Partner merytoryczny: Eleven Sports

Ostre słowa prezesa Wisły Kraków po meczu kadry. "Ja też jestem tym dziadem"

Reprezentacja Polski przegrała w sobotni wieczór na PGE Narodowym z Portugalią 1:3 w ramach trzeciej kolejki Ligi Narodów 2024/25. Wynik w zasadzie nie odzwierciedla słabego stylu gry, jaki pokazali "Biało-Czerwoni". W Internecie złość kibiców przeplata się ze smutkiem. To drugie uczucie towarzyszyło po spotkaniu Jarosławowi Królewskiemu. Prezes Wisły Kraków podzielił się swoimi refleksjami we wpisie na platformie X.

Jarosław Królewski, prezes Wisły po finale Pucharu Polski
Jarosław Królewski, prezes Wisły po finale Pucharu Polski/Grzegorz Wajda/East News

Reprezentacja Polski ma za sobą połowę rywalizacji grupowej w Lidze Narodów 2024/25. Po wyszarpanym w końcówce zwycięstwie nad Szkocją w Glasgow (gol Nicoli Zalewskiego na 3:2 z rzutu karnego w 97. minucie) przyszły bolesne porażki 0:1 z Chorwacją (jeszcze wre wrześniu) i sobotnie 1:3 z Portugalią. Wyniki tych spotkań nie są jednak stuprocentowo adekwatne, nie ilustrują słabości naszej kadry narodowej. tak mocno jak mogłyby.

Zryw "Biało-Czerwonych" w ostatnim kwadransie sobotniej konfrontacji i strzelenie gola przez Piotra Zielińskiego nie może zamazać ogólnej bezradności i braku pomysłu na grę polskich piłkarzy. W Internecie po ostatnim gwizdku ci kibice, którym zespół nie jest obojętny, byli albo wściekli, albo częściej po prostu smutni. Takie też uczucie towarzyszyło po ostatnim gwizdku Jarosławowi Królewskiemu.

Prezes Wisły Kraków ocenił, że wpadł w ogólnopolski "piłkarski marazm". "Na poziomie klubowym i reprezentacyjnym oraz generalnego postępu szkoleniowego jesteśmy po prostu dziadami i świat nam odjeżdża. Ja też jestem obecnie tym dziadem, doskonale to rozumiem, w szczególności po naszej przygodzie pucharowej Wisły w tym roku na różnych poziomach" - napisał, przywołując słowa byłego polskiego piłkarza Grzegorza Skwary.

"Co trzeba dziś zrobić, by zostać reprezentantem Polski, koszulki, który znaczy tak wiele? Szczerze. Nie wiem. Myślę, że inni również nie wiedzą - w tym najbardziej zainteresowani, czyli piłkarze - jeśli jeden/dwa mecze dobre mogą o tym decydować" - czytamy.

Jarosław Królewski przeprasza kibiców reprezentacji Polski. "Też jestem odpowiedzialny"

Nawiązywał prawdopodobnie do Maxiego Oyedele. Dla 19-letniego pomocnika był to dopiero 15. mecz w seniorskim futbolu. W tym sezonie Ekstraklasy po transferze do Legii Warszawa rozegrał dopiero trzy spotkania. To wystarczyło, by Michał Probierz go powołał. Niektóre decyzje selekcjonera zaskakują - nie wiadomo chociażby, dlaczego Mateusz Bogusz po wrześniowym powołaniu i otrzymaniu 62 minut przeciwko Chorwacji, teraz nie dostał zaproszenia na zgrupowanie. Królewski postawił swoją diagnozę problemów polskiej piłki nożnej.

Jeśli nie pozbędziemy się słynnego nosa, przywoływania przeszłości, jednostek kultu, jeśli nie stworzymy miar i celów długoterminowych, które będą oceniać ten progres, nic z tego nie będzie - na każdym możliwym poziomie. Brak nam intensywności, głodu nauki, częstszego dzielenia się błędami, porażkami czy też decyzjami, które podejmujemy jako ludzie w sposób często nieracjonalny - podkreślę: ja również. Brakuje nam w tym wszystkim autentyczności, która przegrywa z szeroko pojętym teatrzykiem, który odgrywamy na co dzień

~ Jarosław Królewski

Przeprosił także kibiców, tłumacząc że za wynik reprezentacji niebezpośrednio odpowiedzialny jest również on sam. W dyskusjach z użytkownikami przyznał, że przymierza się do uzyskania trenerskiej licencji, by lepiej zrozumieć tematy szkoleniowe. Jak od razu podkreślił, nie zamierza jednak być trenerem, a jedynie uzyskać wiedzę.

We wtorek Polska (3 punkty w tabeli) zagra o 20:45 na PGE Narodowym z Chorwacją (6 pkt). Liderem jest Portugalia (9), a stawkę zamyka Szkocja (0). Układ jest więc póki co symetryczny.

Najlepsze akcje Wisły Kraków z kwalifikacji do Ligi Europy. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
Jarosław Królewski/MICHAL KLAG/REPORTER/East News
Michał Probierz/JOHN MACDOUGALL / AFP/AFP
Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem