Gorączka wokół kadry nie ustaje. Temperatura nie stopniała jeszcze po wyjątkowo gorącym mundialu, gdy w ciągu kolejnego szalonego roku po raz drugi usiedliśmy do telenoweli związanej z wyborem nowego selekcjonera. Tym razem serial trwał krócej, bo i czasu na wiele odcinków po prostu nie było. Prezes Kulesza wybrał Michała Probierza. i postawił go przed ciężkim zadaniem. Reprezentacja Polski jest w rozsypce, a awans na Euro 2024 poważnie zagrożony. Nadać drużynie charakteru Pierwszym i być może najważniejszym wyzwaniem przed nowym selekcjonerem będzie oczyszczenie atmosfery wewnątrz reprezentacji. A co za tym idzie - poprawienia także klimatu wokół kadry. A że selekcjoner ma bezpośredni wpływ na to, jak kojarzona jest jego drużyna - nie trzeba chyba przekonywać. Reprezentacja Adama Nawałki cechowała się organizacją i profesjonalizmem - być może także z uwagi na obecność takich postaci, jak Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski, czy Łukasz Fabiański. Reprezentacja Jerzego Brzęczka, to słynni już "Niekochani". Kadra Paulo Sousy? Bajerancka, obiecująca sporo niezłą grą ofensywną, ale ostatecznie tracąca jeszcze więcej goli i wygrywająca tylko z "ogórkami". Wreszcie kadra Czesława Michniewicza - chytra i podzielona. Kumulacja tych negatywnych cech nastąpiła za kadencji Fernando Santosa. Zrezygnowane, zmęczone i sfrustrowane oblicze Portugalczyka doskonale oddawało twarz reprezentacji. W kadrze nie było ani pomysłu, ani charakteru, ani nawet specjalnego zaangażowania. Hasło: "Męczy Nas Piłka", miało się tak dobrze, jak nigdy dotąd. Teraz nowy selekcjoner musi na nowo wzniecić ducha w drużynie i poprawić ją niemal w każdym aspekcie. A to nie uda się bez nadania tej drużynie pozytywnego wyrazu. Kulesza wtargnął do szatni po meczu. "Lewy" zdradził, co usłyszał Lewandowski jest naszym problemem? Pomysły, jak uzdrowić reprezentację, pojawiały się przeróżne. Najbardziej absurdalnym z nich było bodaj nawoływanie do usunięcia z kadry Roberta Lewandowskiego lub przynajmniej odebrania mu opaski kapitańskiej. Trudno traktować jednak takie pomysły inaczej, niż tylko jako skrajny populizm. I to w pełni uwzględniając fakt, że Lewandowski może nie mieć cech lidera z prawdziwego zdarzenia. I że większość reprezentantów ma do niego dystans, czuje się onieśmielona, lub po prostu uważa go za egoistę. Bardzo celnie skomentował to zresztą Zbigniew Boniek. W sprawie Lewandowskiego zabrnęliśmy bowiem zdecydowanie za daleko. Spójrzmy zresztą realnie - kto miałby przejąć od Lewandowskiego opaskę kapitana? Przecież nie pozujący na lidera Jan Bednarek. Nie 21-letni Jakub Kamiński, choć ten presji się nie boi i być może w przyszłości to właśnie do niego trafi kapitańska opaska. Przecież nie cichy, spokojny, ale nie mający w sobie nic z lidera Piotr Zieliński. Wyobraźmy sobie, że dziś kapitanem Roberta Lewandowskiego ma być Bartosz Bereszyński, Grzegorz Krychowiak, czy Arkadiusz Milik. Dla "Lewego" taki stan rzeczy, po latach przewodzenia kadrze i brania na siebie odpowiedzialności, byłby zniewagą nie do zniesienia. I oznaczałby koniec jego reprezentacyjnej kariery. Nawet gdyby nowy selekcjoner zdecydował się na jedyną - teoretycznie - w miarę realną opcję, czyli powierzenie opaski Wojciechowi Szczęsnemu. Selekcjoner z automatu straciłby dla kadry "Lewego". A, choć w ostatnim czasie snajper nie był już w tak wybitnej formie, to przecież nasz najlepszy piłkarz w historii. I wciąż jest tej kadrze absolutnie niezbędny. Ostatnie cztery gole dla Polski nie padłyby bez jego udziału - trzy strzelił osobiście, przy jednym asystował. Zarówno w defensywie, jak i w ofensywie A Lewandowski będzie nowemu selekcjonerowi bardzo potrzebny. Na boisku do naprawy jest bowiem sporo. Zagraniczne media nie bez powodu określiły nas niedawno "najnudniejszą reprezentacją Europy". W grze "Biało-Czerwonych" próżno szukać nawet nie tyle polotu i fantazji, co po prostu skutecznego planu na grę w ofensywie. Problemy z grą z przodu były już za Jerzego Brzęczka. Chwilowa poprawa nastąpiła za kadencji Paulo Sousy, ale od ery Czesława Michniewicza, gdy tylko mamy atakować, przeżywamy ogromne męczarnie. Najlepszy dowód? Mecz z Wyspami Owczymi. Atak pozycyjny wołał o pomstę do nieba i gdyby nie przypadkowa ręka Farera w polu karnym, spotkanie mogłoby skończyć się kompromitującym remisem. Po tym meczu zapytałem trenera Santosa, jakie widzi atuty naszej reprezentacji. Santos w odpowiedzi nie wymienił żadnego. Być może ich nie dostrzegał, a być może nie umiał wykorzystać. Do obowiązków nowego selekcjonera będzie należało, żeby trafnie ocenić obszar, w którym nasza kadra ma największy potencjał i skutecznie go rozwinąć. A także równie dobrze wyznaczyć słabe strony i sprawić, by było je widać jak najmniej. Bo tak jak zwykł mawiać Adam Nawałka - nasza kadra potrzebuje lepszej "zarówno w ofensywie, jak i w defensywie". Błędy, takie jak przeciwko Mołdawii, czy Albanii, nie mogą już się powtarzać. Nie może być też tak, że zespół po pierwszym ciosie sypie się, niczym domek z kart. Uratować awans na Euro 2024 Wreszcie - krótkoterminowym celem nowego trenera jest oczywiście uratowanie awansu na Euro 2024. Obecnie w grupie eliminacyjnej wyprzedzamy jedynie Wyspy Owcze, tracąc dwa punkty do Mołdawii oraz Czech (mają mecz zaległy), a cztery do Albanii. Do zdobycia "Biało-Czerwonym" pozostało dziewięć "oczek" - grając w październiku z Wyspami Owczymi i Mołdawią oraz w listopadzie z Czechami. Nawet zdobywając jednak komplet punktów jesteśmy zależni od meczów innych drużyn i do bezpośredniego awansu musimy liczyć na wpadki Czechów oraz Albańczyków. Alternatywą może okazać się awans przez baraże, dzięki ścieżce z Ligi Narodów. Tu sprawa jest bardziej skomplikowana, bowiem w ścieżce A zagrają cztery najwyżej sklasyfikowane drużyny dywizji A LN, które nie wywalczyły awansu w grupie. Do wywalczenia awansu potrzeba wygranej najpierw w półfinale, a później w finale baraży, które odbędą się w marcu przyszłego roku.