- Po 30 minutach powinno być 3-0 i byłoby po sprawie. Zagraliśmy dobry mecz, ale szczęście nie było po naszej stronie. W drugiej połowie Mołdawianie mądrze się bronili - analizuje selekcjoner i szczególnie w końcówce swej wypowiedzi myli się okrutnie. To nie Mołdawianie mądrze się bronili, tylko "Biało-czerwoni" przestali wywierać na nich presję. Matematyka, a nie futbol - to los kibica reprezentacji Polski. Teraz już znacznie mniej będziemy mówić o stylu gry naszej kadry, a więcej o matematycznych rozważaniach, rachunkach prawdopodobieństwach, liczeniu na potknięcia rywala. Czy o to nam chodziło? Kuriozalnym było tłumaczenie błędów obrony: "Uważam, że wielkiego pola manewru nie było, żeby jeszcze inaczej zestawić defensywę. To stawianie w ciemno, kiedy tych zawodników nie widziało się nigdy razem, współpracujących ze sobą" - powiedział selekcjoner, tak jakby duety klubowe grające na strategicznych pozycjach w kadrach narodowych (np. stoperzy) były codziennością. Otóż nie są panie trenerze, a o tym, jak kooperują zawodnicy powinien pan się dowiedzieć podczas wyjątkowo długiego zgrupowania. Uważam też, że nie fair jest przypominanie teraz, iż w eliminacjach MŚ byliśmy losowani z czwartego koszyka. To prawda, ale prawda, którą pan znał podejmując się misji wprowadzenia tej drużyny na mundial. Gdy Antoni Piechniczek składał panu ofertę, trzeba było powiedzieć: "Dziękuję panie prezesie, ale ja będę firmował nazwiskiem skuteczną walkę o MŚ dopiero wtedy, gdy będziemy losowani z drugiego koszyka". Na razie powołania Fornalika są takie, jak gra Orłów w II połowie spotkania w Kiszyniowie. Chaotyczne, bez wyrazu, bez nadziei. Selekcjoner wymyślił sobie przed Ukrainą, że rozgrywającym będzie Radosław Majewskie. Po 45 minutach wspomnianego meczu zapomniał o nim, choć Radek gra regularnie w Notthingham Forrest. Na czerwcowe mecze "Maja" powołania nie dostał. W ostatniej chwili przed starciem z Ukrainą został powołany Jakub Kosecki, co oznaczać by mogło, że jest ostatni w reprezentacyjnej hierarchii. Tymczasem w Mołdawii wszedł z ławki jako drugi. Na stadionie Zimbru Kiszyniów, w drugiej połowie, gdy w oczy zaglądało nam widmo straconych punktów, pan Waldemar na ratunek posłał Piotra Zielińskiego. Przed czerwcowym zgrupowaniem nie widział go na żywo ani razu. Nazajutrz po porażce z Ukrainą utalentowanego pomocnika Udinese wypatrzył w meczu kadry U-21 prezes PZPN-u Zbigniew Boniek, który na Twitterze napisał wtedy: "Oglądałem dzisiaj U-21 dzisiaj. Fajni chłopcy, ciekawa drużyna i jest jeszcze kilku, co mogą im pomóc. Jedno nazwisko - Zieliński. Będą z niego ludzie". Za Bońkiem temat Zielińskiego podchwycili dziennikarze, zaczęli się domagać powołania do kadry A dla młodego chłopaka. Tak samo jak dla odkrycia Legii Warszawa - Bartosza Bereszyńskiego. Obaj piłkarze trafili na listę Fornalika przed dwumeczem z Liechtensteinem i Mołdawią, Bereszyński został dowołany awaryjnie, ale czy tak się powinna odbywać profesjonalna selekcja do kadry? Daleki jestem od poparcia kroku Ludovica Obraniaka, który zrezygnował z występów dla reprezentacji, dopóki rządzi w niej Fornalik. Fakt, że ten piłkarz grał najlepiej jak mógł u Leo Beenhakkera i Franciszka Smudy, a teraz stanął okoniem, nie najlepiej świadczy jednak o atmosferze, jaką trener stworzył, albo raczej jakiej mu się nie udało stworzyć. Trener nie diagnozuje problemu właściwie, więc jak go może wyleczyć. Zrzucanie wszystkiego na brak szczęścia, po tak kiepskiej drugiej połowie, zakrawa o hipokryzję. Waldemar Fornalik po meczu w Kiszyniowie jest zadowolony z gry zespołu ("Zespół pokazał, że potrafi grać w piłkę, kreować sytuację. Nie pamiętam już kiedy stworzyliśmy tyle sytuacji"). Boję się, że jest odosobniony w tym osądzie. Prześledziłem komentarze kibiców. Są zdesperowani, mają dość takiej kadry. Pomijam głosy ekstremalne, tych, którzy domagają się rozwiązania dorosłej reprezentacji, by inwestować w młodzież. "Jak nisko jeszcze można upaść? Po osiągnięciu dna Polska reprezentacja zagrzebuje się w mule" - denerwuje się Verdad. "Piłka to nie kombajn. Bez taktyki nie pojedziesz" - pisze "Józek". Na razie widzimy grupę ludzi, którzy grają od przypadku, do przypadku, żadnych schematów akcji, tendencji poprawy z meczu na mecz. Nie o taką reprezentację Polski nam chodzi. Argument, który podnoszą niektórzy, że to wszystko wina piłkarzy nie broni się. Argentyna ma najlepszych piłkarzy na świecie na czele z Leo Messim, ale wciąż nie może znaleźć trenera, który ułoży z nich skuteczny zespół. 11 spośród 14 piłkarzy, których w Kiszyniowie wpuścił do gry Fornalik, ma mocną pozycję w silnych zespołach znacznie silniejszych lig od polskiej (niemiecka, turecka, rosyjska); dwójka spośród nich grała w finale Ligi Mistrzów. Miejsce za granicą ci piłkarze nie dostali na piękne oczy, tylko za wysokie umiejętności. Fakt, że w piątek nie byli w stanie ograć byłego rezerwowego pomocnika Cracovii Alexandru Suvorova i jego kolegów, obnaża dowódcę tej armii, a nie żołnierzy. Nikt mi nie wmówi, że naszym chłopakom się nie chciało. Z utalentowanych jednostek trzeba ułożyć zespół, bo nie za każdym razem będziemy strzelać gole po dwójkowych akcjach, jak ta Roberta Lewandowskiego z Jakubem Błaszczykowskim. Z układanki Fornalika na razie nic ciekawego nie wynika. Czy Polski na rok po Euro 2012 nie stać na selekcjonera, który będzie wodzem, potrafi natchnąć piłkarzy, a drzwi przed wszelkimi doradcami spoza sztabu zamknie z hukiem? Tego nie wiem, ale z pewnością z resztek szans na awans, jakie zostały po porażce z Ukrainą, teraz mamy tylko okruchy. Autor: Michał Białoński