Przykłady tylko z ostatniego zgrupowania - Arkadiusz Milik po dwóch meczach w wyjściowym składzie, miesiąc później jest zbyt słabym piłkarzem, by zasłużyć na powołanie. Zbyt słaby na kadrę w październiku Jan Bednarek - w listopadzie znowu ma być szefem obrony. Nicola Zalewski raz jest wysyłany do U21, by za chwilę być podstawowym zawodnikiem kadry. Jakub Kamiński wędruje w przeciwną stronę. Kto jest kim w reprezentacji Polski? Kto jest piłkarzem podstawowego składu, kto zmiennikiem, kto głębszym rezerwowym, a dla kogo sukcesem może być samo powołanie? Nie wiadomo, bo praktycznie żadna hierarchia nie istnieje. Jest Lewandowski, jest Szczęsny i jest Zieliński. Ostatnio jest także Kiwior. Obecność w kadrze każdego innego może być kwestionowana. Dziś zagrasz w podstawie, jutro w ogóle cię nie będzie. A potem wracasz do gry, bo przecież odbijamy się od ściany do ściany. Z trenerami i z piłkarzami. Ciepło mówimy o tych, którzy akurat nie dostali powołania, bo nie brali udziału w kolejnej kompromitacji. Wracają więc go kadry i gromy spadają na nich. Wszyscy przecież urodziliśmy się wczoraj. Nachodzi koniec ery. Robert Lewandowski w fazie schyłkowej Parodia czy rzeczywistość? Satyryczny kanał "Dzieli Nas Piłka" proces wysyłania powołań przedstawia prosto - kręcimy kołem i zobaczymy na kogo wypadnie. Gdy we wrześniu koło "stanęło" na Krychowiaku, sparodiowany Grzegorz Mielcarski zerknął na nie i wypalił zrezygnowany: "Bez jaj...". Ale trudno przedstawiać to, co dzieje się z polską kadrą inaczej, jak tylko parodią. Przykład Krychowiaka jest zresztą znakomity - rok temu podczas mundialu miał u Michniewicza status absolutnie niezbędnego. W marcu i czerwcu - Santos w ogóle nie wysyłał mu powołań. We wrześniu w akcie paniki "Krycha" wrócił - od razu do wyjściowego składu. W październiku selekcjonerem już był Probierz, więc kariera reprezentacyjna Krychowiaka dobiegła końca. Rotacja jak za Smudy. Choć wtedy chociaż nie zmieniał się trener Liczby nie kłamią - tylko w ostatnich trzech latach przez naszą kadrę przewinęło się 73 piłkarzy. 53 z nich grało w tym czasie w podstawowym składzie. I to w czasie, gdy non stop graliśmy o stawkę - w eliminacjach MŚ 2022, na Euro 2020, na mundialu, w Lidze Narodów, w eliminacjach Euro 2024. Meczów towarzyskich w tym czasie było raptem pięć. Dla porównania - w trakcie wielkiej selekcji Franciszka Smudy w trzyletnim okresie przed Euro 2012 łącznie powołanych zostało 77 zawodników. Z tą różnicą, że 33 z 36 meczów za Smudy nie miały żadnej rangi. A niektóre, jak Puchar Króla Tajlandii, rozgrywane były w ligowym składzie. Powołania otrzymywali wówczas piłkarze, którzy normalnie nigdy w kadrze by nie zagrali. Paulo Sousa, Czesław Michniewicz, Fernando Santos, Michał Probierz - każdy z nich miał swoją wizję reprezentacji. Zmieniały się nazwiska, zmieniały się ustawienia, zmieniało się wszystko, poza jednym - cały czas konsekwentnie szliśmy w dół. Drużyna nie ma żadnej stabilności, a wciąż jedynym rozwiązaniem - kolejnych selekcjonerów, ale i kapitana Roberta Lewandowskiego (głośny wrześniowy wywiad) - jest terapia szokowa. Tylko co daje nam wstrząsanie czymś, co już wcześniej było w rozsypce? Cząstki nie scalą się magicznie od kolejnego potrząsania butelką. A pamiętacie Świerczoka? Płachetę? Michalaka? Niespełna trzy lata temu Sousa rozpoczynał kadencję od zastąpienia Kamila Glika Michałem Helikiem. Dwa i pół roku temu Euro 2020 zaczynał z Kamilem Jóźwiakiem i Maciejem Rybusem na wahadłach, oraz Karolem Linettym i Mateuszem Klichem w środku pola. Hiszpanię straszyliśmy Tymoteuszem Puchaczem i Kacprem Kozłowskim. A ktoś pamięta jeszcze w kadrze takich piłkarzy jak Jakub Świerczok i Przemek Płacheta? Dwa lata temu obaj pojechali z Polską na wielki turniej. Albo taki Jacek Góralski. Półtora roku temu był podstawowym graczem, gdy w barażu pokonywaliśmy Szwedów 2-0. Wpadł jeszcze w czerwcu na Ligę Narodów i tyle go widzieli. Dziś (w wieku 31 lat) gra w 3. lidze jako piłkarz Wieczystej Kraków. Krystian Bielik? Ze Szwecją grał obok Góralskiego. Na mundialu - był podstawowym piłkarzem. Miał wreszcie udowodnić, że łatkę generacyjnego talentu przypięto mu nie bez powodu. Dziś ma 25 lat, a w kadrze przez cały rok uzbierał 13 minut. Pewnie wszyscy musielibyśmy sprawdzić, w jakim spotkaniu. Dziś w reprezentacji go nie ma. Nie ma w niej także Szymona Żurkowskiego. Rok temu pojechał nawet na mundial. A Michał Skóraś? Zagrał 45 minut z Argentyną. Wymieniać można dalej - Dawid Kownacki, Konrad Michalak, Ben Lederman, rany, przecież powołania w tym czasie dostawali nawet Sebastian Kowalczyk i Bartosz Kapustka. Zabawa w najbardziej zapomnianego kadrowicza może trwać w najlepsze, a mówimy tu tylko o okresie od stycznia 2021 roku. Stabilny jak polska obrona W obronie nie jest zresztą lepiej - Bartosz Salamon jest dziś zawieszony za doping, poziom Helika to słaby zespół z Championship, kariery Sebastiana Walukiewicza i Kamila Piątkowskiego nie posunęły się do przodu ani o krok. Na mundial znowu jechał więc Artur Jędrzejczyk, a wcześniej powołany był Marcin Kamiński. Ten sam, co na Euro 2012 pojechał w miejsce Kamila Glika. 11 lat później wciąż mamy nadzieję, że może odpali w kadrze. W międzyczasie powołania otrzymali Rafał Augustyniak, czy Przemysław Wiśniewski. Ostatnio Patryk Peda i Paweł Bochniewicz. Na bokach obrony podobnie - ostatnio miejsce w kadrze stracił Bartosz Bereszyński. Za chwilę pewnie znowu do niego wrócimy. Eliminacje zaczynaliśmy z duetem Robert Gumny (zmienił na początku Casha) i Michał Karbownik. Dziś znów wracamy do Puchacza, bo parę razy kopnął prosto w Kaiserslautern. Na fali w Ekstraklasie jest Bartosz Wdowik, więc i on jest nadzieją dla kadry. Tak jak wcześniej Patryk Kun, czy Kamil Pestka. Można wstrząsać do woli Z tym, że niestety - dobrze to wiemy - Wdowik kadry nie zbawi. Tak jak nie zbawią jej Patryk Dziczek, Bartosz Slisz, ani Mateusz Łęgowski. Kiedy i z nimi przegramy kolejne mecze, po kogo sięgnie Michał Probierz? Ostatnio zupełnie serio przedstawił kandydatury Aleksa Ławniczaka i Miłosza Trojaka. I może nie byłbym zdziwiony, bo to piłkarze w sam raz na kadrę - taką na Puchar Króla Tajlandii. Gdzieś w terminach poza kalendarzem FIFA. O, jak kiedyś, za Smudy, choćby Jakub Tosik. Kadra kolejnych wstrząsów potrzebuje mniej więcej tak, jak skazaniec, siedzący na krześle elektrycznym. Można wstrząsać do woli - aż całkiem padnie.