Leo Beenhakker zabrał do Antalyi nie pierwszą reprezentację, ale wyróżniających się w lidze piłkarzy, bo chciał się przekonać, w którym z nich drzemią rezerwy i kto nadaje się do pierwszego składu. Bośniacy z kolei do Turcji przywieźli reprezentację olimpijską, ale obie strony umówiły się, że w meczu drużyny wystąpią jako oficjalne reprezentacje państw. W Kundu pod Antalyą, gdzie rozgrywano ten mecz lało jak z cebra. Ale Orły Leo Beenhakkera nie przejmowały się tym i atakowały. Deszcz był tak rzęsisty, że Leo, który nie lubi chować się w boksie, stał przed nim z ręcznikiem na głowie. Wyglądał w nim niczym sułtan arabski. Usiadł dopiero pod koniec I połowy. A jego chłopaki w tym czasie starały się rozmontować obronę rywala. Obrońcy boczni - zwłaszcza Tomasz Lisowski odważnie wspierali atakujących. Lisowski wywalczył rzut rożny już w 8. min, lecz po dośrodkowaniu rozgrywającego Polaków - Michała Golińskiego z Zagłębia piłkę wybili obrońcy. Dwie minuty później piękną akcję zainicjował drugi boczny defensor - Grzegorz Bartczak, po którego podaniu piłka leciała po linii bocznej jakby była prowadzona na niewidzialnym sznurku aż dotarła do Szymona Pawłowskiewgo. PO podaniu widzewiaka Paweł Brożek w polu karnym miast strzelać przepuścił piłkę, bo był przekonany, że za nim czeka Tomasz Zahorski, ale byli tam tylko obrońcy. Za moment Jakub Wawrzyniak dośrodkował z lewej flank i "Brozio" głową posłał piłkę metr obok bramki. Osiem minut później znowu jak gazela na lewej pomocy hasał Wawrzyniak (przypomnijmy, że to nominalny obrońca Legii i to jeszcze rezerwowy), który dobrze dośrodkował, a zamykający akcję Pawłowski wypalił z woleja. Tylko dobre ustawienie bramkarza uratowało Bośniaków przed stratą gola. Najładniejszą akcję w tym okresie biało-czerwoni przeprowadzili jednak w 24. min i to środkiem, a nie skrzydłem. Po kilku podaniach z pierwszej piłki "Brozio" nie zdołał skleić futbolówki w szesnastce. Tuż przed przerwą udało się strzelić gola. Paweł Brożek ściągnął na siebie obrońców, wycofał do Tomasza Zahorskiego, a ten machnął się, dzięki czemu piłka trafiła do Golińskiego, który z 8 m prawą nogą kopnął do siatki. Choć po przerwie w naszym składzie pojawiło się kolejnych dwóch debiutantów - wiślak Rafał Boguski i piłkarz Górnika Zabrze Mariusz Pawelec, Polacy nadal przeważali. Niewiele brakowało, by w 54. min po akcji Wawrzyniaka Zahorski podwyższył na 0:2, ale napastnika Górnika Zabrze powstrzymał bramkarz. Przez ostatnie pół godziny graliśmy w liczebnej przewadze. Wychodzącego na czystą pozycję Brożka złapał obrońca Croatii Zagrzeb Mijo Studenović, więc sędzia ukarał go czerwoną kartką. Pierwszą dobrą okazję grając jedenastu na dziesięciu stworzyliśmy w 77. min, gdy po wrzutce Piotra Kuklisa Wawrzyniak w sytuacji sam na sam posłał piłkę obok słupka. W końcówce lekką przewagę osiągnęli Bośniacy, ale bramce Mariusza Pawełka nie zagrozili. Michał Białoński Bośnia i Hercegovina - Polska 0:1 (0:1) Bramka: Goliński (42. z podania Brożka) Polska: Mariusz Pawełek - Grzegorz Bartczak (46-Mariusz Pawelec), Adam Kokoszka, Marcin Kuś, Tomasz Lisowski - Szymon Pawłowski (46-Rafał Boguski), Michał Pazdan (69-Piotr Kuklis), Michał Goliński (69-Radosław Majewski), Jakub Wawrzyniak (81-Piotr Madejski) - Tomasz Zahorski, Paweł Brożek (69-Bartłomiej Grzelak). Bośnia i Hercegowina: Denis Mujkić - Damir Tosunović, Mijo Studenović, Kenan Cejvanović, Elvir Kuduzović - Eldir Adilović (73-Vladimir Karalić), Jasmin Moranjkić, Dordje Kamber (73-Eldin Adilović), Edin Husić - Josip Lukacević (78-Haris Handzić), Said Husejinović (64-Emir Hadżić, 88-Semir Stilić) Żółte kartki: Michał Pazdan, Michał Goliński (Polska); Kenan Cejvanović, Elvir Kuduzović (Bośnia i Hercegowina) Czerwona kartka: Mijo Studenović (60, Bośnia i Hercegowina, za faul). Sędziował: Kuddusi Muftuloglu (Turcja). Widzów: 200.