Bilans meczów piłkarskich reprezentacji Polski i Szwecji jest zdecydowanie korzystny dla naszych rywali. W 26 meczach ledwie osiem razy górą byli Biało-Czerwoni, padły cztery remisy, 14 razy wygrywali Szwedzi. Pisaliśmy w Interii o ostatnim (i jedynym!) meczu o punkty rozstrzygniętym na naszą korzyść - to pamiętny, brązowy mundial drużyny Kazimierza Górskiego w RFN w 1974 r. i wygrana 1-0. By odnaleźć w historii spotkań ostatnią wiktorię towarzyską ze Szwedami, nie trzeba cofać się aż tak daleko, bo "ledwie" do roku 1991 i jedynego w dziejach meczu piłkarskiej reprezentacji Polski, który odbył się w Gdyni. Być może był to ukłon w stronę gości, którzy daleko nie mieli. starczyło przepłynąć przez morze? Szwedzi przygotowywali się do mistrzostw Europy, których za rok byli gospodarzami. Polacy, wtedy tradycyjnie, do kontynentalnego championatu się nie dostali - grało w nim wówczas trzy razy mniej drużyn niż dziś - tylko osiem. Już jutro zaraz po meczu Polaków nasz program na żywo Interia Sport Gramy Dalej! - Sprawdź szczegóły! To był sierpień, wyjątkowo piękny tego roku. Mimo słonecznej pogody i bliskości plaży, nastroje przed meczem ze Szwecją były minorowe. Tydzień wcześniej reprezentacja zmierzyła się towarzysko w Poznaniu z Francją i poległa sromotnie - aż 1-5, mimo początkowego prowadzenia Polaków po golu Jana Urbana. "Piłka Nożna", jeszcze przez rok wychodząca na czarno-biało, krzyczała z okładki, że "Obraz jest smutny". Francuzi wystąpili w najsilniejszym możliwym składzie, jedynie bez Erika Cantony, którego "last minute" zastąpił Amara Simba i debiut uczcił golem. W podstawowej "11" zagrało siedmiu zawodników niedawnego finalisty Pucharu Europy - Olympique Marsylia. Katowicki "Sport" mimo że odległy geograficznie, poświęcił meczowi ze Szwecją więcej miejsca od warszawskiego "Przeglądu Sportowego" - "Rehabilitacja albo szwedzki potop". Obawiano się tego meczu, mimo że po nieudanym dla nich mundialu Italia’90 nastąpiło przemeblowanie reprezentacji Szwecji. Zrezygnowano z takich asów jak Glenn Hysen, Glenn Stroemberg, Mats Magnusson, Johny Ekstroem, Stefan Schwarz czy Joakim Nilsson, a mecz z Polską potraktowano wybitnie sparingowo i szkoleniowo. Mecz był dużym wydarzeniem dla całego Pomorza, o czym świadczy fakt, iż bilety można było kupić nie tylko w kasach gdyńskiego stadionu, ale także w Elblągu, Kartuzach, Kościerzynie i Starogardzie. Aby podkreślić nadmorską lokalizację meczu, oficjalna konferencja prasowa przed spotkaniem odbyła się na pokładzie "Daru Pomorza". Zgodnie z umiejscowieniem piłkarskiego widowiska, dość niespodziewanie, pierwszoplanową rolę odegrał w nim pochodzący z Trójmiasta, a konkretnie z Gdańska, obrońca Jacek Grembocki. Zasłużony trener Bogusław Kaczmarek, który był na tym spotkaniu ze Szwecją mówił nawet, że "(...)Grembocki zagrał chyba najlepiej w życiu i przykrył czapką młodego wtedy Martina Dahlina". Słowa "Boba" potwierdza sam zainteresowany, który na łamach "Gazety Wyborczej Trójmiasto" wspomina: - To był nasz dobry mecz, a trzeba pamiętać, że wyszliśmy na Szwedów bardzo młodym składem [średnia wieku niewiele ponad 24 lata]. W drużynie rywala grali zawodnicy z solidnych europejskich klubów, widać było to obycie na najwyższym poziomie, w porównaniu z nami grali praktycznie na statusie gwiazd. Pod tym względem mógł się z nimi równać właściwie tylko Romek Kosecki, gdyż większość z nas dopiero czekała na zagraniczny wyjazd. Szwedzi jak to oni, silne chłopy, świetnie przygotowani fizycznie. A ten Dahlin był naprawdę groźny. Wtedy graliśmy systemem z dwoma obrońcami kryjącymi i głównie to ja - na zmianę z Piotrkiem Soczyńskim - opiekowaliśmy się tym napastnikiem. Jak się okazało z dobrym skutkiem. Nasza wygrana to była niespodzianka, zresztą pamiętam, że kilka miesięcy później zlali nas w Sztokholmie 5-0, ale w tym meczu nie grałem - wspomina Jacek Grembocki. Polska czeka na wygraną ze Szwecją od 31 lat Mecz w Gdyni rozpoczął się w środę 21 sierpnia o godz. 17.30. O 15 przewidziano kiermasz i loterię kwiatową, następnie kiermasz delikatesów "Julius Meinl" i salonów płytowych "Astar". O 16 doszło do pojedynku zespołów rockowych z obu krajów. Nasz kraj reprezentował trójmiejski zespół Kombi, a Szwedów - Bay Bang. Przed samym spotkaniem wystąpiła orkiestra Marynarki Wojennej. W pierwszej połowie z boiska wiało nudą. Dopiero w 58 min. debiutujący Wojciech Kowalczyk, w kontrataku wykorzystał swoje największe wówczas atuty: szybkość i graniczącą z bezczelnością pewność siebie. Bramkową sytuację wypracował Roman Kosecki, który o mały włos nie przypłacił jej zdrowiem, a może nawet... życiem. Jak wspomniał w swej autobiografii Wojciech Kowalczyk: "Romek Kosecki jechał z jakimś Szwedem na plecach, tamten go tak złapał za złoty łańcuch, w zasadzie prawdziwy kajdan, że prawie Romka udusił. Łańcuch jednak puścił, zerwał się i Kosa zagrał mi dobrą piłkę. Wyszedłem sam na sam, pokonałem Ravellego". Inny, obok "Kowala" debiutant, Mirosław Trzeciak, w 90 min. "centrostrzałem" przelobował szwedzkiego bramkarza. Niespodzianka stała się faktem. Złożony w większości z dublerów zespół pokonał faworyzowaną Szwecję w debiucie reprezentacji w Gdyni 2-0. Roman Hurkowski w "PN" zabawił się w grę słów, pisząc o dobrym występie zawodnika o nazwisku: "Ba-Ko-Walczyk". Meczową relację "Sport" zatytułował mało odkrywczo: "Siła w debiutantach". W relacji czytamy: "Pierwszy w historii Gdyni mecz międzypaństwowy nie wywołał oczekiwanego zainteresowania. Na kameralnym stadionie Bałtyku zasiadło jedynie osiem tysięcy widzów. Przyczyna była prosta - niedawna kompromitacja w Poznaniu. Wnioski wyciągnął z niej również Andrzej Strejlau i na boisko wybiegła przemeblowana jedenastka z trzema jedynie "cudzoziemcami" - Nawrockim, Koseckim i Soczyńskim. Zgodnie z zapowiedzią zagrali "olimpijczycy" (za rok zdobyli srebro w Barcelonie - przyp. red.) - Mielcarski, Wałdoch i Kowalczyk". Kwintet debiutantów w naszej drużynie uzupełniał wspomniany Trzeciak i Kazimierz Węgrzyn - po raz pierwszy z orłem na piersi zagrał zawodnik Hutnika Kraków. U gości zabrakło legii cudzoziemskiej w osobach Andersa Limpara z Arsenalu, Jonasa Therna z Benfiki i Thomasa Brolina z Parmy. Jak będzie dzisiaj? Czy Polacy po 31 latach pokonają Szwedów, powtórzą towarzyski sukces z Gdyni i w efekcie zakwalifikują się na mistrzostwa świata w Katarze? Wspomniany Grembocki na łamach "Wyborczej" prezentuje optymistyczną postawę: - Nie mamy drużyny, nie pokazaliśmy w meczu ze Szkocją nic, co napawałoby optymizmem przed starciem ze Szwecją. 90 procent zawodników którzy zagrali w Glasgow w normalnych okolicznościach nie miałoby szans na grę w Chorzowie. Ale ten mecz i tak wygramy, bo mamy Roberta Lewandowskiego i gramy u siebie - przekonuje wychowanek Lechii Gdańsk. Wtóruje mu Bogusław Kaczmarek: - Wygramy, jeśli będziemy grali do przodu. (...) tego nie da się spieprzyć 21.08.1991 r. Gdynia, stadion Bałtyku Polska - Szwecja 2-0 (0-0) Bramki: Kowalczyk 58’, Trzeciak 90’ Widzów: 8 tys. Sędzia: Frans Vandenwijngaert (Belgia) Żółta kartka: Trzeciak Polska: Bako - Grembocki, Wałdoch, Soczyński, Czachowski - Rzepka (58 Fedoruk), Skrzypczak, Nawrocki (k) - Kosecki (83 Węgrzyn), Mielcarski (58 Trzeciak), Kowalczyk.Szwecja: Ravelli - Eriksson (67 Nilsson), Gren, Larsson (k), Ljung - Erlingmark, Rehn, Mild (82 Gudmundsson), Nilsson- Dahlin, Martinsson. Polska - Szwecja. Kiedy i o której godzinie mecz? Mecz Polska - Szwecja, barażowy finał o awans do finałów MŚ 2022, zostanie rozegrany we wtorek na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Początek o 20.45. Maciej Słomiński