Początek lipca 2019 roku. Po fatalnym sezonie Lech Poznań przebudowuje swój skład, trener Dariusz Żuraw zaprasza na zgrupowanie w Opalenicy grupę młodych zawodników z drużyny rezerw. Nastoletni piłkarze w dużym gronie pojawiają się na boisku na ostatni kwadrans spotkania z mocnym duńskim zespołem FC Midtjylland. To 17-letni Jakub Kamiński, jego rówieśnik Filip Marchwiński, ale też Jakub Moder, Mateusz Skrzypczak, Wiktor Pleśnierowicz czy Paweł Tomczyk. Lech niespodziewanie wygrywa, a młodzież w samej końcówce ani myśli bronić wyniku, atakuje. Po spotkaniu starsi zawodnicy są już w hotelu, przed kamerą staje młody Kamiński. I jest pewny swego: - Młodzież trzyma pieczę nad tym zespołem, starsi się do nas dostosowują, to dobra mieszanka. Na razie zostałem dołączony do pierwszego zespołu, ale nie sprawi mi problemu, jak będę grał w drugiej lidze. Wywalczyliśmy awans z rezerwami, mam nadzieję, ze tu dostanę szansę - przyznaje w rozmowie z Interią 17-letni wtedy Jakub Kamiński. Nie minęły trzy lata, a Kamiński ma już w dorobku mistrzostwo Polski, transfer za 10 milionów euro do Bundesligi, dzisiaj także stał się bohaterem meczu reprezentacji Polski. A przecież dopiero w niedzielę skończy 20 lat. Jakub Kamiński - chłopak z Rudy Śląskiej Zgodnie z międzynarodowymi przepisami Jakub Kamiński jest wychowankiem Lecha Poznań, ale "Kolejorz" nie był pierwszym klubem reprezentanta Polski. Lech wypatrzył go na Śląsku. To w Rudzie Śląskiej wychował się Kamiński - sam kiedyś mówił, że jego miasto po połowie dzieliło się na fanów Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze, on wspierał ten drugi klub. W Zabrzu podawał nawet piłki na spotkaniach ligowych, ale gdy dostał wybór: Akademia Górnika lub Lecha, 13-letni chłopak wybrał tę drugą. Była też opcja gry w Akademii Legii, ale po wizycie w Warszawie uznał, że treningi na sztucznej trawie mu nie odpowiadają. - Tato wykłada na AWF i powiedział, że trenowanie na sztucznym boisku może się źle skończyć - mówił "Kamyk" w 2020 w rozmowie z portalem Weszło. Dlaczego więc postawił na Lecha? Zadecydowała lepsza infrastruktura, świetna baza treningowa we Wronkach i Popowie, do tego klub z Zabrza miał już problemy, które rok później spowodowały jego spadek do pierwszej ligi. - Będę pamiętał, gdzie się wychowałem i to wszystko się zaczęło. Od Szombierek Bytom, poprzez Górnika, droga wiodła do Lecha, który mnie wyszkolił, czego nigdy nie będę mu ujmował. Spędziłem w jego akademii bezcenny czas i oczywiste, że najwięcej zawdzięczam trenerom właśnie tego klubu - cytowała piłkarza klubowa strona Lecha. Lewa obrona, prawa obrona, skrzydło - bez znaczenia Zanim jednak w ogóle zaczął myśleć o piłce, w rodzinnej Rudzie Śląskiej trenował akrobatykę, bo rodzice prowadzili tam klub akrobatyczny. Efekty tego widać do dzisiaj - Kuba jest niezwykle sprawny i gibki, ma świetny balans i przyspieszenie. Stąd też efektowna akrobacja po strzeleniu gola Walijczykom we Wrocławiu. W Lechu trafił na bardzo mocny rocznik i czynił szybkie postępy. Jako 16-latek występował już na szczeblu centralnym, przyczynił się do awansu rezerw do drugiej ligi. Jesienią 2019 roku na 17-letniego gracza coraz częściej stawiał już Dariusz Żuraw. Gdy dał mu szansę debiutu w Ekstraklasie w spotkaniu z Jagiellonią, Kamiński spędził na boisku pełne 90 minut. Już wtedy był uzdolnionym skrzydłowym, ale nie zamykał się w swojej strefie komfortu. Gdy drużynę dopadły kłopoty kadrowe przed spotkaniem Pucharu Polski ze Stalą Stalowa Wola (w grudniu, na dziurawym boisku w Boguchwale), a Żuraw nie miał prawego obrońcy, ustawił na tej pozycji właśnie Kamińskiego. 17-latek dał sobie radę, a wiosną coraz częściej łatał dziury na boku defensywy, choć po urazie Roberta Gumnego przeważnie był ustawiany na prawej stronie. Do dziś korzysta z tej wiedzy, potrafi ustawić się także w grze obronnej. Kuba zagrał po śmierci matki. Kolegom powiedział o tym po meczu W dwóch kolejnych sezonach rozegrał 66 spotkań w pierwszym zespole Lecha. Dla klubu był nieoceniony - wypełniał miejsce przeznaczone na obowiązkowego młodzieżowca, nie z uwagi na swój wiek, ale dlatego że był po prostu dobry. Na początku marca 2020 roku zagrał w spotkaniu ligowym z Górnikiem Zabrze przy Bułgarskiej, a dopiero po spotkaniu powiedział kolegom w szatni, że zmarła jego matka. Rok później, gdy zdobył bramkę w Zabrzu, zadedykował to trafienie właśnie mamie i dziadkowi - oni kiedyś byli fanami Górnika. W klubie "Kamyka" ceniono, ale też zdawano sobie sprawę, że polska Ekstraklasa to dla nastolatka za niskie progi. Już w 2020 roku ofertę za Kamińskiego złożyła Atalanta Bergamo, rok później przyszły propozycje z Bundesligi, Wolfsburg dawał 7 milionów euro. Lech pragnął jednak, aby Kamiński pomógł drużynie zdobyć mistrzostwo Polski na stulecie, a piłkarz... pragnął tego samego. Gdy pod koniec zeszłego roku finalizował się transfer 19-latka do VfL Wolfsburg, Kamiński zadeklarował: Z zadania wywiązał się perfekcyjnie: w walny sposób przyczynił się do wywalczenia ósmego mistrzostwa Polski przez "Kolejorza". Gdy po ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin wychodził do dekoracji, jego imię i nazwisko skandował cały stadion. "Kamykowi" udało się bowiem to, co nie udało się choćby jego kumplom z Akademii Lecha: Kamilowi Jóźwiakowi, Jakubowi Moderowi, Tymoteuszowi Puchaczowi czy Robertowi Gumnemu. Oni Ekstraklasy z Lechem nie wygrali. A Kamiński pożegnał się z kibicami w wyjątkowy sposób: - Nie mówię do widzenia, mówię: do zobaczenia. Debiut w kadrze na wahadle. W San Marino Dla Kamińskiego nie był to debiut w reprezentacji Polski. Pierwsze powołanie dostał jeszcze zanim Paulo Sousa zrejterował z polskiej kadry. We wrześniu zeszłego roku zagrał w Serravalle z San Marino, gdy portugalski selekcjoner postawił na wielu rezerwowych graczy. Przeciwko amatorom wypadł średnio, choć grał przez całe spotkanie na prawym wahadle, nie zaliczył asysty, nie zdobył bramki. Dryblingi też mu nie wychodziły. Portugalczyk na kolejne spotkania nie powołał już gracza Lecha, Kamiński grał więc nadal w młodzieżówce - tam został kapitanem reprezentacji. Kolejną szansę dostał do Czesława Michniewicza, u którego zresztą grał w już reprezentacji U-21. Jeszcze nie w marcu, choć selekcjoner zastanawiał się, czy nie dowołać 19-latka na mecz ze Szwecją. Zrobił to teraz, a wcześniej oglądał piłkarza z trybun podczas meczu Lecha z Zagłębiem. - Patrzyłem na niego z dużą przyjemnością i nie ukrywam tego. Pracowałem z nim w reprezentacji U-21, to bardzo dobry piłkarz i fajny człowiek. Kibicuję mu z całego serca by jak najszybciej znalazł sobie miejsce w Bundeslidze, w Wolfsburgu. Powołałem go do kadry i wierzę, że dostanie swoje minuty, więc zobaczymy go na tle bardzo dobrych rywali - mówił nam selekcjoner po tym spotkaniu. Jak powiedział, tak zrobił, a Kamiński odwdzięczył mu się bramką na 1-1 i pięknym rajdem przy golu na 2-1.