Nowy selekcjoner zrobi rewolucję w składzie reprezentacji Polski? Mark Koźmiński reaguje Michał Białoński, Interia: Czy po zagranicznym selekcjonerze reprezentacji Polski spodziewa się pan rewolucji w składzie? Marek Koźmiński, były reprezentant Polski, wicemistrz olimpijski z Barcelony, były wiceprezes PZPN-u: Nie wierzę, że przyjdzie taki trener i będzie grał tym samym składem, jota w jotę, jak na mundialu Czesław Michniewicz. Na pewno musi coś zmienić. W przeciwnym razie, przy - nie daj Boże - braku wyniku, opinia publiczna powie: "Po co nam taki magik, jak on wystawia ten sam skład, co Michniewicz?!" Paulo Sousa spróbował rewolucji w obronie. Odstawił Kamila Glika i się skończyło 0-2 po pierwszej połowie z Węgrami w Budapeszcie. - Zgadza się. Zakładam jednak, że kolejny obcokrajowiec tym razem również wykona dwa ruchy. Odstawi dwa nazwiska: Krychowiak i Glik. Jeżeli się zdecyduje na taki krok, to proszę mi powiedzieć, kto zagra za tych dwóch chłopaków w marcowych dwóch meczach? Trudno o oczywistych zastępców. Zwłaszcza dla Glika, tym bardziej, że Jan Bednarek nie gra w klubie. Grzegorza Krychowiaka mógłby zastąpić Jakub Moder, ale nie wrócił do gry po kontuzji. Podobnie jak Jacek Góralski, który nie występuje od października. Nowy trener może się zdecydować też na kolejny powrót do kadry Karola Linettego. - Na powrót do formy Modera na marzec trudno liczyć. Wyjście z mega niepewnym Bielikiem w składzie to również wielkie ryzyko. A jeśli nowy trener zdecyduje się podziękować Kamilowi, to kto wyjdzie? Niegrający w klubie Bednarek z Kiwiorem? Trochę się uśmiechamy na tego typu rozwiązania. Koźmiński: Nietrudno jest wyobrazić sobie porażkę w Pradze i remis z Albanią To prawda. Już mało kto pamięta, że w eliminacjach do MŚ 2010 przepadliśmy w grupie ze Słowacją, Słowenią, Czechami i Irlandią Północną. - Nietrudno jest mi wyobrazić sobie taki scenariusz, że przegrywamy w Pradze i nie wygrywamy u siebie z Albanią. Odpukać, ale gdyby tak się stało, to by to oznaczało, że już do końca eliminacji nie można się nigdzie potknąć i trzeba wygrać z Czechami u siebie i zapunktować w Albanii. Dlatego początek eliminacji jest - wbrew pozorom - niezwykle istotny. Wygrasz jedno spotkanie, a drugie zremisujesz, to można powiedzieć, że jesteś prawie w domu. A jak wygrywasz obydwa spotkania, to jeszcze lepiej, ale trzeba to zrobić. Uważa pan, że to nie będzie proste zadanie? - Nie będzie. Tym bardziej, że ta kadra nam się rozsypała. Mocne słowa. Wiadomo, że w dłuższej perspektywie "Krycha" i Glik nie będą grali w tej reprezentacji, ale dziś są jej jeszcze niezwykle potrzebni. Przebudowę trzeba zrobić umiejętnie. Jeśli nowy trener solidnie zapunktuje w marcu, to będzie miał szanse w kolejnych meczach stopniowo wprowadzać nowe twarze, bardziej ryzykować. Zatem te wszystkie puzzle sprowadzają się do wyboru na samej górze. Koźmiński: Prezes Kulesza dał się ponieść tendencji środowiska Nie zaskoczyło pana to, że prezes Kulesza, który dotychczas był zwolennikiem polskich trenerów, tym razem skłonił się ku zagranicznemu? - Myślę, że prezes dał się ponieść tendencji środowiska, kibiców i ich oczekiwań. Najłatwiej mu będzie wziąć najmocniejsze nazwisko, bo teoretycznie, na wypadek niepowodzenia, winę za to poniesie ów trener. Tak naprawdę jednak odpowiedzialność będzie spoczywać również na barkach prezesa, bo każdy zada pytanie, dlaczego wybrał danego kandydata. Za 11 miesięcy pracy dostał 770 tys. euro. - Pytanie tylko, czy miał słabsze trenerskie CV niż Gerrard? No nie. To dlaczego PZPN był gotowy zapłacić Gerrardowi trzy miliony euro, jak gdzieś to czytałem? Nie mam nic do Gerrarda, ale zastanawiam się, czy tak głośne, medialne nazwisko jest nam potrzebne. Słyszę: "A, bo my go medialnie ‘sprzedamy’, zarobimy na nim". W jaki sposób? Steven odda nam prawa do wizerunku i PZPN będzie coś reklamował za jego pomocą? Nie dajmy sobie wcisnąć kitu. Marek Koźmiński: Vladimir Petković to najbardziej logiczny wybór Steve Gerrard nie będzie jednak naszym trenerem. Prezes Kulesza ogłosił już, że wybrał fachowca, który w przeszłości był już selekcjonerem. - Dla mnie z tych nazwisk zagranicznych najlepiej się prezentuje Petković. To byłby logiczny wybór. Koźmiński: Łukasz Piszczek najbardziej pasuje do roli asystenta Pytanie tylko, czy on nie przyjdzie odcinać kuponów od swych dokonań. Na razie jego szczytem kariery było prowadzenie z dobrym skutkiem Szwajcarii. - Ale jeśli mu dołożysz dwóch młodych asystentów z Polski i tutaj najbardziej pasuje Łukasz Piszczek, który mówi po niemiecku, to jako całość ten projekt dobrze się składa. Dzięki niemu budujesz sobie selekcjonera na kolejny okres, za trzy lata. Wówczas Piszczek będzie miał 40 lat i śmiało będzie mógł przejąć kadrę. Tak do roli trenera startowali: Guardiola, Zidane, Luis Enrique, Gerrard, Southgate. Podobnie Lionel Scaloni. - Zgadza się. Na razie nie mamy w Polsce młodego trenera około 40-letniego, który mógłby dostać ogromną szansę poprowadzenia reprezentacji. Marek Koźmiński: Dla tego na selekcjonera nie nadaje się Michał Probierz. Na razie A gdyby nie przygoda z Cracovią i stawianiem w niej na rzeszę obcokrajowców, wymieniłby pan może Michała Probierza? - Nie. Wie pan dlaczego? Ja Michała bardzo lubię i szanuję. Natomiast do pracy selekcjonera trzeba mieć inne predyspozycje. Michał jest konfliktowy. Poza tym, wyobraża sobie pan selekcjonera z ekspresją i zachowaniem przy linii bocznej, z jakich znamy Probierza? Nie sądzę też, aby pod wpływem jeszcze większych emocji, jakie targają selekcjonerem, to wszystko się odwróciło o 180 stopni. Być może za pięć lat Michał będzie inny, bardziej spokojny. Dzisiaj jeszcze na rolę selekcjonera nie jest gotowy i nie ze względu na umiejętności, tylko charakter. Uważa pan, że kadrze ciężko będzie odzyskać dawną pozycję w sercach kibiców, po zamieszaniu, jakie wybuchło po MŚ, m.in. o dzielenie wirtualnej premii? - Nie będzie to łatwe. Sytuacja była niezrozumiała, oferowanie takich milionów za wyjście z grupy. Gdyby utrzymać ten kurs, to okazałoby się, że za zdobycie mistrzostwa świata należy się miliard złotych do podziału. Ja ich znam. Przecież to są dobrzy ludzie! To nie są idioci, prostacy. Absolutnie nie! Tą mądrzy ludzie: Michniewicz, Krychowiak, Lewandowski. Tym bardziej nie mogę zrozumieć tego, co się wydarzyło. Koźmiński: Jeśli wkrótce nie będzie selekcjonera, to usłyszymy Dzwon Zygmunta Sytuacja wymknęła się spod kontroli, ale rodzi się też pytanie, czy PZPN nie za późno zareagował? - Według mnie kompletnie nie zareagował. PZPN umył ręce, mówiąc: "Myśmy na spotkaniu z premierem nie byli, nic nie wiemy, to nie nasza sprawa". Jakim cudem? U mnie w firmie ktoś robi coś ważnego i ja o tym nie wiem?! Przecież szefostwo firmy bierze odpowiedzialność za swych pracowników, tak się dzieje na całym świecie, a tutaj co? Zostawmy to jednak, to zgrana karta. Potrzebujemy rozsądnie wybranego selekcjonera. Podejrzewam, że jego nazwisko poznamy 25 stycznia, gdy zbierze się zarząd PZPN-u. Jeśli nie poznamy go do tego czasu, to usłyszymy chyba Dzwon Zygmunta. Czytaj też: Zwrot akcji ws. selekcjonera? "Zbliżamy się do niebezpiecznej granicy" Koźmiński: Szczęście może się od nas odwrócić Czyli wracamy do braku czasu dla nowego selekcjonera? - Dokładnie. Musimy pamiętać, że w sporcie, jeśli od sumy szczęścia odejmiemy pecha, to zawsze wynik zakręci się około zera. Tymczasem zwróćmy uwagę na fakt, że w minionym roku mieliśmy głównie szczęście. Na jego brak nie mieliśmy prawa narzekać. Baraż ze Szwecją ułożył się dobrze, Grzegorz Krychowiak wywalczył rzut karny w kluczowym momencie. - Jeszcze więcej szczęścia mieliśmy w walce o wyjście z grupy na mundialu. Obronione przez Szczęsnego rzuty karne, korzystniejszy bilans żółtych kartek. Trzeba założyć, że zdarzy się okres, w którym będziemy grali super, fantastycznie, tylko nie będzie wyniku. Tak się w sporcie zdarza, to jest normalne. Oby to nie nadeszło w marcu. Bo powtarzam - jako naród przygotowaliśmy się, że awansujemy na Euro 2024, wydaje nam się, że na ME zagramy zawsze, niemalże z klucza. Wydaje nam się, że zawsze już będziemy jeździć na MŚ. Zostaliśmy rozpasani ostatnimi wynikami, które nie współgrają z realną siłą naszej reprezentacji. Z drugiej strony słychać głosy, że Czesław Michniewicz nie wykorzystał potencjału tej kadry, zwłaszcza jeśli chodzi o styl. - Zadajmy sobie jednak pytanie, czy my jesteśmy dużo silniejsi od Czechów? No nie! W jednym konkretnym meczu z Albanią też możemy dostać po głowie. Prawie każdy może z nią przegrać jedno spotkanie. Spójrzmy na mistrzów Europy - Włochów. Nie awansowali na MŚ i zaważył na tym jeden mecz (porażka u siebie z Macedonią Północną 0-1 - przyp. red.). Z Albanią szło nam ciężko już za Paula Sousy. Ona ma dobre pokolenie z Hysajem, Asllanim i Broją, który w grudniu doznał kontuzji. W styczniu zatrudniła Brazylijczyka Sylvinho w roli selekcjonera. - Dlatego nie można tych rywali lekceważyć. Podobnie jak podczas mundialu nie można było lekceważyć Maroka. Gdy przeanalizowałem jego skład, zauważyłem, że aż ośmiu jego piłkarzy gra w mocnych klubach Europy. To dużo więcej niż u nas. W reprezentacji Polski naliczysz czterech-pięciu takich zawodników. Koźmiński: Bereszyński poradzi sobie w Napoli, Bednarek na ostrym zakręcie Nie wiadomo też, czy z tego grona nie wypadnie Bartosz Bereszyński, który po przeprowadzce do Neapolu zagrał dopiero raz, w Pucharze Włoch, gdy trener Spalletti wystawił drugi garnitur. - Ale "Bereś" sobie poradzi. On będzie grał. Napoli jest na tyle z przodu w Serie A, że trener będzie stosował rotacje. Gdy Bartek zagra raz na trzy kolejki, to jemu to w pełni wystarczy. Sęk w tym, że gorzej wygląda sytuacja Jana Bednarka, który nie gra od października. - Janek jest na ostrym zakręcie i to pogłębia nasze problemy w defensywie. Jest za wcześnie, by jej liderem został Jakub Kiwior. To dopiero materiał na dobrego piłkarza. Stan naszej kadry to lekka równia pochyła. Jesteśmy w trakcie zmiany pokoleniowej. To urodzone w latach 80. powoli odchodzi. Będziemy mieli po nim na sto procent dziury. Czytaj też: Cezary Kulesza wybrał nowego selekcjonera! "Czekam na odpowiedź" Koźmiński: Michniewicz nie zwariował, dając szansę Krychowiakowi i Glikowi Może się ostatecznie okazać, że wystawianie Krychowiaka i Glika nie było fanaberią Michniewicza, bo i nowy selekcjoner będzie z nich korzystał? - Michniewicz na pewno nie zwariował, dając im szansę. Wbrew różnym opiniom, Krychowiak na mundialu robił swoją robotę. Gdy został zmieniony w meczu z Francją na Bielika, to od razu wybuchł pożar. Bardzo przyzwoicie radził sobie Kamil Glik. Jeśli odstawimy Krychowiaka i Glika, to w każdym meczu będziemy tracić bramki. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia