Po tym, jak Wojciech Szczęsny oficjalnie pożegnał się z Juventusem, wszyscy czekali na komunikat dotyczący jego dalszej przyszłości. Fani nie doczekali się jednak ogłoszenia jego nowego klubu. Nasz bramkarz niespodziewanie postanowił poinformować o zakończeniu piłkarskiej kariery. Łukasz Gikiewicz - były piłkarz między innymi Śląska Wrocław - stwierdził w rozmowie z Interią, że to, jak Wojciech Szczęsny rozegrał całą sprawę, nie jest dla niego niespodzianką. - Nie jestem zaskoczony, wiedząc, jak Wojtek działał przez całą karierę. Zawsze na swoich zasadach. Wydaje mi się, że tyle osiągnął tak dużo, ma takie życie i status, że wybrał "mniejsze zło". Chodziły słuchy, że czeka na ofertę. Może nie z najlepszego klubu, ale z takiego kierunku, który byłby fajny do życia dla jego żony i dzieci. Nie doczekał się i stwierdził, że lepiej tego nie ciągnąć, a dodać jeden post i skończyć karierę. Czy szkoda? Wydaje mi się, że tak. Bo Wojtek dał dużo radości. Oczywiście, jego karierę w kadrze hamowały takie zdarzenia, jak czerwona kartka z Grecją na Euro 2012. Ale ratował nas wielokrotnie. Podczas ostatnich mistrzostw Europy także zagrał na wysokim poziomie - stwierdził. A rozwijając temat, podsunął pomysł wykorzystania ogromnego doświadczenia Wojciecha Szczęsnego, z korzyścią dla reprezentacji Polski. Poruszenie w polskim show-biznesie po decyzji Szczęsnego. Gwiazdy zabrały głos Wojciech Szczęsny zakończył karierę. "To przykre, że tak kończy" Mówiąc o ostatnim rozdziale w piłkarskiej karierze Wojciecha Szczęsnego Łukasz Gikiewicz zaznaczył, że jego zdaniem nie wszystko potoczyło się po myśli naszego byłego już reprezentanta. - Na pewno to nie wygląda tak, jakby Wojtek sobie tego zażyczył - by móc wyjść w pierwszym składzie, by żona z dziećmi zasiedli na trybunach i by kibice mogli go pożegnać. Żałuję, że nie zakończył tej kariery jak wielkiej klasy piłkarz. Powinien zostać zmieniony w trakcie meczu, przy owacjach kibiców Juventusu, przechodząc przez szpaler utworzony przez kolegów. To był dla turyńczyków jeden z lepszych bramkarzy w historii, oczywiście po Gianluigim Buffonie. To nie był gość, który rozegrał tam parę spotkań, ale zdołał odcisnąć swój ślad przez siedem lat gry. To przykre, że tak kończy. Ale być może nie opłacało mu się ciągnąć to i trenować, czekając na ofertę. Żadne transferowe domino nie ruszyło po myśli Wojtka, co mogłoby mu zwolnić miejsce w klubie, do którego chciałby trafić. I musiał zakończyć karierę - przyznał. Z czego więc Łukasz Gikiewicz zapamięta najlepiej Wojciecha Szczęsnego jako bramkarza reprezentacji Polski? - Z papierosa, którego poszedł zapalić przed karnymi podczas barażowego meczu z Walią w Cardiff, by potem zostać naszym bohaterem w serii rzutów karnych i zapewnić nam awans na Euro - odpadł w swoim stylu nasz rozmówca.