To są fatalne eliminacje dla reprezentacji Polski. Z łatwej grupy, która miała być tylko przetarciem i poligonem doświadczalnym, awans mieliśmy zapewnić sobie szybciej niż kiedykolwiek. Tymczasem Polacy spisali się katastrofalnie - m.in. przegrali oraz zremisowali z Mołdawią i zajęli dopiero trzecie miejsce, co skazało ich na baraże. W nich Polacy pokonali już Estonię (5:1) i we wtorek o awans zagrają na wyjeździe z Walią. Ten mecz ma jednak zdecydowanie większe znaczenie niż wyjazd na turniej do Niemiec. To, co stanie się we wtorkowy wieczór w Walii, będzie miało wpływ nie tylko na najbliższe tygodnie, ale być może nawet na najbliższe lata. Jeśli bowiem Polacy przegrają, to na pewno spokojnie nie będzie spał Michał Probierz. Zdania na temat selekcjonera tradycyjnie są podzielone, ale jedno jest pewne - reprezentacja Polski potrzebuje stabilizacji, bo piłkarskich okrętów dowodzonych przez tak wielu kapitanów w Europie jest niewiele. Przez ostatnie trzy lata Polacy mieli już pięciu selekcjonerów, a w razie porażki w Walii zacznie się debata nad zatrudnieniem szóstego. A przypomnijmy tylko, że najlepszy polski selekcjoner ostatnich lat - Adam Nawałka - pracował nieprzerwanie przez blisko pięć lat... W razie porażki oberwie się także Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej. W końcu to Cezary Kulesza wymyślił zatrudnienie Fernando Santosa, który z kretesem przegrał fazę grupową. Zacznie się też wypominanie innych fatalnych posunięć prezesa, które powoli przesuwają PZPN w stronę organizacji zarządzanej w stylu przez Grzegorza Laty. Gwiazdorzy dotrwają do mistrzostw świata w 2026? Porażka w Walii może zakończyć się także poważnymi kadrowymi osłabieniami reprezentacji. Wojciech Szczęsny już przy okazji mundialu w Katarze przebąkiwał, że mistrzostwa Europy w Niemczech będą jego ostatnim turniejem, więc trudno się spodziewać, że w razie braku awansu znajdzie w sobie jeszcze ochotę i siłę, by męczyć się w eliminacjach do mistrzostw świata w 2026 r., nie mając dodatkowo pewności, że w ogóle na nie pojedzie. Z jednej strony Polska znów może się nie zakwalifikować, a z drugiej Szczęsny wówczas będzie miał już 36 lat i wcale nie jest powiedziane, że wciąż będzie numerem jeden. Jeszcze o dwa lata starszy będzie wtedy Robert Lewandowski, a 38 lat dla napastnika to wiek, gdy myśli się już o emeryturze, a nie budowaniu formy, którą można podbijać mundiale. Dlatego wygrana z Walią na pewno przedłuży reprezentacyjną karierę Lewandowskiego co najmniej do mistrzostw Europy, ale porażka może sprawić, że napastnik Barcelony będzie miał już dość wewnętrznych rozliczeń, PZPN-owskich aferek, przyjazdów na zgrupowania i walki w eliminacjach do mistrzostw świata, które znów mogą zakończyć się niepowodzeniem, za które na ogół to Lewandowski jest najmocniej obwiniany. Zbliżające się odejścia największych gwiazd reprezentacji Polski są tym bardziej prawdopodobne, że powoli i trochę niewidocznie kończy się era reprezentacji Nawałki, która była o krok od półfinału Euro 2016. W kadrze nie ma już nie tylko Łukasza Piszczka, Jakuba Błaszczykowskiego, czy Łukasza Fabiańskiego, ale także Kamila Glika czy Grzegorza Krychowiaka. A porażka z Walią może sprawić, że u innych decyzje o pożegnaniu z kadrą zostaną przyspieszone. Mecz Walia - Polska we wtorek o godz. 20.45 w Cardiff. Po spotkanie zapraszamy na program "Gramy dalej" na stronie głównej Interii. Piotr Jawor