Po słabym mundialu, zakończonym już w fazie grupowej reprezentacja Polski wypadła z czołowej "dziesiątki", do której weszła za kadencji Adama Nawałki. Ostatnie notowanie dawało nam miejsce 18. I w ostatnim miesiącu nie się nie zmieniło, choć Polacy dobrze spisali się w pierwszym pomundialowym meczu o punkty - z Włochami w Lidze Narodów. Podopieczni Jerzego Brzęczka wywalczyli w Bolonii jeden punkt, remisując 1-1. Takim samym wynikiem zakończyło się towarzyskie spotkanie z Irlandią kilka dni później. Obydwa mecze nie wpłynęły na miejsce w klasyfikacji. W ogóle w pierwszej "20" tych zmian nie ma wiele, są niejako symboliczne, choć warto odnotować skok Niemców o trzy pozycje (na 12.) oraz Meksykanów i Włochów - o jedną (odpowiednio na 15. i 20.). Największa niespodzianka dotyczy jednak samej góry. Tuż po mistrzostwach świata liderem, zupełnie logicznie, została Francja. Gracze Didiera Deschampsa zaczęli Ligę Narodów całkiem dobrze - od remisu z Niemcami (0-0) i zwycięstwa z Holandią (2-1) - ale na czele rankingu są teraz... razem z Belgią. To sytuacja niespotykana. "Czerwone Diabły" zawdzięczają ten awans dwóm wygranym - ze Szkocją w meczu towarzyskim (0-4) i z Islandią w Lidze Narodów (0-3). Przypomnijmy, że w 2015 roku już byli na pierwszym miejscu rankingu FIFA. RP