w drugiej połowie wszystko się rozleciało, ale w mojej opinii winą właśnie Michniewicza jest, że tak szybko. Nie wiem co zdarzyło się w przerwie, ale działania w jej trakcie zburzyły tę - nie za dużą oczywiście, ale jednak - pewność siebie reprezentacji. Błąd? Dopuszczenie do stanu gdzie mogło się to wydarzyć Selekcjonerzy podczas pauzy podkreślają potrzebę koncentracji od początku drugiej połowy, uczulają żeby uważać po pierwszym gwizdku po przerwie. Błędem naszego selekcjonera jest, że przystąpiliśmy do tej gry całkowicie nieskoncentrowani. Być może wpływ na tę dekoncentrację miało na to wpuszczenie młodziutkich skrzydłowych? Dwie zmiany, chaos, Argentyńczycy uciekają prawą stroną i klops... CZYTAJ TAKŻE: Czesław Michniewicz: "Nie graliśmy ładnie, ale graliśmy dobrze. To najsłodsza porażka" Już w pierwszej minucie drugiej połowy Argentyna objęła prowadzenie. Płaskie dośrodkowanie Nahuela Moliny wykorzystał Alexis Mac Allister, cudownie trafiając przy słupku płaskim uderzeniem tuż przy słupku. Nieistotne, że "Albicelestes" mieli przy tej bramce fuksa, bo na dziesięć strzałów, wychodzi taki jeden. Najbardziej istotne, że strata tej bramki tak błyskawicznie po przerwie właściwie rozsypała reprezentację Polski, przygięła jej kark do ziemi. Czesław Michniewicz nie wykorzystał więc należycie przerwy w meczu. Popełnił grzech zaniechania. Jeśli był wcześniej w naszej grze jakikolwiek błysk, werwa, pomysł - od tej chwili wszystko zmatowiało... W mojej opinii do tego momentu próbowaliśmy jeszcze grać, od tego momentu jedynie się broniliśmy, roz-pacz-li-wie próbując oddalić zbliżający się miarowo, niczym stukot wojskowych butów na defiladzie brak awansu. Udało się i chwała za to. Niemniej czynnikiem o tym decydującym było szczęście. Nie ma czegoś takiego jak "limit szczęścia" Szczęście nas uratowało. I bardzo dobrze. Drużyna i trener muszą mieć szczęście żeby coś osiągnąć. Gratulacje za awans. I pamiętajcie: nie ma czegoś takiego jak "limit szczęścia". Do boju. CZYTAJ TAKŻE: Lionel Messi zadowolony po zwycięstwie z Polską. "Teraz zaczyna się inny mundial"