PZPN wyciąga wnioski po MŚ w Katarze PZPN wyciąga wnioski po MŚ w Katarze, gdzie sytuacja wymknęła się spod kontroli, zwłaszcza gdy przed meczem z Francją doszło do sporu o podział premii. Federacja chce unikać takich sytuacji w przyszłości i powołanie dyrektora reprezentacji ma w tym pomóc. Pojawiają się różne wersje co do kompetencji, jakie miałby mieć nowy dyrektor. Ekspert Interii i Polsatu Sport Roman Kołtoń z "Prawdy Futbolu" ujawnił na początku stycznia, że prezes Kulesza planował nawet uczynić z dyrektora jednego ze swych doradców, który miałby wpływ na zatrudnianie i zwalnianie selekcjonerów - Wykonałem telefon do prezesa PZPN i on powiedział tak: "Jeśli chodzi o dyrektora sportowego, to wyobrażalna by była taka sytuacja, by dyrektor zatrudniał albo wpływał na zatrudnienie trenera". Wtedy taki trener liczyłby się z takim dyrektorem sportowym - powiedział Kołtoń. Czytaj też: Nowy selekcjoner Polaków odstrzeli dwóch piłkarzy?! "Kadra się rozsypała" Nowy dyrektor reprezentacji. Dudek, Iwan i Żewłakow na liście kandydatów Pojawiły się nawet różne kandydatury dyrektora kadry. 2 stycznia Mateusz Borek zdradził, że związek rozważa zatrudnienie w tej roli Michała Żewłakowa, który był kapitanem reprezentacji w erze Leo Beenhakkera i rozegrał 102 mecze w "Biało-Czerwonych". Gdy Interia zagaiła byłego długoletniego wiceprezesa ds. sportowych PZPN-u Marka Koźmińskiego o to, czy reprezentacja Polski znowu powinna mieć swego dyrektora, zareagował jednoznacznie. - Ja bym wrócił do Tomka Iwana w tej roli - powiedział nam Koźmiński. Faktycznie, w erze Adama Nawałki Iwan pełnił funkcję dyrektora reprezentacji ds. organizacyjnych przez pięć lat. Po niepowodzeniu na MŚ 2018 r. ówczesny prezes związku Zbigniew Boniek postanowił mu podziękować. Koźmiński uważa, że teraz Iwan nadaje się jeszcze bardziej do tej roli. - Z prostej przyczyny. Nie będzie mu przeszkadzało kumplostwo. Poza tym kobiety już są inne, on ma inną, więc nie będzie już takiego kumplostwa z piłkarzami, jakie było dawniej. Tomek na pewno zrozumiał pewne sprawy - podkreśla Marek Koźmiński w rozmowie z Interią. Kolejne kuszenie Jerzego Dudka Pojawia się też kandydatura Jerzego Dudka, który swym autorytetem miałby wzmocnić reprezentację czy to w roli ambasadora, czy dyrektora. Pytanie tylko, czy PZPN-owi uda się do tego namówić. Kilka prób federacji zakończyło się niepowodzeniem. Pierwsza nastąpiła jeszcze w erze Grzegorza Laty, w lipcu 2012 r., gdy legendarny bramkarz Liverpoolu odrzucił propozycję pełnienia funkcji dyrektora kadry, jaką mu złożył ówczesny selekcjoner Waldemar Fornalik. W lutym ubiegłego roku Dudek zrezygnował z posady asystenta selekcjonera, gdy ostatecznie prezes Kulesza postawił na Czesława Michniewicza, a nie na Adama Nawałkę. Podobnie zresztą postąpił Łukasz Piszczek, który wstępnie zgodził się na współpracę z Nawałką. Dyrektor sportowy w reprezentacji. U Niemców sprawdzał się długo Bierhoff Czy posada dyrektora jest faktycznie potrzebna? W Niemczech bardzo długo się sprawdzała. Wymyślił ją selekcjoner Juergen Klinnsmann w 2004 r. I w zasadzie jedynym dyrektorem był Oliver Bierhoff, który do 2017 r. zajmował się głównie reprezentacją. Jego zadaniem była poprawa komunikacji między szatnią a sztabem szkoleniowym, a także pomiędzy reprezentacją a federacją. Dbał także o dobre kontakty z mediami, jeszcze lepszy wizerunek reprezentacji. Spotykał się też ze sponsorami. Niemcy wielbią się w reformach. Dokonują ich po niemal każdym niepowodzeniu na dużej imprezie. Gdy nie poszło im na Euro 2016, zdecydowali, że Bierhoff od 2017 r. będzie nie tylko dyrektorem reprezentacji, ale też akademii i jednocześnie rozszerzyli jego kompetencje do nadzoru szkolenia. Jednocześnie Panagiotis Chatzialexiou został dyrektorem sportowym reprezentacji narodowych, a rolę menedżerów tej pierwszej pełnili Thomas Beheshti i Maika Fischer, natomiast Jens Grittner był rzecznikiem prasowym. W reprezentacji Polski wszystkimi zadaniami, które u Niemców wykonywała ostatnia trójka, zajmuje się Jakub Kwiatkowski. Kolejna reforma nastąpiła po porażce na mundialu w Katarze. DFB postanowiła całkowicie zrezygnować z usług Bierhoffa, choć jego kontrakt obowiązywał do 2024 r. Zobacz także: Zwrot akcji ws. selekcjonera? "Zbliżamy się do niebezpiecznej granicy"