Lewandowski i Milik z transferowego kosmosu Robert Lewandowski zbliżał się do 34. wiosny, gdy Barcelona, bez wahania, wyłożyła za niego 45 milionów euro. Arkadiusz Milik kawał kariery stracił przez zerwane więzadła krzyżowe w obu nogach i wydawało się, że najlepsze ma już za sobą. Tymczasem zapragnął go jednak mieć w składzie największy klub Italii Juventus. Te dwa ruchy sprawiły, że transferowe lato 2022 było dla polskich kibiców wręcz kosmiczne. Krzysztof Piątek wyzwolił się z Herthy Kluby zmienili też inni reprezentanci Polski. Krzysztof Piątek uciekł z Herthy, która kompletnie na niego nie stawiała, do Salernitany. W Serie A ma wyrobioną renomę i pewnie do dziś pluje sobie w brodę, że w styczniu 2020 r. pozwolił się wypchnąć z Milanu do siermiężnej Herthy. To bajkową karierę zamieniło w udrękę, zabieganie o pierwszy skład, a nawet o miejsce na ławce. Jan Bednarek przeniósł się z Southampton do Aston Villi, z którą również trudno mu będzie zawalczyć o miejsca premiowane grą w europejskich pucharach. Jeden wielki plus tego transferu, to tworzenie bloku defensywnego z reprezentacyjnym kolegą Matty’ym Cashem. Michał Helik zamienił Burnsley na Huddersfield, w Championship ma wyrobioną markę. Powrotu do Ekstraklasy, a chciał go Lech, unikał jak ognia. Wie, że z zaplecza Premier League bliżej jest do reprezentacji Polski. Transfer rzutem na taśmę reprezentanta Polski Ciężary Żurkowskiego i Puchacza. Nie udało się zmienić klubów Szymon Żurkowski pakował się już, by z Fiorentiny wrócić do Empoli, ale transfer upadł i "Żurek" będzie musiał powalczyć o skład we Florencji. Na razie ma tylko 19 minut z meczu przeciw Cremonese. W znacznie gorszej sytuacji jest Tymoteusz Puchacz, który próbował się wyrwać z Unionu Berlin, gdzie trener Urs Fischer trzyma go w dolnej szufladzie. Nic z tego jednak nie wyszło. Lewy obrońca nie mieści się w kadrze meczowej berlińczyków. Na lewym wahadle rządzi ostatnio 30-letni Niemiec Niko Giesselmann, a jeśli nie on, to Fischer woli tam posłać prawonożnego Juliana Ryersona, byle nie Polaka. Jeśli patowa sytuacja Puchacza nie zmieni się choć trochę, Tymek straci szansę wyjazdu na mundial do Kataru! A z obsadą lewej strony defensywy z pewnością nie mamy kłopotów bogactwa. Klęska Lecha Poznań na rynku transferowym Skoro jesteśmy już przy transferowych niepowodzeniach, to trudną się nie pochylić nad klęską, jaką na tym polu poniósł Lech Poznań. Wobec kłopotów finansowych Legii jest najbogatszy nasz klub, który ostatnio wzbogacił się 10 milionami euro za sprzedaż Jakuba Kamińskiego do Wolfsburga i kolejnymi trzema milionami eurowaluty za awans do Ligi Konferencji. Dlatego niepowodzenia na rynku transferowym, w walce o Michała Helika, a nawet Damiana Kądziora z Piasta, są niezrozumiałe. Pamiętajmy też, że Lech nie zdołał zatrzymać Dawida Kownackiego. Widać, że nie pali się do wydawania pieniędzy. Latem "Kolejorz" wydał 1,2 mln euro na Afonso Sousę. Rzutem na taśmę wypożyczył jeszcze z Rangersów Mateusza Żukowskiego. Spodziewałem się znacznie więcej po bogatym klubie, który występy w PKO Ekstraklasie musi pogodzić z tymi w Lidze Konferencji i Pucharze Polski. Szczególnie zmartwił mnie upadek transferu Kądziora, za którego początkowo Lech oferował marne 500 tys. euro. To pokazało, że rynek wewnętrzny istnieje tylko teoretycznie. Raków Częstochowa nie boi się wydawać w Polsce Próbuje go reaktywować operujący w znacznie skromniejszych warunkach finansowych Raków Częstochowa, który zapłacił Górnikowi Zabrze za Bartosza Nowaka 400 tys. euro, Śląskowi Wrocław za Fabiana Piaseckiego - 200 tys. euro, a Jagiellonii za Xaviera Dziekońskiego - 150 tys. euro. Najwyższym letnim transferem na rynku wewnętrznym był jednak Patryk Makuch, za którego Cracovia wyłożyła Zagłębiu Lubin 550 tys. euro. Ogółem najbardziej szarpnęła się Legia, która za Maika Nawrockiego przelała Werderowi Brema 1,5 mln euro. Mam nadzieję, że dożyjemy czasów, w których najbogatsze polskie kluby z chęcią będą inwestować w rynek wewnętrzny, traktując to jako napędzanie koniunktury i wzmacnianie dołu piłkarskiej piramidy.