W ciągu swoich sześciu spotkań w reprezentacji Polski Michniewicz próbował aż pięciu wariantów obsadzenia lewej strony defensywy. Na razie ciężko powiedzieć, by któreś z nich przekonało selekcjonera na tyle, by w pełni zaufał mu w kolejnych spotkaniach. W swoim pierwszym meczu w kadrze Michniewicz zagrał z piątką obrońców, ustawiając Arkadiusza Recę w roli lewego wahadłowego. W barażu przeciwko Szwecji - zagrał już czwórką, stawiając na lewej stronie na przesuniętego z prawej flanki Bartosza Bereszyńskiego. W dwóch pierwszych meczach Ligi Narodów - na lewej obronie spotkania zaczynał Tymoteusz Puchacz, zmieniany w trakcie meczu przez Nicolę Zalewskiego i Bereszyńskiego. Przeciwko Holandii Michniewicz wrócił do "Beresia" na lewej obronie, by w rewanżu z Belgią zagrać na trzech środkowych obrońców i wahadłowego Nicolę Zalewskiego. Jakie są plusy i minusy dotychczasowych rozwiązań oraz pozostałe opcje Czesława Michniewicza? Bartosz Bereszyński - solidność z tyłu, brak gry do przodu W chwilach, w których Michniewiczowi zależało przede wszystkim na tym, by zabezpieczyć dostęp do własnej bramki, selekcjoner sięgał po Bartosza Bereszyńskiego. Tak było w najważniejszym meczu Michniewicza - ze Szwedami, gdy strata bramki wiązałaby się z ogromnym ciężarem. Tak było także z Holandią, gdy selekcjoner nie chciał dopuścić, by powtórzył się blamaż z Belgami i kolejny wysoki pogrom. Selekcjoner ewidentnie uważa nominalnego prawego obrońcę za najsolidniejszego w defensywie, choć jemu także przydarzają się na tej pozycji błędy. Sam na lewej obronie czuje się niezbyt komfortowo, co widać choćby w tym, że bardzo rzadko wspiera kolegów w akcjach defensywnych. Obrońca Sampdorii wybiera proste rozwiązania, koncentrując się na defensywnych obowiązkach. To on może być numerem jeden na lewą obronę w starciach z najsilniejszymi rywlami. Tymoteusz Puchacz - jeździec bez głowy na pełnych obrotach Puchacz z kolei jest zupełnie innym typem zawodnika. To piłkarz, który włoży w spotkanie całe serce, przez całe spotkanie biegając od jednego do drugiego pola karnego - czasem aż niepotrzebnie tracąc siły, których brak mu potem w kluczowych momentach. To gracz, do którego kibice ani selekcjoner nie mają zaufania pod kątem umiejętności defensywnych - zbyt często daje się ogrywać rywalom, czy źle ustawia na własnej połowie. Jest zawsze aktywny w ofensywie, lecz przy okazji chaotyczny i nieskuteczny, choć od czasu do czasu potrafi wykreować sytuację pod bramką przeciwnika. Nicola Zalewski - melodia przyszłości. Bardziej skrzydłowy niż obrońca Młody zawodnik AS Roma jest jedną z największych nadziei reprezentacji Polski. Problem w tym, że nie jest to klasyczny, ani nawet nominalny lewy obrońca. U Michniewicza zagrał wprawdzie na tej pozycji w końcówce meczu z Walią, mając przed sobą Jakuba Kamińskiego, ale najlepiej zaprezentował się jako skrzydłowy przeciwko Holandii. W rewanżowym meczu z Belgią Michniewicz ustawił Zalewskiego tak jak w Romie - na lewym wahadle. 20-latek grał obiecująco, imponował swobodą z piłką przy nodze, ale jednocześnie miał problemy z piłkami zagrywanymi za jego plecy. - Wiedzieliśmy, że z Holandią grał jako skrzydłowy. Jest wtedy bliżej bramki, jest skuteczniejszy, bo ma mniejsze odległości do pokonywania. Dobrze się czuje z piłką na połowie przeciwnika. Dziś musiał wracać do linii do piątki obrońców. Przeciwnicy często wykorzystywali to grając mu piłki za plecy, a on nie za każdą piłką zdążył - oceniał tuż po meczu z Belgią Czesław Michniewicz. Arkadiusz Reca - kandydat na wahadło Kolejną opcją Michniewicza jest Arkadiusz Reca (ze zgrupowania wyeliminowała go kontuzja), choć to kandydat bardziej na wahadło, niż lewą obronę. To piłkarz, którego dla reprezentacji stworzył jeszcze Jerzy Brzęczek, najpierw przesuwając w Wiśle Płock ze skrzydła na lewą obronę, a później powołując do reprezentacji. Problem w tym, że 26-latek ma już na koncie 15 spotkań w narodowych barwach, ale wciąż po jego występach częściej szukamy innych rozwiązań, niż przywiązujemy się do nazwiska Recy. Podobnie jak Puchacz zapewnia drużynie sporo energii, ale nie jest gwarantem defensywnej solidności prezentowanej przez Bereszyńskiego. Patryk Kun i Kamil Pestka - zabezpieczenie z Ekstraklasy Czesław Michniewicz w żadnym meczu nie skorzystał jeszcze z powołanych z Ekstraklasy piłkarzy, ale chce zabezpieczyć się, gdyby w razie potrzeby przyszło mu skorzystać z opcji awaryjnej. - Pestka był w pierwszym meczu na ławce, "Kunik" nie był ani razu. Rozmawiałem z nimi, jak oceniają ten czas. Zapytałem ich o zdanie, odparli, że to był bardzo dobry czas, jeśli chodzi o rozwój. Mogli trenować z najlepszymi polskimi piłkarzami i się z nimi poznać i być w tej grupie, która ma szansę powalczyć o wyjazd na mistrzostwa. Liczyli się z tym, że konkurencja na ich pozycji jest duża - wyjaśniał powołania piłkarzy z Ekstraklasy selekcjoner. - Jeśli powołamy ich ponownie do kadry, nie będzie elementu zaskoczenia. Widzę, jak zawodnicy zachowują się, gdy przyjeżdżają na kadrę pierwszy raz. Pamiętam to z młodzieżówki, a tu jest jeszcze większy dystans, wycofanie zawodników z polskiej ligi. Myślę, że we wrześniu już tego nie będzie. Będą czuli się swobodniej. A zależy nam na tym, żeby ci którzy przyjadą we wrześniu byli gotowi jechać na mistrzostwa w listopadzie - wytłumaczył swój tok myślenia Michniewicz. Czego można spodziewać się po obu piłkarzach? Patryk Kun w roli wahadłowego doskonale radzi sobie w Rakowie, gdzie ma pełne zaufanie trenera Marka Papszuna. Grającemu w Cracovii Pestce jest z kolei bliżej do klasycznego lewego obrońcy, choć grywał także na pozycji wahadłowego. Maciej Rybus - skreślony na własne życzenie Od kiedy - już siedem lat temu - Rybus został przesunięty na lewą obronę, na papierze wydaje się najlepszą polską opcją na tę pozycję. Problem w tym, że piłkarzowi cały czas coś staje na drodze, by zostać pewnym punktem reprezentacji. Gdy w 2016 roku był w doskonałej formie i przechodził do Olympique'u Lyon, z udziału w Euro wyeliminowała go kontuzja ramienia. Później wciąż miewał inne, czasami zagadkowe nieobecności - a to koronawirus, a to nieoczekiwany uraz... Po Euro 2016 zagrał w zaledwie 37% możliwych meczach kadry. I choć mimo przedłużenia kontraktu ze Spartakiem Czesław Michniewicz oficjalnie nie skreślił jeszcze Rybusa, to trudno wyobrazić sobie, by selekcjoner powołał zawodnika na kolejne zgrupowanie. Opinia publiczna wywiera w tej sprawie zbyt mocny nacisk.